176
A poniew&ż w tym kraju jak w Dreznio lektyki są w modzie, niechże i dla mnie jakiej zawołają, by mię z tego wyniosła zgiełku! Wcale •;ie: w Neapolu prócz aktorki : akuszerki, nikt lekty ki nie zna; zato na piórwsze skinienie, dziesięć w iększych i mniejszych, jedno i parokonnych koczykow na wyścig lecą, i każdy pyta gdzie pojechać żądasz?
— Zawieź mię gdzie chcesz, wskazując na jeden z nich, odpowiedziałam, gd.icby tylko wiycój świeżego powietrza, a mnićj stuku i hałasu było.
— Więc najlepiej nad brzegiem morza będzie.
Tam wprawdzie powietrza nie brak, stuk kowali mnićj razi; zato długie szeregi budek pod płócienną firanką, przedstawiają ci zbiór wszelkiego rodzaju stworzeń morskich, żywych czy na-pół żywych, które krają w twych oczach, a smaczuie zajadając, głośno cię na te frutti di marę (owoce morskie), na ten ulubiony przysmak zapraszają.
Wpośród tych, inną wyższą postrzegasz budkę. W gierlan-dy z nasnutyeh w sznurek cytryn i pomarańcz, w kwiaty ■ festo-ny ustrojona, widzisz u wierzchu Matki Boskićj obraz, a przed nim dwie zapalone świćczki; mniemasz że to kaplica? a to jest tylko sklep ze świeżą, cytryną zapuszczoną wodą (acqua hmonata), gdzie po wieczerzy z morskich owoców, po napój idą.
Nad samym brzegiem, rzędem wyciągają się jak kafry czarni lazzaroni. Obdarci i nnpół nadzy, każden ma szkaplerz na piersi i długą nakształt fryginriskiej na głowie czapkę! Jedni, głowę pod przewrócony schroniwszy koszyk, śpią jak najsmacznićj, drudzy na murze lub kamieniu jakby na miękkićj sofie leniwie spar-ci, lubieżnym wzrokiem ukochane swe głaszczą morze, z którego tylko co wyszli łub zaraz weń skoczyć mają. Jeżeli w niem znaleźli jaki morski oiooe, jakiego ślimaka, pająka, lub ostrygę, szczęśliwi i syci o nic nie dbają, całemi tylko piersiaro rozkosznym pojąc się powietrzem. Wówczas nie pytuj ich o nic, bo żadnej nie otrzymasz odpowiedzi. Lazzaroni po obiedzie nie znajdzie cię godnym pracy przemówienia słów parę, i tylko ręką < każe żebyś mu dał pokój. Ale zato gdy mu zabrakło, lub prze-