Truskolaskiego, którzy starłszy się w połowie drogi z podjazdem kozackim, wrócili do obozu meldując dowódcy, że siły wroga zbliżają się do obozu powstańców.
Rębajło postanowił więc przyjąć bitwę. Nie było dużo czasu do namysłu, z minuty na minutę zbliżały się wrogie oddziały. Kalita wierzył, że uda mu się i tę bitwę wygrać. Obawiał się tylko jednego — wybuchu paniki, dobrze bowiem zapamiętał lekcję spod Mierz-wina. Wiedział, że o wszystkim zadecyduje pierwsze starcie, później żołnierze przyzwyczają się do huku wystrzałów, do widoku zabitych. iPrzywołał teraz do siebie oficerów — wydawał gorączkowe rozkazy i doglądał osobiście wszystkich posunięć.
Kampania kapitana Jagielskiego obsadziła łańcuchem tyralierskim zabudowania wioski, a kompania kapitana Postawki miała stanowić odwód prawego i lewego skrzydła tyraliery: kompanię kapitana Henryka Huberta Rębajło wysłał na lewą flankę w celu atakowania w razie potrzeby prawego skrzydła nieprzyjaciela od strony Smykowa, sam zaś major z odwodem kapitana Ryszarda Rząśnickiego stanął przed lasem, dwieście pięćdziesiąt kroków za łańcuchem tyralierskim.
Minęło pół godziny. Rębajło z niepokojem śledził horyzont, na którym miał się ukazać wróg. Wreszcie pojawił się, z miejsca przywitany ogniem powstańców. Żołnierze carscy rozsypali się, zajmując brzeg lasu i przyjęli bitwę. Wzajemne ostrzeliwanie się trwało półtorej godziny. Nie widząc (konkretnego wyniku takiego przebiegu walki, Kalita ze swoją rezerwą okrążył tyły i skrzydła nieprzyjaciela. Widząc to Jagielski ściągnął swoich żołnierzy i przesunąwszy się na poprzednie stanowisko Kality zakryty drzewami, celnie raził nieprzyjaciela. Ten zaś wziąwszy manewr Jagielskiego za cofanie się, zajął opuszczone przez niego chałupy. W tej samej chwili oddział Rębajły rzucił się do walki na bagnety.
Równocześnie dziesięciu strzelców zasypywało wroga celnymi strzałami. Wzięci w krzyżowy ogień carscy żołnierze zmuszeni zostali do ucieczki. Powstańcy odnieśli zwycięstwo. Straty wroga wynosiły dwudziestu zabitych, dziewięciu ciężko rannych. Po stronie powstańców było siedmiu poległych, dwóch ciężko rannych i kilku lekko.
Po pomyślnie zakończonej bitwie zapanowała wśród żołnierzy radość nie do opisania. Rębajło ściskał serdecznie swoich żołnierzy, dziękując im za odwagę i waleczność.
Tymczasem już mrok zimowy zapadał, trzeba było zająć się rannymi i zebezpieczyć łupy, wśród których najważniejsza była amunicja. Powrócili także węglarze do swych chałup. Dowódca nie chciał narażać ludności cywilnej na straty, toteż przed walką rozkazał ludziom ukryć się w głębi lasu. Po bitwie
87