T
“bruLion" opublikował odtąd m.in. liczne artykuły o narkotykach pisane fachowo i życzliwie dla tych używek (głównie autorstwa Wojciecha Bockenheima), skrajny feminizm, teksty Heinricha Himmlera, oryginały zeznań składanych po marcu 1968 r„ a ostatnio kolorowe fotografie ducha, który objawił się podczas chrztu. Bardzo częstym gatunkiem jest political fiction - np. wizja zamachu stanu w Polsce, opowieść o dobrowolnej inkorporacji Śląska przez Niemcy, reportaż o punkach-emerytach, wreszcie recenzja ze zmyślonego kolejnego filmu Wajdy - “Człowiek z gumy”.
Jednoznaczny jest właściwie tylko sprzeciw wobec komunizmu i postulat rozliczania jego zbrodniarzy. W 1992 r. zaproszeni do udziału w ankiecie tygodnika “Polityka” redaktorzy “bL” odpowiedzą, że z jego dziennikarzami będą rozmawiać dopiero po komunistycznej Norymberdze.
Wizja kultury pop-liberalnej obecna w "bruLionie", kultury opartej na równoważności wszystkich odnajdywanych w niej światów, tu wyrasta przede wszystkim z najciemniejszych stron życia. Wolność odkrywana przez "bruLion", odsłaniając wszelkie tabu, prowadzi, być może wbrew intencjom redaktorów (miejmy przynajmniej taką nadzieję), do przekonania, że jej istotą jest walka każdego z każdym. Wolność pojmowana totalnie miast prowadzić do ogrodu rozkoszy, złamawszy wszelkie pieczęcie, zostawia nas w ogrodzie... koncentracyjnym, by użyć określenia z wiersza Marcina Świetlickiego. Kultura, w której szukamy oparcia, okazuje się pułapką - komentuje krytyk “bruLionu”, redaktor konkurencyjnego “Czasu Kultury”, Rafał Grupiński (“Ex Libris”, nr 22/ 92) dodając, że jedno z najciekawszych jeszcze niedawno pism młodej kultury przechodzi niepokojącą ewolucję i trwoni siły.
Jeszcze w ostatnich numerach podziemnych zaczęły się w “bruLionie” pojawiać materiały związane z polską kulturą alternatywną, tzw. trzecim obiegiem, głównie autorstwa R.Tekielego (do dziś nie przebite przez nikogo najrzetelniejsze raporty o graffiti i fanzinach). Drukowane zaczęły być wywiady z jej weteranami (Pietia Wierzbicki, Paweł Jarodzki, Ponton). Niektórzy aktywiści alternatywni dołączyli - jak lider łódzkich hepenerów i zespołu Big Cyc Krzysztof Skiba - do autorów pisma. Przede wszystkim zaś “bruLion” wchłonął niedobitki TotArtu, zwłaszcza grupę Zlali Mi Się Do Środka, czego przełomowym momentem była publikacja wiersza “flupy z pizdy” Zbigniewa Sajnóga w 1991 r„ która wywołała ostatnią falę protestów przeciw pismu, m.in. Leszka Szarugi (należy sądzić, że odtąd opinia przyzwyczaiła się do bruLionowej strategii skandalu).
Z uznaniem “bL” przez szeroką opinię za pismo skandalistyczne zbiegło się w 1990 r. przyznanie mu nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, ale przede wszystkim rozstrzygnięcie I konkursu na brulion poetycki (wówczas im. Marii Magdaleny Morawskiej, poetki poległej w powstaniu warszawskim, której rodzina ufundowała nagrodę). Nagrody i wyróżnienia przyznano głównie krakowskim poetom, nawiązującym formalnie najczęściej do Franka 0’Hary (Krzysztof Koehler ukuł nawet termin 0’Haryzm). Młodzi twórcy, kiedyś drukowani nieśmiało, na dobre zastąpili stare nazwiska. Ustalona została wówczas wreszcie hierarchia poetycka utożsamiana z pismem, którego wieszczami stali się Marcin Świetlicki i Jacek Podsiadło, obaj odrzucający społeczne obowiązki poezji na rzecz liryki osobistej, wprowadzający do swoich wierszy wulgaryzmy oraz liczne rekwizyty, często z metkami handlowymi.
