298 Moralność społeczna
równości, a jednocześnie stwarza własną „czerwoną burżuazję”, umiejętnie podtrzymuje „czarny rynek", nie wtrąca się do rolnictwa i pozostawia przedsiębiorstwom znaczną wolność działania w bezgotówkowych transakcjach wymiennych -wtedy obywatele nie czują się dotkliwie skrępowani, ale rządy państwa socjalistycznego stają się fikcją. Państwo zachowuje wprawdzie swoje nadrzędne uprawnienia, ale z nich nie korzysta. Aferzyści robią w takim kraju wielkie interesy, drżąc na myśl, że państwo może w każdej chwili powrócić do swej paternalistycznej roli rozdawcy dóbr. Nikt więc nie inwestuje w gospodarkę, której przyszłość jest niepewna, i gdy łamanie prawa stało się powszechnym obyczajem. Liberalizm też ulega degradacji, gdy podnosi podatki i wprowadza rozdawnictwo charakterystyczne dla „państwa opiekuńczego". Traci wtedy swoją prężność i konkurencyjność, popada w recesję i przegrywa w międzynarodowej konkurencji. Gdy państwo liberalne wprowadza gwarancje zatrudnienia i wysokie świadczenia społeczne, znaczna część obywateli mówi z dumą o „siatce ochronnej" i propozycje socjalne państwa przyjmowane są jako szczęśliwe połączenie zasad liberalizmu z zasadami egalitaryzmu. Gdy jednak wydatki zaczną przekraczać możliwości budżetu państwowego, świadczenia się kurczą, a ograniczenia wolności pozostają i paraliżują gospodarkę. Liberalizm może prowadzić egalitarną politykę społeczną tylko przez krótki okres dobrej koniunktury. Może więc taką politykę zastosować jako pewien program utylitarny, a nie jako gwarantowane uprawnienie (por. s. 89 i n.).
Możemy zatem powiedzieć, że istnieją dwie koncepcje sprawiedliwości - liberalna i egalitarna. Obie są wiarygodne, lecz nie istnieje między nimi rozwiązanie kompromisowe. Wybór jednej lub drugiej zależy od tego, co uzna się za ważniejsze w życiu społecznym: wolność czy równość. Rawls zdecydował, że wolność, Nielsen - że równość. Dalsze argumenty w tej sprawie nie mają charakteru filozoficznego, tylko polityczny. Wybór nie może być jednak doraźny i tymczasowy, ponieważ kontrowersja dotyczy konstytucji, a nie programu politycznego. Państwo liberalne deklaruje, że nie zagwarantuje pewnych uprawnień - na przykład nie będzie dzielić dochodu narodowego i obsadzać intratnych stanowisk „z klucza". Państwo egalitarne deklaruje, że nie poświęci pewnych celów programowych dla zagwarantowania powszechnych uprawnień dotyczących wolności działania ekonomicznego. Wybór jednego lub drugiego porządku politycznego wydaje się jednak koniecznością. Żaden kraj nie może sobie pozwolić na to, by wygrana jednej lub drugiej partii politycznej pociągała za sobą głębokie przemiany ustrojowe. Radykalne zmiany są wykluczone przez zasadę rządów prawa, a jeśli nastąpią, wywołują trwałe napięcia społeczne i rodzą polityczny chaos.
Społeczeństwo liberalne może być bogate lub biedne, ale musi tolerować znaczne zróżnicowanie dochodu, dzielnice nędzy, ostrą konkurencję i znaczne bezrobocie. Społeczeństwo egalitarne może być mniej lub bardziej despotyczne, ale musi każdemu zapewniać minimum socjalne, jakąś pracę, opiekę medyczną i oświatę. W obu wypadkach sprawiedliwość jest inaczej skonstruowana. „Sklepienie", o którym mówił Hume (por. s. 294), opiera się na czym innym. W liberalizmie konflikt między wolnością i równością jest zawsze rozstrzygany na rzecz wolności; w egalitaryzmie - odwrotnie. Społeczeństwo skłócone, które nie potrafi wybrać żadnej zasady sprawiedliwości lub wybiera obie naraz, nie umie w ogóle żyć wedle zasad „sztucznej cnoty", czyli pozbawia się sprawiedliwości i rezygnuje ze stworzenia czytelnej konstytucji.
