57
czterma łapami rozrzuaa, za odzienie skolałego zębami wyciąga. Jeśli ten jeszcze oznaki życia daje, jeśli jest nadzieja, iż prędki ratunek mógłby mu je wrócić, a w miarę potrzeby pomoc niedość spiesznie z klasztoru przybywa, pan już sam jeden do-wszelkich znanych odwołuje się sposobów, a psu tylko drogę do domu wskaże. Pies otrzymawszy rozkaz, jednym tchem już jest u klasztornój bramy; szczeka, drapie, wyje, porywa za połę piórwszego co mu otworzy, i najkrótszą drogą prowadzi gdzie potrzeba. Zmrożone ciało na tragach <lo szpitala przeniesione, wszystkie odbiera starania. Jeśli skrzepła krew po żyłach znów krążyć pocznie, jeśli sercu nowy ruch nada, piórwsze jego uczucie jest pewno uczuciem dla zbawców swych wdzięczności. Lecz tćż jedyną to ich zapłatą; żadnćj innćj nie biorą.
Niegdyś mieli oni znaczne dochody, teraz są całkiem ubodzy I Jest tam wprawdzie przy furcie ofwór na jałmużnę: cały to ich dochód; w tej puszce jedyna do opędzenia całorocznych potrzeb nadzieja. Ale nikt nie patrzy ile, i czy kto odchodząc w nią co włożył.
Mogą nie patrzeć, mogą się i nie troszczyć o nic; Bóg pewno nad niemi! A czyż i tu na ziemi znalazłby się kto, coby mógł taką pominąć puszkę, niewypróżniwszy w nią całój kieszeni swojćj?
Gdy zaś staran.a już zapóżne, trudy już daremne, środki bezskuteczne, wtenczas znalezione ciała składają w przygotowanej do tego osobnej budowie. Tara, jakby nowego rodzaju posągi rzędem wokoło ściany, podług daty znalezienia obok siebie stawią, w oczekiwaniu czy ojciec, brat lub svn po które z nich się nie zgłosi, nie przyjdzie je rozpoznać. Ostrość powietrza w stauie zamrożenia je dochowując, od wszelkiego chroń1 zepsucia. Tam ujrzysz młodzieńca z wyrazem rozpaczy; biednego mnicha z uśmiechem na twarzy; matkę z małóm nu ręku dzieckiem, tulącą je do swego zastygłego serca.....tam wszyscy w stroju w jakim znale
zieni zostali, stoją oparci, jakby odpocząwszy, zaraz daićj pójść 1 mieli, jakby mieli dokończyć chwilowo tylko na ustach przerwanych slow.......
Jestto okropne, straszliwe, przerażające.
8
Alpy. T»m i