— Nie — potrząsnął głową tak gwałtownie, że fala spadla mu na czoło. — Ja się nie nadaje Jestem po prostu niezdolny. Odejdę! Poszukam sobie innej pracy —
ukrył twarz w dłoniach.
Palce miał szczupłe, długie, jak pianista lub ginekolog. Rozbawiło ją to banalne porównanie. Ci młodzi mężczyźni, prawie chłopcy, są tacy nieodporni. Tak łatwo się załamują. W końcu ona jest tu od tego, żeby mu pomóc. Wystraszyła go. Była zbyt surowa. Podeszła do niego i matczynym gestem położyła rękę na ramieniu.
— Niech się pan tak łatwo nie poddaje. Poradzi pan sobie. Zresztą ja pomogę. Niech pan zostanie po godzinach. Przedyskutujemy ten konspekt.
Ukrył uśmiech. Udało się. Tak łatwo.
— Nie, dzisiaj nie mogę, jutro — Irmina sprawdziła cos w kalendarzyku, — A dzisiaj niech pan pójdzie do domu. Wygląda pan mizernie. Trzeba odpocząć i u-ziąć się do pracy.
Wychodząc z gabinetu, uśmiechnął się jak dzieciak, któremu udało się wyłudzić nadprogramowego cukierka. Irmina odruchowo poprawiła włosy. Ten niekontrolowany gest wytrącił ją z równowagi. Nie było co poprawiać. Matka tyle już lat marudziła, że oszpeca się tym strzyżeniem po męsku. Zgoda, nie było to ładne, ale za to wygodne.
I nagle ta spontaniczna tęsknota za kokieteryjnym loczkiem niesfornie opadającym na kaTk czy na czoło. Tylko dlatego, że spędziła kwadrans w towarzystwie młodego samca? Nie, skądże! Jest dla siebie zbyt surowa. Po prostu wzruszył ją ten chłopak. Taki zagubiony i nieporadny. Była taka sama przed ponad dwudziestu laty, gdy jako młodziutka asystentka rozpoczynała swoją pierwszą w życiu pracę. Tyle, że ona była dużo zdolniejsza. Ta myśl wróciła jej dobry nastrój. Za godzinę wykład, trzeba przejrzeć notatki...
Nawet chlupoczące pod nogami kałuże nie zdołały zepsuć jego dobrego humoru. Monika jest genialna Wystarczyło 2robić parę razy maślane oczy, żeby zbić babsko z pantałyku. Chyba nawet nie trzeba się będzie posuwać do ostateczności Staruszce wystarczy, gdy da jej troszkę po matkować.
Postanowił zafundować sobie piwo. Dobre, niemieckie piwko! Nie lubił podrzędnych alkoholi, bylejakich papierosów, nieefektownych kobiet
Tę nie sposób było za taką uznać. Nawet gdy ktoś, tak jak on rościł sobie pretensje do tytułu znawcy. Z powodzeniem mogła się znaleźć na okładce Playboya. A jeszcze lepiej na rozkładówce. Rozebrał ją w myślach. Piersi ma mniejsze niż Monika, ale na pewno bardziej jędrne. Nogi. Wyobraźnia nie była w tym wypadku do niczego potrzebna. Skórzana minispódniczka nawet nie próbowała ukrywać smukłych ud. Mała, okrągła pupka i prowokacyjna talia osy, obciśnięta szerokim skórzanym pasem.
Buzia... Szczerze rozbawił kiedyś swojego ekspryncy-pała stwierdzeniem, że istnieją kobiety, u których najbardziej nieprzyzwoitą częścią ciała jest twarz. Szkoda, że nie mógł mu pokazać tej kociej twarzyczki o lubieżnie
zmrużonych ślepkach i usteczkach układających się w obiecujące kółko.
Z pewnością nie była prostytutką. Rozpoznawał je i unikał. Nie lubił zbytecznych kosztów. Ale nie musiał poznawać biografii kobiety przed pójściem z nią do łóżka.
Nie udawała. Była szczerze oburzona, gdy przysiadł się do jej stolika.
— Czekam na kogoś!
— Wiem. Na mnie. Na mnie czekałaś cale życie.
Zwrot był obrzydliwie banalny, ale zawsze działa) w
połączeniu z wymownym spojrzeniem. Tymczasem dziewczyna zaczęła rozglądać się za kelnerką. Pewnym, władczym gestem wziął ją za rękę.
— Poczekaj, może nie warto...