101
Spadek liczby urodzin.
sły dla jakościowego składu całej ludności. Proces ten niestety mało wpada w oczy. Dlatego jest najwyższy czas, by statystyka ludności śledziła to zjawisko szczególnie troskliwie, czego dotychczas nie robi się w żadnym kraju. Lecz i ten nikły materjał cyfrowy, który w tej sprawie da się zebrać, ujawnia to dysgeniczne, uwarunkowane towarzysko zjawisko w życiu przodujących narodów kulturalnych. Z regularnością, przypominającą pewną prawidłowość, zostają liczne rodziny, zmuszone do płodzenia niewystarczającej liczby potomków do utrzymania warstwy ludności, stanu, zajęcia i t. d., które się z nich składają.
Wynik porównania ilościowego rozrodu różnych warstw ludności zwykło się wyrażać zdaniem: jedna warstwa rozmnaża się silniej niż druga. Ten sposób wyrażania się jest bałamutny. Powinno się powiedzieć: zmniejsza ona liczbę swych dzieci słabiej niż tamta. Punktem bowiem wyjścia dla miary ilości może być tylko naturalna płodność. Powinnaby ona wynosić około 8—10 dzieci na rodzinę. Liczby tej jednak nigdy w rzeczywistości nie spostrzeżono jako przeciętnej w krajach, których ruch ludności ujęto statystycznie. Prawa małżeńskie, późne małżeństwa, choroby weneryczne, ograniczania urodzin pod wpływem warunków gospodarczych i kulturalnych wszelkiego rodzaju, działały bowiem zawsze hamująco na urodziny, mierzone w stosunku do płodności naturalnej. Skoro się więc ustali przeciętną ilość dzieci rodzin, stanowiących określoną warstwę ludności, znajdzie się wartości znacznie niższe. Chodzi więc tu nie o stwierdzenie, o ile jedna warstwa rozmnaża się silniej niż inna, lecz o to,
0 ile mniej podpadła ona jeszcze spadkowi uro-<1 z i n.
Odnosi się to zwłaszcza do ludów, w których, jak w krajach zachodnio europejskiego okręgu kulturalnego, rozpowszechniło się ograniczenie ilości dzieci. Warstwy wyższe mają zupełnie wyraźnie mniej dzieci niż niższe, zawody czysto umysłowe mniej, niż inne, bogatsze warstwy mniej niż ubogie, mieszczanie mniej niż wieśniacy.
Znanem zjawiskiem jest wymieranie szlachty. Uważa się to jako samo przez się zrozumiałe, choć właściwie jest rzeczą nienormalną, że wymierają rodziny, zażywające i dziś przed innemi rozmaitych przywilejów i posiadające daleko lepsze niż reszta ludności warunki gospodarcze dla wychowania liczby dzieci, wystarczającej przynajmniej do utrzymania rodzin. Niemniej jednak rodziny szlacheckie wymierają tak szybko prawdopodobnie wskutek późnych małżeństw, bezżenności
1 chorób wenerycznych — że w krajach europejskich szlachta wymarłaby dawno (poza drobnemi resztkami) gdyby nie wynoszono do stanu szlacheckiego ciągle nowych ludzi. Według H. Kleinego1) wypadało w roku 1870 na 2062 żonatych hrabiów nie mniej niż 704 kawalerów starszych ponad 36 lat. Szwedzki statystyk P J. Fahl-b e c k H) zbadał gruntownie zanikanie szwedzkiej szlachty nieuzupeł-nianej przez nobilitację i stwierdził, że w Szwecji od r. 1626 wymarło
H. Kleine, Der Verfall der Adelgeschlechter 3. Aufl. Leipzig 1882. s) P. J. Fa h 1 b ec k. Der Adel Schwedens und Finnlands. Jena 1903.