104 Jarosław Marek Rymkiewicz
Nu, ja mu wolności brama.
Ja mu róża od Saronu.
Chociaż bardzo bliska zgonu;
Ja konwalia mu pachnąca I wolnością i weselem,.;
la. HI. w. 188-192)
W Śnie srebrnym Salomei miejscem przejścia jest udarowana mocą prze/ duchy i nawiedzana przez krwawe widziadła Salusia. Staje się tym miejscem, kiedy umiera - kiedy umiera, jak dowiadujemy się później, pozornie i kiedy we śnie. co jest śmiercią i w śmierci, co jest snem. zostaje przeniesiona - o tym, już z jej ust. także później się dowiadujemji^łdo „krainy bez brzegu”. Umarła a żywa, jest więc wtedy i tu, i tam; na ziemi, a w niebie. Nad otwartą trumną Salusi — opowiada' o tym Sawa w akcie czwartym — Gruszczyński widzi Chrystusa na krzyżu. Leżąca w trumnie Salusia jest więc niewątpliwie bramą, poza któr'ą znajduje się kraina zbawienia Gruszczyńskiemu jego córka wydaje się w trumnie „aniołów panią". A Sawa mówi, że w trumnie leżała:
[....] anlćliea,
Ubrana jak na batalie Z piekłem ..]
(w. 215-217)
Salusia staje się więc w tej relacji podobna do Matki Bożej: tej, która walcząc z piekłem, ściera głowę węża, a w litaniach jest bramą, 'prze? którą wchodzimy do nieba.
Zdaje się, że moglibyśmy już odpowiedzieć na pierwsze pytanie naszego tekstu. Nim to jednak uczynimy, wróćmy jeszcze na chwilę do tego dwoistego Słowackiego, który w listach do matki zaczął nagle, w latach czterdziestych, całym sobą wojować i .stał się cały i pełny; bo tej przemiany jeszcze nic wyjaśniliśmy. Dwoisty bohater powieści w listach stał się kimś, kto jesl cały i pełny — uprzednio, zresztą świadomie, zapomnieliśmy o tym powiedzieć — z woli Boga. Powtórzmy raz jeszcze znany nam cytat, nieco go tylko poszerzając. Luty 1846: „myślałem o szczęściu moim, o tej pełności serca i ducha, którą czuję w każdej chwili... o tej łasce Boga. która^rodn we mnie świat nowy...” A więc ta pełnia, to poczucie pełni i całości było łaską Boga daną przez Boga. Dana przez Boga, z łaski Boga, była także dwoistość Marka. Judyty, Salomei. I jeszcze jeden cytat z listu do matki musimy przytoczyć. Maj 1848:
Co chciałem, stało się. Pola przyległe pełne są ruchu. Przy ogniskach nabożni pieśni śpiewają. Ofiarują się. Ciała kładą za ducha nieśmiertelność. Boży czas zaczynąją |.. | Ostrzegany byłem przez Boga we wszystkim. Napełniony życiem, rozdający się. gdy potrzehu Na czas wszędzie stawałem. Woła się moja z dopuszczenia Bożego pełnihwt i D 5261
Dwoisty ksiądz Marek i dwoisty don Fernand też się ofiarowali i ciała położyli za ducha nieśmiertelność.Też czynili tak. iak sami chcieli czynić.
I stawało się, co chcieli, a zarazem ich wola była identyczna z wolą Bożą, więc pełniła się z Bożego dopuszczenia.
Ten, kto z łaski Boga* jest dwoisty, byłby więc tożsamy z tym, kto i laski Boga jest cały i pełny? Tak. Słowacki, dwoistego bohatera powieści p listach obdarzając na początku lat czterdziestych poczuciem pełni, nie [przeczy sam sobie: ci dwaj, ten dwoisty i ten poczuciem pełni obdarzony, |ą z sobą tożsami. Słowacki, wprowadzając na scenę swojego teatru dwoiste fcostaci. a jednocześnie kreując w listach do matki postać Słowackiego, który Bałym sobą wojuje, też sobie nie przeczy. Kto z woli Boga jest dwoisty, [ten z woli Boga jest zarazem cały. Kto z woli Boga jest podzielony, ten p woli Boga jest zarazem pełny. Jest bowiem miejscem przejścia, jest Bpo między, i w tym właśnie w tym, właśnie pomiędzy, a nie w którejś u ról i nie poza 'rolami* jest jego cała i pełna istota. Jedność jest dwoistoś-fćią, dwoistość jest jednością.
Ksiądz Marek, ofiarowując się — a może się ofiarować, wiemy, dlatego, fże jest dwoisty — odnajduje jedność: własną i tych, którzy przejdą przez [jiiego jak przez bramę do zbawienia:
Kto tu śmierci jest mojćj przytomny.
Niech widzi jak ręka Boża
Biorąc jeden duch ogromny.
Podnosi cale stworzenie:
lilii W. 670-673}
To już jedna z ostatnich kwestii Księdza Murka. Przedostatnia, wypowiadana przez jednego z żołnierzy Kreczetnikowa, w symbolicznym skrócie [ukazuje perspektywę zbawienia. Na pytanie Puławskiego, co stało się z Kosakowskim. żołnierz Kreczetnikowa odpowiada:
Jak kruk, odlatywał gdzieś z łupem.
A nie wiemy, czy z chorągwią, czy z trupem.
Bo to, co za nim leciało.
Było jak Ogień i ciało,
( #. 740-743)
Diabel-Kosakowski Uwiózł z piekielnego Baru Judytę: nie wiemy, żywą Judytę czy trupa Judyty. Ale uwiózł i coś więcej: coś - jak w tej [kwestii - nieokreślonego, coś, co było .jak ogień i ciało”, a więc. jeśli i tak rzec można, dwoistość samą. Bar, dzięki ofierze księdza Marka, może •&tae się Barem zbawionym, Barem niebiańskim, Barem, gdy dwoistość z niego Bvypędzono, w jedni Bożej bytującym. Ta jednia, co już dwoistością nie jest, nie będzie, jest oczywiście niewysławialna: Ksiądz Marek na lej kwestii i musi się więc skończyć. O nieludzkiej — bo nie będącej dwoistością -rjedni Bożej nic nie da się powiedzieć. I tak ze wszystkim, co nieludzkie: na to słów nie ma, A na co nie ma słów, tego i nie ma. Ale to już nie Słowacki tak wnioskuje. To my wnioskujemy. Co nie dwoiste, co nie podzielone, to nie A co nie nasze, tego nie ma. Wszystko się tu na