Jan Błoński porównywał wówczas przełom roku 1989 do 1918 r., a i sam “bruLion" triumfalnie ogłaszał nadejście “nowych skamandrytów”.
Do sztandarowych poetów “bruLionu” dołączyli nieco potem TotArtowcy, przez co do dziś część czytelników kojarzy poetów brulionowych właśnie z wygłupem (a Robert Tekieli był nie tylko Malcolmem McLarenem dla Świetlickiego, ale Sidem Viciousem od zawsze. “bruLion” postrzegany jest dziś często już jako pismo alternatywne, co więcej - znajduje się obecnie w trójmiejskiej anarchistycznej dystrybucji pocztowej “Trująca Fala”).
Ostatnią głośną akcją “bruLionu” była promocja pierwszej serii debiutów poetyckich, wydanej w jednakowych fioletowych okładkach (bez nazwisk, tylko zdjęcia fragmentu twarzy) wiosną 1993 roku. Poeta Filas podpalił pod Pałacem Kultury swój tomik, co sfilmowały telewizyjne “Wiadomości”. Najostrzej zareagował największy jak dotąd apologeta poetów “bruLionu” Piotr Bratkowski w artykule “Terrorysta w piaskownicy” opublikowanym w “Gazecie o Książkach”: Takich indywidualistów nie bierze się do wojska, a jeżeli już ktoś wpada na tak poroniony pomysł, to nie robi z nich wspólnego plutonu. Bo to się nie może udać: w fioletowych mundurkach każdy z nich traci (...) redaktorzy “bruLionu" im starsi, tym w większą postanowili uciec dziecięcość. Wybrali strategię skandalu, fascynacji wszelkim umysłowym śmieciem i kuriozum (...) Tych, których wcześniej przyciągali, teraz kolejno zrażali. I tak stali się sektą, z właściwymi sekcie obsesjami i ograniczeniami myślowymi. Tylko że nadal publikowali dobre wiersze (..) z zewnątrz okopów nie będzie widać, że ta zbudowana enklawa to wielka piaskownica. Skądinąd pokrywałoby się to z zamiarami Tekielego, któryw1991 r. w wywiadzie udzielonym “Gazecie Wyborczej” charakteryzował “bruLion” jako pismo rzeczników gówniażerii.
Mniej więcej w tym czasie od “bruLionu" odłączyła się - wybierając karierę solową
- jego czołowa prozaiczka i swego czasu przedstawicielka w Paryżu Manuela Gretkowska, stwierdzając potem w którymś z wywiadów, że z niego wyrosła. Kolejne tomy wierszy Świetlickiego też ukazywały się już w innych wydawnictwach (choć sam Marcin Ś. znalazł się w stopce pisma).
Po wielkim sukcesie nastąpił wielki zastój. Występujące jako “bruLion.kw” (czytaj
- kwartalnik) pismo od wiosny 1992 do jesieni 1993 r. nie wydało ani jednego numeru, później znów nastąpiła roczna przerwa. “Wiadomości Kulturalne” piórem Kazimierza Koźniewskiego poinformowały nawet o upadku “bruLionu”.
Dopiero pod koniec 1994 r. “bruLion” jako pismo odżył (jak chwalą się redaktorzy "Frondy” w prywatnych rozmowach - pod ich wpływem) i zaczął ukazywać się w miarę regularnie co cztery miesiące. Nowe numery poświęcają wiele miejsca zarówno nowinkom kulturowym (Generacja X, virtual reality, nowe
"t ~s drogi, techno), jak - co jest pewną nowością - chrześcijaństwu; sam Tekieli - zresztą w wywiadzie udzielonym “Frondzie” uważa za podstawę stwierdzenie, że Chrystus był OK.
Tekieli chętnie podkreśla, że robi pismo, któremu “inteligencja ma za złe”. Chwali się, że “bL” przetrwał to, iż próbowano go początkowo zamilczeć. W 1995 r. działo się wręcz przeciwnie - o “bruLionie” i jego autorach pisze się wszędzie, aż autorzy nieco starszego pokolenia (jak Julian Kornhauser i Grzegorz Musiał) stwierdzili, że hałas wokół “bL” jest niesprawiedliwy i za duży, ponieważ o nich samych już się nie pisze (dyskusja na ten temat przetoczyła się przez pierwsze kilkanaście tygodni 1995 r. głównie na łamach “Tygodnika Powszechnego”).
23