Cóż więc odróżnia wszystkie sztuki, nawet literaturę, od czynników, które dzięki wzajemnej zależności tworzą sztukę dramatyczną? Rozpatrzmy pod tym kątem widzenia poszczególne sztuki.
W sprzyjających warunkach plastyczności, światła, kolorów, scena może nam sugerować fragment obrazu bądź wyrzeźbioną grupę. W tej sytuacji wszystko, co dotyczy deklamowania (lub śpiewu bądź muzyki) przybliża nam przez chwilę — tylko przez chwilę — rozkosz czysto literacką (lub czysto muzyczną). Rozparci w fotelach, całkowicie bierni, nie dostrzegamy zupełnie architektury sali, a przynajmniej umyka ona naszym oczom, a ulotna fikcyjność dekoracji z trudem kojarzy się z rzeczywistą wagą i znaczeniem sztuki. Z konsternacją stwierdzamy istnienie jakiegoś nieznanego elementu, który wymyka się refleksji, ale narzuca się naszym odczuciom i całkowicie opanowuje odbiór sztuki. Słyszymy i patrzymy, wsłuchujemy się i zastanawiamy, odkładając na potem wyjaśnienie tej zagadki. A potem odtworzenie przedstawienia okazuje się zbyt męczące, a wspomnienia zbyt fragmentaryczne i obejmujące tylko zrozumiałą warstwę sztuki. Wyrzekamy się więc szukania tego, co podczas spektaklu niepokoiło nas i ciągle się nam wymykało; następne doświadczenie zastaje nas tak samo roztargnionych, aż wreszcie całkowicie rezygnujemy z poszukiwań.
A tymczasem muzea i wystawy stoją otworem, architektura, literatura, muzyka są łatwo dostępne; przebiegamy od jednych do drugich, wierząc, że zdobywamy skarby, a mimo to brak nam pogody ducha i, przyznajmy otwarcie, nie jesteśmy naprawdę szczęśliwi.
Jak wszystkie sztuki, tak i sztuka dramatyczna atakuje nasze oczy, uszy, rozum, słowem całą osobowość. Dlaczego więc każde usiłowanie syntezy z góry skazane jest na niepowodzenie? Czy artyści potrafią nam to wyjaśnić?
Poeta, biorąc do ręki pióro, utrwala na papierze swoje marzenie. Nadaje mu rytm, dźwięczność, pewne rozmiary. Dzieło dostaje się do rąk czytelnika, deklamatora i utrwala się ponownie w oczach czytającego, w ustach recytatora. Malarz, biorąc do ręki pędzel, utrwala swoją wizję w takiej postaci, w jakiej ją chce interpretować, rozmiary płótna lub ściany określają jej wielkość, kolory unieruchamiają linie, wibracje świateł i cieni. Rzeźbiarz, posłuszny swojej wewnętrznej wizji zatrzymuje ruchliwe formy dokładnie w żądanym punkcie, a następnie unieruchamia je w glinie, kamieniu lub brązie. Architekt, robiąc szkic utrwala najdrobniejsze wymiary, układy i formy swojej konstrukcji, aby potem zrealizować je we właściwym materiale konstrukcyjnym. Kompozytor na stronach partytury utrwala dźwięki i ich rytm, potrafi nawet matematycznie określić ich intensywność, a przede wszystkim czas trwania, podczas gdy poeta może to zrobić jedynie w przybliżeniu, bowiem czytelnik może czytać szybko lub powoli, stosownie do upodobania.
Mamy więc artystów, których połączone działanie winno teoretycznie stanowić szczyt sztuki dramatycznej: tekst poetycki, obraz, rzeźba, kształt architektoniczny i muzyka — wszystko definitywnie utrwalone. Umieśćmy to na scenie: otrzymamy rozwijającą się w czasie poezję i muzykę oraz zamarłe w przestrzeni malarstwo, rzeźbę i architekturę i nie widać żadnego sposobu pogodzenia właściwej im egzystencji w harmonijną całość!
Może jednak znalazłby się sposób? Może czas i przestrzeń uzyskałyby jakiś godzący je termin, jakiś wspólny mianownik? Może forma w przestrzeni mogłaby włączyć się w nieprzerwane trwanie czasu, a z kolei ono znalazłoby metodę rozpraszania się w przestrzeni? Gdyż, jeśli chcemy połączyć w jedno sztukę czasu i sztukę przestrzeni, do tego właśnie sprowadza się cały problem.
W przestrzeni — trwanie wyrazi się przez następstwo form, a więc w ruchu. W czasie — przestrzeń wyrazi się przez następstwo słów i dźwięków, to znaczy poprzez rozmaity czas trwania, zależny od wielkości ruchu.
Ruch, ruchliwość jest więc tą naczelną i godzącą zasadą, która ma umożliwić połączenie rozmaitych form sztuki, kierując je równocześnie do określonego punktu, ku sztuce dramatycznej. Ponieważ zaś ruch reklamuje się jako jedyny i niezastąpiony, winien także uporządkować się jako jedyny i niezastąpiony, winien także uporządkować hierarchię rozmaitych form sztuki, poddając je so-
83