\
Obie zasady sprawiedliwości, liberalna i egalitarna, próbują zapewnić wszystkim obywatelom równe szanse startu. Pierwsza oferuje równą wolność, druga równy udział w dobrach i świadczeniach. Czy to wystarczy do usunięcia dyskryminacji? Widzieliśmy, że stworzenie preferencyjnych warunków startu przedstawicielom mniejszości nie rozwiązuje problemu dyskryminacji. Grupy spychane na margines pozostają jako całość w niekorzystnym dla siebie położeniu i tylko nieliczne jednostki potrafią zdobyć wykształcenie i lepsze warunki życia. Czy można jakoś ten proces przyspieszyć? Autorem interesującego rozwiązania był Andrew Carnegie, przemysłowiec i oryginał, jeden z największych bogaczy dziewiętnastowiecznej Ameryki, autor intrygujących, choć dość populistycznych esejów. Jego najpoczytniejsza książka nosi tytuł Ewangelia bogactwa.
Problem naszego wieku to właściwe administrowanie bogactwem w taki sposób, by więzi braterstwa połączyły bogatych i biednych w harmonijnej współzależności. [...] Kontrast między pałacem milionera i chałupą wyrobnika jest miarą zmian, jakie dokonały się w cywilizacji. Nad tą zmianą nie należy ubolewać, lecz przeciwnie, należy ją uznać za całkiem korzystną. To wprost nieodzowne, by dzięki postępowi ludzkości domy pewnych obywateli stawały się siedzibą tego, co najwyższe i najlepsze w literaturze i sztukach, by były przybytkiem wyrafinowania całej cywilizacji. Lepsze to, niżby ich nie było. Lepsza ta nierówność niż powszechna nędza.
(Carnegie 1900: 1-2)
Andrew Carnegie był wiernym uczniem Adama Smitha. Źródło bogactwa widział, jak Smith, w podziale pracy, wykształceniu nowych umiejętności u pracowników i w rozwoju techniki. Dawne społeczeństwo było - jego zdaniem - sztywne, niezmienne i kastowe. Obecne społeczeństwo stwarza każdemu szansę zdobycia fortuny. Ludzie z talentem organizacyjnym, umiejętnością zarządzania i odwagą operowania milionowymi sumami tworzą nowy świat. Komuniści, socjaliści i anarchiści są wrogami cywilizacji. Jej prawdziwymi twórcami i patronami są tylko kapitaliści. Oni tworzą bogactwo i dzięki nim możliwy jest wszelki postęp. Jak powinni wydawać pieniądze?
Istnieją tylko trzy sposoby dysponowania zdobytym bogactwem. Można je pozostawić swoim spadkobiercom, można je przeznaczyć na cele publiczne i można je wydać do końca przed własną śmiercią.
(Carnegie 1900: 8)
Pierwsze rozwiązanie jest najmniej roztropne. Dzieciom zostawia się pieniądze głównie z troski, a nie z miłości. Czy ktoś z miłości do swego syna dałby mu do naprawy antyczny zegar, choćby wiedział, że syn nie umie go naprawić? Z pewnością nie. Podobnie z pieniędzmi. Po co zostawiać pieniądze osobom, które same nie potrafią ich zdobyć? Po co, jeśli potrafią? Żonie i córkom trzeba dać jakieś zabezpieczenie. Można też na start dać coś swym synom. Ale w żadnym razie nie wolno przekazywać bogactwa. Niech raczej syn milionera zrobi coś dla społeczeń-