wiem stała załoga carska złożona z ośmiuset żołnierzy. Powstańcy natomiast mieli tysiąc czterysta ludzi dobrze uzbrojonych. Zwycięstwo było więc możliwe — oczywiście mie było ono równoznaczne z ocaleniem korpusu.
Uderzenie polskie nastąpiło o zmierzchu 21 lutego. Brawurowym atakiem powstańcy zdobyli trzy czwarte miasta. Rosjanie bronili się w kilku murowanych domach. Kurowski jako dowódca zawiódł w tej chwili tak samo, jak o rok wcześniej — pod Miechowem. O godzinie wpół do jedenastej wieczorem zarządził odwrót, chociaż miał jeszcze w ręku nietknięte odwody. Poszczególne bataliony cofały się teraz z powrotem w lasy Cisowskie, prosto w ręce carskiej obławy.
Następstwem tego fatalnego kroku była zupełna rozsypka dywizji krakowskiej. Powstańców carskich kolumny wyłapywały setkami. Rannego zaś Zwierz do wskiego wzięto do niewoli i powieszono w Opatowie. Czteromiesięczny wysiłek Bosaka poszedł na marne w w ciągu kilku dni. Niestety, stało się to w czasie jego nieobecności.
Generał Bosak nie załatmał się i w ciągu następnych tygodni starał się ratować jeszcze powstanie w Sandomierskiem. Traugutt stawiał go za przykład innym dowódcom, ale niewiele to pomogło. Walki pochłonęły wybitne jednostki, a pozostali wobec napływających sił wroga ograniczali swą działalność ofensywną.
Przegrana bitwa opatowska wpędziła Kalitę w stan załamania, po pogromie bowiem kilku oficerów zdało mu relację o stratach poniesionych także przez pułk stopnicki. Zginęli major Stanisław Jagielski — jego wierny druh, Władysław Eminowicz — były szef sztabu Dionizego Czachowskiego, porucznik Bella — Węgier; poległych i rannych było około stu pięćdziesięciu powstańców. Nie mniejsze straty poniosły pułki: kielecki dowodzony przez majora Juliana Rosęnbacha i olkuski majora Andrzeja Denisewicza. Oczywiście był to znowu błąd Kurowskiego, który uczepiony manii zdobywania miast, rozpoczął od Miechowa, gdzie stracił najpiękniejszy kwiat młodzieży polskiej, każąc kawalerii atakować domy, a zakończył jeszcze tragiczniejszym szturmem na Opatów.
Kalita był oburzony na Kurowskiego, nie mógł mu darować zniszczenia pułku. Natychmiast postanowił wracać do swych rozbitków znajdujących się koło wsi Witosławice, położonej u stóp góry o tej samej nazwie. Przybywszy na miejsce bez przeszkód odnalazł około czterdziestu żołnierzy dobrze ukrytych w grocie. Witał ich ze łzami w oczach. Wysławszy swych oficerów do pobliskich wiosek zaczął znów werbować ochotników i zbierać powstańców, którzy pozostawiwszy broń rozpierzchli się po okolicy. Już nazajutrz po jego powrocie oddział liczył około stu pięódziesię-
125