świeżość powietrza, przyjemny szum liści, świergot ptaków itd. Wszystko to dostarcza nam wrażeń sprawiających niewątpliwą przyjemność. Przyjemność ta płynie nie z poczucia .antycypacji przyszłości — jak to ma miejsce we wszelkich działaniach celowych — ale jest czystą teraźniejszością.
Spoglądamy na stare drzewa. Czujemy na wskroś, bez cienia jakichkolwiek wątpień, ich autentyczny, teraźniejszy byt. Jednocześnie w tej ich teraźniejszości czujemy również ich przeszłość. W rozkładzie konarów, w spękanej, pokrytej mchem korze, w zagojonych bliznach, śladach po starych sękach —~ zawarte są długie lata zmagania się z niszczącymi siłami czasu. Byt odzyskuje swój autentyzm, swe materialne podłoże. „Obok innych po części ważniejszych jest obcowanie z przyrodą jedną z dróg, na których usiłuję przezwyciężyć poczucie fenomenalności własnej i świata i zdobyć poczucie odwrotne: jego i własnej rzeczywistości” — pisze jeden z autorów odpowiadających na pytanie: „Co mi daje obcowanie z przyrodą?”1
Jeśli przyjdzie nam w takiej chwili chętka na filozofowanie, tok naszych myśli będzie przeciwny wszelkim koncepcjom linearności czasu i szczelino-wości bytu. Jest jednak mało prawdopodobne, byśmy w nastroju mniej lub bardziej pogłębionego oszołomienia przyrodą mieli dość sił i chęci, by wdawać się w systematyczne medytacje nad naturą istnienia. To co najczęściej nawiedza człowieka w takich chwilach, są to raczej jakieś fragmenty myśli i obrazów oscylujące jednak wyraźnie wokół tematu wieczności i majestatyczności świata. Kazimierz Moszyński próbuje dać taki oto opis tego potoku myśli w czasie oszołomienia jesienną przyrodą:
„I oto w tym samym mgnieniu przed twym umysłem otwiera się nagła głębia. Jednocześnie leniwy
» H. Elzenberg: Przeżycia związane z przyrodą, „Znak” r. 1989, nr 181—182, s. 991 tok pojęć zostaje ostatecznie rozbity na strzępy, co przepływają jak luźne mgły nad otwartą, bezpojęcio-wą otchłanią. Są to oddzielne, nie powiązane ze sobą, na pół tylko w słowa ujęte myśli-obrazy, powtarzające się nieraz w kółko wielokrotnie, a dające się może oddać w przybliżeniu takimi, na przykład, oderwanymi zdaniami: «Motyle piją sok z kwiatów... Pszczoły piją miód z kwiatów... Jeszcze ciepłe słońce... Jesień: koniec jesieni — śmierć... Jak niezmiernie piękne są w słońcu te lśniące muchy o zielonych oczach... na liliowych kwiatach... śmierć nadchodzi... zawsze jest śmierć, wszystko umiera, Ą jednak wszechświat, gwiazd ile, roje, to wszystko światy... Piękny motyl pije sok, rozkoszuje się życiem...» Między takie nie powiązane myśli C2y obrazy, nie oddające zupełnie nic z tego, co się właściwie przeżywa, mieszają się jeszcze inne, mniej łub więcej do tamtych podobne, ale których w słowa ująć nie sposób. Wszystko to tłoczy się i powtarza bez sensu nieskończoną ilość razy, to znów znika zupełnie. A głębia przed chwilą otwarta będzie się przesłaniać bądź odsłaniać i trwać.”1
U ludzi wrażliwych to oszołomienie naturą doprowadzić może do stanu podobnego do ekstazy mistycznej z charakterystycznym dla niej poczuciem zniesienia czasu i rozjaśnienia w jednym błysku świadomości wszelkich zagadek bytu. To dziwne poczucie dotarcia do „sedna spraw”, osiągnięcia „prawdy absolutnej” nie daje się później przekazać w słowach. Opisy tych stanów są na ogół mętne, pełne paradoksów i sprzeczności. Ogólną ich cechą jest przekonanie o złudności wszelkich opozycji myślenia logi-czno-pojęciowego, takich jak duch i materia, dobro i zło, życie i śmierć2.. Wszystko wydaje się być pełną harmonii jednością.
K. Moszyński: Kultura Midotoa Słowian, ez. II, 2. 2, Kraków 1939, 9. 729.
, * Por. B. • Russel: Mystlcism and Logic, w; Mysliclsro and Logic and other Essays, London 1921.'