12 Michał Parczewski
życia. Ten niewysoki standard dostrzegali Bizantyjczycy. Według Prokopa z Cezarei Słowianie „życie wiodą twarde jak Massageci [tu: Hunowie] i brudem są okryci stale jak i oni”, a Pseudo-Maurycy stwierdza, że „są bardzo liczni i wytrwali, znoszą łatwo upał, zimno i słotę, niedostatek odzienia i środków do życia ”.
Decyzje dotyczące wspólnoty podejmowano na wiecach plemiennych. Jak pisze Prokop, „Sklawinowie i Antowie nie podlegają władzy jednego człowieka, lecz od dawna żyją w ludowładztwie i dlatego zawsze pomyślne i niepomyślne sprawy załatwiane bywają na ogólnym zgromadzeniu" . Wiecowanie miewało burzliwy przebieg, zważywszy na anarchiczne usposobienie Słowian. Dobitnie wyraził to Pseudo-Maurycy: „ Gdy bowiem zajdzie między nimi różnica zdań, wówczas albo w ogóle nie mogą dojść do zgody, albo nawet jeśli się pogodzą, to postanowienia ich zaraz inni przekroczą, jako że każdy myśli co innego i żaden nie chce ustąpić drugiemu”. Według datowanego na połowę VI w. dzieła nieznanego autora, który w literaturze historycznej występuje pod mianem Pseudo-Cezariusza, Sklawinowie „są zuchwali, samowolni, nie znoszący nad sobą panowania, tak że zabijają nieraz swego wodza i rządcę przy wspólnym posiłku lub w podróży”.
Mamy zatem relacje o naczelnikach i starszyźnie plemiennej u Słowian. Byli to przeważnie drobni przywódcy małych plemion. Pseudo-Maurycy doradzał komendantom bizantyjskim: „Ponieważ mają oni wielu królików, pozostających ze sobą w niezgodzie, dobrze jest pozyskiwać sobie niektórych z nich namową lub darami, zwłaszcza tych, którzy siedzą blisko pogranicza, a na innych się wyprawiać, aby wojna ze wszystkimi nie sprowadziła wśród nich jedności, a nawet jedynowładztwa”. Jednakże „plemiona Sklawów i Antów podobny mają sposób życia oraz postępowania i nawykłe do wolności nie pozwalają się w żaden sposób ujarzmić ani opanować, a szczególnie na własnej ziemi
Słowianie „ nie znają szyku bojowego i nie lubią walczyć w zwartych oddziałach, ani pojawiać się na otwartych i równych miejscach ” (Pseudo-Maurycy). „Stając do walki, na ogól pieszo idą na nieprzyjaciela, mając w ręku tarczę i oszczepy, pancerza natomiast nigdy nie wdziewają. Niektórzy nie mają ani koszuli ani płaszcza, lecz jedynie długie spodnie podkasane aż do kroku i tak stają do walki z wrogiem ”. „Jako broń każdy nosi dwie krótkie włócznie, a niektórzy również tarcze dobre, lecz niewygodne w noszeniu. Używają też drewnianych łuków i drobnych strzał, powleczonych trującą substancją o bardzo niebezpiecznym działaniu” (Pseudo-Maurycy). Z początkiem lat osiemdziesiątych VI w. syryjski autor Jan z Efezu czyni gorzkie spostrzeżenie, iż Słowianie pustoszący północno-zachodnią część Cesarstwa nauczyli się już walczyć lepiej niż Bizantyjczycy. Prymitywni - jak ich określa źródło - najeźdźcy nie ośmielali się wcześniej wysuwać z lasów i miejsc chronionych drzewami oraz nie wiedzieli, co to takiego broń - oprócz używanych w walce dwóch lub trzech oszczepów, służących do miotania.
W pierwszej połowie VI w. Słowianie stali się plagą bałkańskiej części Imperium. Źródła przekazują drastyczne nieraz relacje z licznych najazdów -jak choćby w roku 549/550, gdy dwie liczące 3000 ludzi watahy przeszły Dunaj. Słowianie „odkąd tylko wpadli na ziemią rzymską, mordowali wszystkich, bez różnicy płci i wieku, tak że wszystkie ziemie iliryjskie i trackie pełne były trupów przeważnie niepogrzebanych. Zabijali zaś napotkanych nie mieczem, włócznią ani w żaden inny zwyczajny sposób, lecz osadziwszy silnie w ziemi dobrze zaostrzony pal, z całym rozpędem wsadzali nań nieszczęśników ” albo też „ tłukąc ich bez przerwy pałkami po ciemieniu zabijali jak psy lub żmije albo inne jakieś dzikie zwierzę. Innych jeszcze palili nie szczędząc nikogo, zamknąwszy ich w chatach wraz Z bydłem i owcami, których nie mogli zabrać do swego kraju”. Na koniec „jakby pijani obfitością rozlanej krwi, zdecydowali się brać do niewoli niektórych z tych, co wpadli w ich ręce i pędząc przed sobą nieprzeliczone tłumy powrócili wszyscy do domu ” (Prokop z Cezarei).
Ten i inne opisy dają obraz Słowian dzikich i okrutnych, „a przecież bynajmniej nie są niegodziwi z natury i skłonni do czynienia złego, lecz prostotą obyczajów (...) przypominają Hunów”, jak twierdził Prokop z Cezarei. Uprowadzali w niewolę setki i tysiące ludzi, ale jeńców „nie zatrzymują tak jak inne narody na czas nieograniczony, lecz wyznaczają im określony termin, po którym pozostawia się ich woli, czy zechcą wrócić do swoich za wykupem, czy pozostać na miejscu jako wolni i przyjaciele”, o czym informuje Pseudo-Maurycy. Tenże autor stwierdza, że „dla przybywających do nich są życzliwi i chętnie odprowadzają ich z miejsca na miejsce użyczając im czego potrzebują, a nawet jeśli gość przypadkiem poniesie szkodę skutkiem niedbalstwa podejmującego go, wówczas ten, kto mu go przekazał, wszczyna z nim wojnę, uważając sobie za święty obowiązek pomszczenie gościa ”.
Dzięki Prokopowi mamy wgląd w religię Sklawinów i Antów, dla których „jeden tylko bóg, twórca błyskawicy, jest panem całego świata i składają mu w ofierze woły i wszystkie inne zwierzęta ofiarne. (...) Od-