76 Z. KRASIŃSKI: IRYDION
złości nasze i wrzuć w głębokość morską wszystkie grzechy nasze — a temu, który zaczął drugą pielgrzymkę — ostatnią — uiść się w prawdzie Twojej!
GŁOS DZIEWICY. Daj mu ujrzeć święte oblicze Twoje!
INNY GŁOS. Daj mu wiosnę, wiosnę, której nie miał na ziemi!
IRYDION. A nas wybaw od pokusy zemsty.
CHÓR. Zemsty?
WIKTOR. Szczęśliwi, którzy umierają dla Pana. Oni zwyciężyli przed czasem. (Wznosi ręce nad tłumem) Powstańcie i zanieście zwłoki do cmentarza Faustyna. (Staje na czele — przechodzą z wolna — Irydion jeden tylko zostaje z tyłu — od orszaku niewiast oddziela się na wyjściu Kornelia Metella)
KORNELIA. Czemu nie łączysz się z nami?
IRYDION. Tej nocy w innym miejscu być muszę.
KORNELIA. Gdzie, Hieronimie?
IRYDION. Tam, gdzie byś drżała o zbawienie duszy, choć stamtąd wznidzie chwała ludu twego.
KORNELIA. Wiem, że się ooś strasznego na cmentarzach gotuje. Widziałam dzisiaj towarzysza twojego, Sy-meona z Koryntu — przechodząc trącił mnie i nie obejrzał się, i szedł dalej z lwią skórą na barkach, z okiem wbitym w próżnią przestrzeni — w tym oku bunt si^ palił i srogie natchnienie. Och! ja nieszczęśliwa!
IRYDION. Czemu, Kornelio? Przecież sam pasterz, ojciec, sędzia ludu, sam Wiktor co dzień powtarza, żeś pierwsza wśród sióstr twoich i że znak wybrania już spoczął na twoim czole. Czegóż żądać więcej na ziemi?
KORNELIA. Niezwykły to głos twój, bracie!
IRYDION. Zdaje się tobie.
KORNELIA. Ach! czy ty ten sam, z którym klęczałam na cmentarzu Eufemii, którego uczyłam modlitwy mojej — Hieronimie, czy to ty?
IRYDION. Ja, siostro.
KORNELIA. Modliłam się tyle, pokutowałam tak ciężko dni i nocy tyle!
IRYDION. I zasiądziesz w niebiesiech. Któż by wątpił, Kornelio?
KORNELIA. O, nie za siebie — nie!
IRYDION. Za kogóż?
KORNELIA. Za jednego z braci moich.
IRYDION. Za jednego z braci — (Zbliża się do niej)
KORNELIA. Jaki ty straszny!
IRYDION. Mów prawdę, mów imię jego! Ktokolwiek jest, twoim będzie. Śpiesz się tylko, niewiasto! Niedługie chwile nam zostały — czasu nie będzie potem na ślub przed krzyżem, a ja was obojgu1 połączyć chcę, odesłać gdzie daleko, byście żyli razem — szczęśliwie — na Tebai-dzie2 — mówże! Ha! ziemska miłość wstąpiła do duszy wybranej!
KORNELIA. Szalejesz!
IRYDION. Imię jego — tego jednego — tego brata?
KORNELIA, Hieronim! ale ten, co był kiedyś, nie ten, co tak dziko spogląda, co bez zmysłów stoi przede mną. Apage — Apage!3
IRYDION. Cicha, piękna, szczęśliwa, patrz! terazem spokojny jak wprzódy.
KORNELIA. Słodki jak niegdyś?
IRYDION. Pokorny przed tobą.
KORNELIA. Przed Panem.
IRYDION. U stóp twoich klęknę i będę powtarzał imię Chrystusa.
i was obojgu — pomyłka, zamiast: oboje.
Tebaida — ulubiona kraina pierwszych chrześcijańskich pustelników, leżąca w Górnym Egipcie.
apage! — zob. Przy piski Autora [53].