Gosiewski odgadł jednak zamiary feldmarszałka Stenbocka. Natychmiast wydał swoim wojskom rozkaz odwrotu. Nastąpiło stopniowe zwijanie skrzydeł z jednoczesnym utrzymaniem środka szyku bojowego i utworzenie dwóch kolumn marszowych. Kolumna lewego skrzydła, zagrożona już głębokim oskrzydleniem, wycofała się na wschód, zaś prawego skrzydła na północ. Środek ugrupowania powstrzymał nieprzyjaciela do czasu odejścia obu kolumn, które miały połączyć się pod Wiżajnami, gdzie w korzystnych terenowo warunkach, po pełnym rozeznaniu sił przeciwnika Gosiewski zamierzał przyjąć walkę.
Feldmarszałek Stenbock, zaskoczony sprawnością wycofującej się dywizji Gosiewskiego, nie wszczął pościgu. Gdy na spienionym koniu podjechał do niego generał Waldeck z żądaniem rzucenia wszystkich wojsk w pościg za wycofującym się w popłochu — jak to określił — przeciwnikiem, Stenbock spojrzał na niego pogardliwie i rzekł głośno, tak aby mogli go usłyszeć oficerowie znajdujący się w jego otoczeniu: „Tak zaczęło się również pod Prostkami, a zakończenie zna pan najlepiej. Nie potrzebuję chyba tego przypominać”. Odpowiedź ta była podyktowana nie tyle obawą przed ewentualnym wpadnięciem w pułapkę zastawioną przez Gosiewskiego, ile chęcią powrotu do głównych sił szwedzkich. Bowiem rozproszenie tych sił uważał Stenbock — nie bez racji — za przyczynę wszelkich niepowodzeń.
Hetman Gosiewski zdołał unikąe rozstrzygającej bitwy pod Filipowem. W porą oderwał się od nieprzyjaciela, tracąc jedynie część taborów. Niemniej była to porażka osłabiająca znacznie efekt niedawnego zwycięstwa pod Prostkami.
Po odejściu Tatarów od Gosiewskiego Bogusław Radziwiłł odetchnął z ulgą. Stałe pretensje i spory o niego prowadzone przez dowódcę tatarskiego z Gosiewskim, Michałem Radziwiłłem i Wojniłłówiczem napawały go lękiem. Nie widział siebie na Krymie w roli niewolnika tatarskiego. Kajał się więc, jak tylko potrafił i pisał wiernopoddańcze listy do króla i królowej. W listach tych usiłował wmówić, że właśnie zamierzał odstąpić od Szwedów i że oddał się w niewolę dobrowolnie z własnej nieprzymuszonej woli. Prosił więc o przebaczenie i obiecywał wierną służbę królowi i Rzeczypospolitej. Błagał, by królowa wstawiła się za nim do Jana Kazimierza i zapewniła króla o jego głębokim żalu za zdradę jakiej się dopuścił.
Tego rodzaju postępowanie uśpiło czujność otoczenia. Ostatnie kilka dni spędził książę Bogusław, prawie nie pilnowany, w Olecku przy Michale Radzi wille. Mimo złożonych deklaracji i danego słowa, zaczął zastanawiać się nad sposobem ucieczki.
Będąc wraz z Michałem Radziwiłłem w straży przedniej zatrzymał się w Filipowie, gdzie doszły już odgłosy walki toczącej się pod Mieru-niszkami. Pewne zamieszanie, spowodowane nie-
95