tylko częściowa i że podejście historyczne daje się zastosować także do poziomów podstawowych — chociaż z pewnymi istotnymi trudnościami — a także podejście ściśle naukowe do wyższych poziomów — również ze szczególnymi trudnościami. Pogląd taki nie jest ani zaskakujący, ani paradoksalny, jeśli się zważy, że astronomowie przyznają sami, iż astronomia jest nauką historyczną; że w geologii jest już na pierwszy rzut oka wiele elementów czysto historycznych i że ewolucyjna biologia poczynając od paleontologii poprzez morfologię porównawczą do systematyki otwarcie przyznaje, że jest niczym innym, jak wielką historią życia na ziemi. Dopóki nie wysunie się tu jakichś wyraźnych kontrprzykladów, których — o ile wiem — nie ma, musimy przyjąć, że obie podstawowe metody intelektualnego poznania — naukowa i historyczna — nadają się do zastosowania na wszystkich poziomach zjawisk, chociaż z odmienną szansą powodzenia.
Wykazawszy w sposób błyskotliwy, że tak zwane w dziewiętnastowiecznych Niemczech Geisteswissenschaf-ten były w rzeczywistości dyscyplinami zajmującymi się nie duchem czy duszą, ale kulturą i że de facto ich podejście było czysto historyczne, neokantysta Rickert poprzestał na zbyt uproszczonej dychotomii, rozróżniając kulturę uchwytną historycznie i naturę uchwytną naukowo. Przeciwstawność kultury i natury jest tutaj pozostałością dawnego idealistycznego przeciwstawiania ducha i natury, co z kolei było łagodniejszą i unowocześnioną formą teologicznej opozycji duszy i ciała. Takie ostre przeciwstawienie doprowadziło Rickerta do kompletnego niedoceniania składnika historycznego w nauce astronomii, geologii i biologii.
*
W każdym razie to właśnie zjawiska kulturowe — lub inaczej mówiąc zjawiska dające się ująć w terminach i relacjach kulturowych — stanowią najwyższy poziom naszej hierarchii. Jeżeli twierdzenie takie wydaje się zbyt pochopne w sytuacji, gdy pojęcie kultury zaledwie tak niedawno dotarło do świadomości, możemy zmodyfikować ten pogląd w sposób następujący: kultura stanowi najwyższy poziom spośród dotychczas rozróżnianych. Co do mnie nie mam najmniejszego pojęcia, jaki mógłby być poziom organizacji wyższy od poziomu kultury. Jednakże przyszłe pokolenia mogą mieć jaśniejsze spojrzenie. Na razie jednak zbadajmy, jakie są skutki zajmowania tej pozycji na najwyższym poziomie przez przedmiot naszych rozważań.
Przede wszystkim uznając, że czynniki społeczne i psychosomatyczne stanowią podłoże i wstępny warunek istnienia kultury, dostrzegamy równocześnie ogromny wpływ kultury na zachowanie i działalność poszczególnych ludzi i grup ludzkich. Ten odgórny nacisk jest tak silny, że „natura ludzka” — a więc to, co dane biologicznie, zanim kultura zaczyna działać — została w naukach społecznych zepchnięta na bardzo odległy plan, a w biologii utrzymywana jest raczej dla zasady niż z rzeczywistej potrzeby badawczej. Na ogół—jak wiemy — niższe poziomy warunkują wyższe: życie przebiega zgodnie z prawami fizyko-chemicznymi, a nie odwrotnie itd. Istnieje tutaj zatem pewna anomalia w stosunku do ogólnego schematu, o tyle przynajmniej, o ile ludzki dziedziczny organizm poddaje się indywidualnie lub grupowo działaniu kultury, z jaką przychodzi mu się stykać. Jest rzeczą wątpliwą, czy istnieje jakiś inny przykład tak silnego wpływu czynników pochodzą-
291