Modlinie zastał Kołaczkowski kilku mę
żów stanu, działaczy sejmowych z mar
szałkiem sejmu Antonim Ostrowskim i niektórych członków Towarzystwa Patriotycznego. Wszyscy byli przygnębieni, załamani klęską, szukali jej przyczyn, wskazując po imieniu niedołężnych dowódców. Pod adresem generała Jana Krukowiećkiego padały surowe zarzuty. Komendę złożył generał Kazimierz Małachowski.
Nowym naczelnym wodzem został generał Maciej Rybiński. Tych, którzy zamierzali prowadzić dalszą walkę, dobiła wiadomość o jawnej zdradzie Ramoriny, który zamiast maszerować do Modlina, skierował się ku górnej Wiśle, niwecząc tym samym plan dalszych działań wojennych. Wkrótce wkroczył do Galicji i. tam złożył broń.
Wielu oficerów poprosiło o dymisję. Nic już nie mogło uratować Polaków. Zdawał sobie z tego sprawę również generał Kołaczkowski. Prosił naczelnego wodza, by pozwolił mu pozostać w Modlinie. Rybiński wyraził na to zgodę i 13 września Kołaczkowski przekazał, komendę inżynierów armii czynnej podpułkownikowi inżynierowi Wilsonowi, sam zaś objął obowiązki dyrektora inżynierów twierdzy modlińskiej. Komendantem twierdzy był generał Ignacy Le-dóchowski.
Kołaczkowski zajmował się między innymi obliczaniem stanu sił polskich. Jak bardzo zdradliwe mogą być liczby! 15 września 1831 roku, praktycznie więc już po przegranej wojnie, liczyły one — według danych Kołaczkowskiego — 71 368 ludzi zdolnych do walki, czyli więcej niż kilka miesięcy wcześniej. Przed bitwą pod Ostrołęką było wprawdzie około 44 000 żołnierzy, ale wówczas żołnierz palił się do walki, ufał dowództwu.
A teraz? „Zwątpienie zupełne, rozprzężenie bez gran;c, rozdzielenie sił, bliska katastrofa przed oczami” — zanotował mieszkaniec modlińskiej twierdzy.
Ramorino zachował się pod koniec kampanii szczególnie dwuznacznie; nie wykonał rozkazów polecających mu połączenie się z armią główną. Tłumaczył, że chce kontynuować walkę na południu w oparciu o Galicję. W rzeczywistości jednak, unikając bitwy i cofając się stale przed słabszym początkowo przeciwnikiem, 18 września Ramorino przeszedł do Galicji, wyprowadzając za granicę towarzyszących mu polityków konserwatywnych. Grupa Różyckiego stoczyła kilka potyczek i dopiero 28 września
125