870
CHRIS BROWN
Ramka 31.8 Kluczowe koncepcje: „wartości azjatyckie"
Gorliwość państw Zachodu, a także organizacji międzynarodowych oraz pozarządowych w szerzeniu praw człowieka bywała czasem odbierana przez pozostałe państwa, gdzie nie zapomniano czterech wieków imperializmu i kolonialnej przeszłości, jako postawa pełna hipokryzji. W latach 90. to odczucie doprowadziło pewne grono liderów guasi-autorytarnych rządów nowo uprzemysłowionych państw Azji Południowo-Wschodniej do tego, by domagać się uznania istnienia „wartości azjatyckich", które można by przeciwstawić (rzekomo) zachodnim wartościom kojarzonym z międzynarodowym systemem praw człowieka, W pewnym sensie wydawało się to zwiastować zbliżanie się „zderzenia cywilizacji", prorokowanego przez Huntingtona (1996). Poglądy te odzwierciedla częściowo Deklaracja z Bangkoku z 1993 roku, przyjęta przez .przedstawicieli rządów azjatyckich w przededniu zwołania konferencji wiedeńskiej (tekst deklaracji dostępny w: Tang 1994). Prawa człowieka w zachodnim rozumieniu były postrzegane jako nadmiernie promujące indywidualizm - w przeciwieństwie do kultury azjatyckiej, gdzie szczególny nacisk kładzie się na wspólnotowy charakter społeczeństw - oraz w niewystarczającym stopniu przyjazne Gęśli nie całkowicie wrogie) wobec religii. Niektórzy, w szczególności premier Malezji Mahatir Mohamad, przypisywali Zachodowi moralny dekadentyzm z powodu poparcia praw homoseksualistów oraz z uwagi na pewne sukcesy ruchu kobiet na rzecz zwalczania dyskryminacji ze względu na płeć. Z kolei krytycy Mahatira i innych zarzucali, że w ten sposób próbują oni uzasadnić swoje własne autorytarne rządy. Należy zauważyć, że wysuwanie argumentu „wartości azjatyckich" jest zasadne jedynie, gdy współbrzmi z opiniami zwykłych ludzi. Przechodząc do meritum, można podać w wątpliwość, czy konserwatywne stanowisko zwolenników „wartości azjatyckich" jest w jakimkolwiek sensie rzeczywiście „azjatyckie". Wielu spośród zachodnich konserwatystów i fundamentalistów podziela poglądy krytyków przytoczone wyżej, podczas gdy postępowi azjatyccy aktywiści praw człowieka są tak sformułowanym krytykom niechętni. Wydaje się, że pojęcia takie jak „Zachód" czy „Azja" mają charakter upraszczający. Wszystkie kultury i cywilizacje obejmują różne tendencje, często pozostające z sobą w konflikcie. Świat islamu lub „konfucjańskiego kapitalizmu" nie jest w większym stopniu monolityczny aniżeli chrześcijaństwo czy zachodni sekutaryzm.
słem Zachodu, a stawianie sprawy w takim kontekście przesądza brzmienie odpowiedzi. Słusznie zauważają, że potwierdzenie faktu obowiązywania uniwersalnych norm nie daje żadnej podstawy do uznania moralnej wyższości. WskUziiją na wiele nadużyć, jakich się dopuszczono w erze imperializmu, a także na współczesne problemy związane z traktowaniem uchodźców czy osób starających się o azyl. Podstawowy problem wiąże się z tym, iż trudno prowadzić dyskusje o prawach człowieka w sposób neutralny.
