Ach, przebacz, raz ten jeszcze, drogi wodza cierniu, Lutni w ręku żołnierza żałosnemu brzmieniu!
Nie mogąc innej braciom wypełnić posługi, Wdzięczność, w miarę sił swoich, płacić winna długi.
0 ty! który żyć nie chcąc po wolności zgonie,
Zamiast pomścić się onej — miecz topisz w swym łonie
1 cios matce zadajesz, ugadzając w siebie,
Katonie i5! ja w tym kroku nie poznaję ciebie:
Cożeś twoją rozpaczą dla ojczyzny zrobił?
Zamiast bronić jej swobód, tyś jeszcze je dobił;
Zdaje się, że wolności cios gotując srogi,
Dałyć tę myśl przychylne Cezarowi bogi:
Ona nie tak farsalską zachwiała się stratą,
Ile rozpaczający zaszkodził jej Kato.
Jeśli dość na stoika, że mężnie umiera,
Nie sama wzgarda śmierci robi bohatera.
Gdy czyn Katona z waszym porównywam czynem, Chlubniej być mi Polakiem niżli Rzymianinem.
Krew Katona jest tylko klęską dla współbraci,
Wasze rany zbyt drogo nieprzyjaciel płaci.
Ów — zgon Rzymu przez swoją pieczętuje bliznę,
Z was każdy swoją z sobą unosi ojczyznę,
A nie mając swej ziemi na jedną już stopę,
Mierzy krokiem zwycięskim zdziwioną Europę,
I ten, którego imię zniknęło na karcie,
Dla jednych postrach zemsty, drugim niesie wsparcie.
Tak gdy niegdyś Pers dumny wszystkie siły Wschodu Na zagładę greckiego poruszył narodu,
Tworząc dziwy na ziemnym i wodnym przestworzu, Płynął, gdzie były góry, przechodził po morzu *,
A pomstę swoich przodków mając w przedsięwzięciu,
lł Marek Porcjusz Kato Młodszy (95—46 p.n.e.), obrońca republiki. Po klęsce Pompejusza pod Farsalos udał się do Afryki, do Utyki, gdzie popełnił samobójstwo nie chcąc być świadkiem upadku republiki rzymskiej. Jako filozof był zwolennikiem stoików.
Na jednego Greczyna swych zbroił dziesięciu — Ateńczyk, chcąc odeprzeć napaśnicze tłumy,
Rzuca miasto, ten przedmiot najezdnika dumy,
Łącząc siłę i rozpacz z miłością ojczyzny,
Idzie walczyć z nachodcą 15 wśród morskiej płaszczyzny I ten, co się na ziemi rozgościł był Greka,
Pan tysiąca okrętów, na barce ucieka.
Z równym i wy ojczyznę rzucili zapałem!
Choć szczęście Aten waszym nie było udziałem, Przynajmniej wasza chwała nie jest pośledniejsza:
Los przeciwny szacunku ofiary nie zmniejsza.
Co za widok wspaniały uderza me oczy!
Tam, gdzie Erydan 17 nurty lazurowe toczy,
Gdzie Gallów z Germanami Ren dzieli szeroki I gdzie Tybcr, skrapiając Scypijonów 18 zwłoki, Zazdrosny sławy Rzymu, w swym łonie głębokim Ukrywa twórcze dzieła przed najezdcy okiem *,
I skąd niesyty niegdyś i sławy, i danin,
Jednym berła, a drugim słał pęta Rzymianin,
Który dla swych widoków i wojennych trudów'
Nie znał innej granicy nad pokorę ludów';
Gdzie potem na Trajanów i Tytusów 19 tronie Siadłszy święty rybołów 20 w troistej koronie,
Ze schodów marmurów'ych, na kształt majestatu,
Dwa palce, zamiast berła, pokazywał światu;
Gdzie bystry Dunaj, świadek tylu krwawych bojów, Niesie morzu daninę krajoróżnych zdrojów I gdzie wulkan z swej paszczy czarną lawę ziewa — Wszędzie sztandar zwycięski Sarmatów powiewa;
A wśród ojczystej mowy, stroju, obyczaju,
Zda mi się, że na łonie mego jestem kraju.
I nie prędzej to słodkie omamienie ginie,
** nachodca — najeźdźca.
17 E r y d a n — dawna nazwa Padu.
"Scypionowie — rzymska rodzina patrycjuszów.
» Marek Ulpiusz T r a j a n (98—117 n.e.) i Tytus Flawiusz WTes-pazjan (79—81 n.e.) — cesarze rzymscy.
10 ś w i ę t y rybołów — aluzja do posągu św. Piotra.
141