90
BOŻYDAR L.J. KACZMAREK‘1
Uwzględnianie aspektów terapeutycznych stanowi o specyfice „romantycznego”^ podejścia do neuropsychologii. Nie wolno bowiem zapominać, że ściśle lokalizacyjna^ diagnoza uszkodzeń mózgu straciła na znaczeniu na skutek dynamicznego rozwoju?| technik neuroobrazowania mózgu /że wspomnę jedynie o topografii z wykorzystaniem r|| emisji pozytronowej. Techniki te wszakże nie ukazują skutków, jaki wywiera najpre-^M cyzyjniej nawet zlokalizowane uszkodzenie mózgu na funkcjonowanie psychicznej! i społeczne chorego. Obrazują bowiem pracę mózgu a nie umysłu danego czlowieka. ;| Z tego też względu nie da się przecenić znaczenia badania neuropsychologicznego dla1^ ukierunkowania procesu terapii osób z różnego typu dysfunkcjami mózgowymi. k Myślę też, że jedną z przyczyn, dla której neuropsycholodzy są chętnie widziani' |i także w różnego typu poradniach, jest to, że bliższe poznanie zasad funkcjonowania’|M mózgu uczy pokory i ostrożności w stawianiu diagnozy. Niestety świadomości tej braAfl kuje wielu pracującym w tych poradniach psychologom, którzy w poczuciu calkowi-'t|| tej bezkarności stawiają diagnozy poparte nader wątłymi danymi. Poczucie owej bez-0|| karności wywodzi się z przeświadczenia, że nikt nie będzie przecież otwierał głowy'. || pacjenta, by zweryfikować zakładane uszkodzenie mózgu. Właśnie tego typu postę-^|i powanie budzi przekonanie o niskiej wartości naukowej podejścia klinicznego. A prze~||S cięż jest to jedynie i aż przejaw braku wystarczających kompetencji. Wiadomo prze- :J|g cięż, że najbardziej szkodliwe są działania pełnych zapału i ofiarnych ludzi, którym jjfi brakuje wystarczającej wiedzy i samokrytycyzmu. Przejawy tego znajdujemy również w dziedzinie gospodarki i polityki. 'fil
Sytuację, w jakiej znajduje się psycholog, najlepiej odzwierciedlają słowa Alberta$| Einsteina: „W naszym dążeniu do zrozumienia rzeczywistości jesteśmy trochę po-p| dobni do człowieka, który próbuje zrozumieć mechanizm zamkniętego zegarka. Wi-'|| dzi on tarczę i poruszające się wskazówki, słyszy nawet tykanie, jednakże me zna spo-'|| sobu otworzenia koperty. Może on, jeśli jest pomysłowy, stworzyć sobie pewien ob--|| raz mechanizmu - obraz, który mógłby tłumaczyć wszystkie obserwowane fakty 4(1 nigdy jednak nie może mieć zupełnej pewności, że jest to jedyny obraZj który objawi śnią jego obserwacje” (Einstein i Infeld, 1959, s. 44-45).
O tym, że w dociekaniach dotyczących natury ludzkiej jesteśmy skazani na me-|f tody poznania pośredniego, pamiętać powinien każdy psycholog. Uchroni go to odi| przekonania o bezwzględnej zasadności przyjmowanych przez niego założeń teore-:|| tycznych. Należy z całym naciskiem podkreślić, że nie ma bezpośredniej zależnością między daną funkcją a ściśle określonym ośrodkiem mózgowym. Dlatego uszkodzę-^ nie jednej z jego okolic zawsze wywołuje zaburzenie kilku funkcji, a przebieg jednej $ czynności ulega zakłóceniu na skutek uszkodzeń odmiennych okolic omawianego]|| narządu. Stwarza to konieczność przeprowadzenia jakościowej analizy trudności,||| z jakimi boryka się dany pacjent przy wykonywaniu określonych prób. Nie wolno bo^f wiem zapominać, że żadna z nich nie bada tylko jednej funkcji, jak to naiwnie zakła^l dali twórcy pierwszych testów „organicznych”. Z faktu tego zdają sobie sprawę rów-nież twórcy standaryzowanych testów neuropsychologicznych. Na przykład Good|
| glass i Kapłan (1983) piszą o konieczności dokonania tego typu „wglądu” w celu dotarcia do istoty obserwowanych objawów w podręczniku opisującym bostoński test badania afazji. Skłonił ich do tego fakt, że proponowany przez nich wykres zaburzeń, który wykonuje się w oparciu o dane uzyskane z szeregu pieczołowicie dobranych zadań, ulega zmianom w trakcie procesu rehabilitacji. -
1-
Ę Scjentyczne podejście do psychologii prowadzi do jej depersonalizacji i w konse-;£ kwencji dehumanizacji. Jak wskazywałem wyżej, bezpośredni kontakt psychologa H z drugim człowiekiem (bo przecież nie klientem czy osobnikiem) znacznie uspraw-|| nia przebieg diagnozy, stanowiąc jednocześnie źródło wiedzy dla badającego. Ponadto ograniczenie się jedynie do ilościowej oceny danych klinicznych prowadzi często cło pomyłek diagnostycznych. Wiąże się to nie tylko ze wspomnianą wyżej złożoną zależnością między określonymi czynnościami a ich mózgową reprezentacją, lecz stanowi także wynik prób podejmowanych przez pacjenta w celu przezwyciężenia zaistniałych trudności.
Nakładają się na to różnice indywidualne, które powodują, iż każdy z nas inaczej radzi sobie z postawionym mu zadaniem. Na przykład bardzo inteligentni chorzy z powodzeniem maskują zaburzenia orientacji przestrzennej, wykorzystując doraźnie konstruowane punkty orientacyjnie. Zdarza się również, że wykonują oni te zadania bardzo szybko, co może wprowadzić w błąd mniej doświadczonego diagnostę. Z drugiej strony, wykonanie szeregu prób „na orientację przestrzenną” może ulec zaburzeniu w wyniku nadmiernej impulsywności badanego, lub też znacznego jego spowolnienia wskutek dysfunkcji podkorowych.
Chory człowiek może też odmówić wykonywania stawianych przed nim zadań, zwłaszcza gdy okazują się dla niego zbyt trudne.' Dotyczy to zwłaszcza dzieci. Dlatego testy standaryzowane nadają się jedynie do badania dzieci zdrowych. Jednakże i w przypadku dorosłych piętrzenie trudnych prób może prowadzić do załamania nerwowego. Stąd każdy doświadczony klinicysta starannie selekcjonuje stawiane choremu zadania pamiętając przy tym, by zakończyć badanie próbą, którą pacjent na pewno potrafi wykonać. Nie wolno przecież zapominać, że człowiek jest istotą emocjonalną. Świadczy
W
0 tym chociażby niezwykle rozwinięty układ limbiczny, któiy - jak wskazywałem w innych pracach (Kaczmarek, 1995, 1998a) - pełni także rolę filtra selekcjonującego zarówno informacje docierające do mózgu, jak i przekazywane innym ludziom.
Dlatego należy jeszcze raz podkreślić, że nie tyle sposób opracowywania danych, lecz przede wszystkim waga podejmowanych zagadnień stanowi o wartości badań naukowych. Podstawową zaś zasadą metodologiczną jest dostosowanie metod badania do zaistniałego problemu. To, czy stosować będziemy metody ilościowej, czy jakościowej oceny danych, stanowić powinno rezultat świadomej decyzji badacza
1 winno się wiązać ze sposobem ich zbierania. Oczywistym błędem metodologicz-j||nym jest jakże częste przy obecnej presji środowiska psychologicznego, „doklejanie”