Jakkolwiek pytanie zostanie sformułowane, odzwierciedla to przyjęte przesłanki, wynikające z określonego punktu widzenia. Nie jest to przypadek, tylko cecha charakterystyczna tego dyskursu. Czy istnieje jakikolwiek sposób na obronę koncepcji uniwersalnych praw przed krytyką? Dwa współczesne ujęcia tego zagadnienia wydają się obiecujące. Nawet jeśli trudnym zadaniem okazałoby się skonkretyzowanie, czym są prawa człowieka, być może łatwiej jest wymienić ludzkie występki - podobnie jak, zdaniem niektórych, łatwiej jest określić, co jest niesprawiedliwe, aniżeli co jest sprawiedliwe. Używając terminologii Michaela Walzera (1994a), być może nie ma obszernego kodeksu norm moralnych, które byłyby powszechnie akceptowalnymi standardami, lecz istnieje za to skromny kodeks praktyk niedopuszczalnych, który mógłby być wykorzystywany do oceny legalności postępowania państw. Konwencja w sprawie zapobiegania zbrodniom ludobójstwa i ich karania z 1948 roku wydaje się wiarygodnym przykładem dokumentu międzynarodowego, który zakazuje oczywistych przestępstw. Podobnie
- chociaż lokalne różnice w interpretacji praw w zależności od płci są nie do uniknięcia
- nadal możliwe jest uznanie praktyk takich, jak obrzezanie kobiet, po prostu za nie-
Prawa człowieka
871
dopuszczalne. Oznacza to w obu wypadkach, że zbiór zasad, który nie piętnuje praktyk prowadzących do takiego rozmiaru cierpienia, nie zasługiwałby na poszanowanie.
Takie rozumowanie może nie zaprowadzić nas tak daleko, jak życzyliby sobie niektórzy. Istotą tego podejścia jest konieczność tolerowania pewnych praktyk, które wielu potępia. Może się to jednak okazać najwłaściwszą odpowiedzią na współczesny pluralizm. Alternatywne podejście w większym stopniu forsuje uniwersalizm, który nie dotyczy jednak samych źródeł czy motywacji obowiązywania tych praw. Zakłada, że prawa człowieka zakorzenione są w określonej kulturze. Richard Rorty (1993) używa określenia „kultura praw człowieka” (human rights culture), broniąc ich raczej w tym znaczeniu niż przez odniesienie do pewnego uniwersalnego ponadkulturowego kodu. Postawa ta wiąże się z porzuceniem myśli o możliwości wykazania, że prawa człowieka obowiązująobiektywnie. Zakłada ona raczej pewien rodzaj prozelityzmu na rzecz kultury, w której prawa te istnieją. Główny argument opiera się na założeniu, że życie ludzkie jest bezpieczniejsze, przyjemniejsze i bardziej godne, gdy uznaje się istnienie tych praw, aniżeli gdy się je neguje.
Kluczowe tezy
• Wzór wynikający z idei praw człowieka w znacznym stopniu ogranicza stopień akceptowanych różnic w praktyce społecznej.
• Z feministycznego punktu widzenia tego rodzaju uniwersalizm może być kwestionowany jako promujący patriarchalizm.
• Liberalna koncepcja praw człowieka promuje najczęściej określone rozumienia ludzkiej godności,
• Motywowani kulturowo krytycy uniwersalizmu praw człowieka, np, zwolennicy „wartości izjatyc* kich", mogą być postrzegani jako służący własnej sprawie, jednak żadne neutralne kryteria oceny zasadności tej krytyki nie istnieją,
• Można jednak bronić istnienia pewnego zbioru podstawowych praw, jak również Istnienia kultury praw człowieka.
Wraz z „promowaniem demokracji” w ciągu ostatnich 15 lat wykształciło się pojęcie interwencji humanitarnej, pojawiły się również doktryny wspierające „uniwersalną jurysdykcję” w odniesieniu do najpoważniejszych przypadków łamania praw człowieka; w 2002 roku powołano też Międzynarodowy Trybunał Karny. Wszystkie te zjawiska wskazują, że prawa człowieka będą w przyszłości poważniej traktowane, chociaż stopień globalnego konsensusu istniejący obecnie w tych kwestiach może na to nie wskazywać. Uderzające jest na przykład, że 3 spośród 5 mocarstw mających prawo weta w Radzie Bezpieczeństwa ONZ nie podpisało jeszcze statutu Międzynarodowego Trybunału Karnego (USA, Rosja oraz Chiny). Jeszcze bardziej uderzające jest to, że nie podpisało dokumentu, ani nawet nie przejawiło intencji zrobienia tego w przyszłości, żadne z więk-