358 Problem gatunków mowy
II. WYPOWIEDŹ JAKO JEDNOSTKA
JĘZYKOWEGO POROZUMIEWANIA SIĘ I JEJ ODMIENNOŚĆ OD JEDNOSTEK JĘZYKA (SŁOWA I ZDANIA)
Lingwistyka XIX w., poczynając od Wilhelma von Humboldta, nie kwestionowała wprawdzie komunikatywnej funkcji języka, niemniej jednak usiłowała przesunąć ją na drugi plan, jako coś ubocznego; na pozycję czołową wysuwała zaś funkcję niezależnego od porozumiewania si,ę kształtowania myśli; Taki właśnie sens ma znana formu-. ła Humboldta: „Nawet gdyby w ogóle nie brać pod uwagę potrzeby komunikowania się ludzi między sobą, język i tak byłby dla człowieka niezbędnym warunkiem myślenia, także w sytuacji trwałego' odosobnienia.”111 Inni, na przykład vosslerowcy, wynosili na pierwsze miejsce tak zwaną funkcję ekspresywną. Mimo wszelkich różnic w rozumieniu tej funkcji przez poszczególnych teoretyków, jej istotę 'sprowadzano powszechnie do wyrażania indywidualnego świata mówiącego.t Język był ^wywodzony z dążenia człowieka do * autoekąpresji, fobiektywizacji siebie. (W tej lub innej formie, taką lub inną drogą redukowano jego naturę do duchowej twórczości jednostki. Wprawdzie podkreślało się, i w dalszym ciągu podkreśla, także i inne funkcje . językowe, niemniej jednak symptomatyczne pozostaje niedocenianie,, jeśli nie całkowicie ignorowanie, funkcji komunikatywnej. Język jest rozpatrywany z punktu widzenia mówiącego, niejako jednego mówiącego, z pominięciem koniecznego odniesienia do innych uczestników porozumiewania się. Nawet jeśli rola innego jest uwzględniona, to traktuje się go wyłącznie jako słuchacza, który tylko biernie rozumie mówiącego. Wypowiedź - ciąży ku swemu przedmiotowi (tzn. treści wypowiadanej myśli) i samemu wypowiadającemu. Język, w gruncie rzeczy, wymaga tylko mówiącego — jednego mówiącego — i przedmiotu jego mowy, a jeśli może przy tym służyć jako środek porozumiewania się, to jest to jego funkcja uboczna, nie naruszająca jego istoty. Mówiąc o języku, nie można, oczywiście, ignorować kolektywu językowego, wielości mówiących, ale dla określenia natury języka ów moment nie jest czynnikiem niezbędnym, zdolnym ją wyznaczyć. Czasami (wśród wyznawców „etnopsychologii”) rozpatruje się językowy kolektyw jako swego rodzaju zbiorową osobowość, „ducha narodu” itp., przywiązując do niego ogromne znaczenie. Niemniej także i w tym przypadku wielość mówiących -— innych dla każdego konkretnego podmiotu, nie odgrywa istotnej roli.
Do tej pory językoznawstwo operuje takimi fikcjami jak „słuchający” i „rozumiejący” (partnerzy „mówiącego”), ,}jedr^olity strumień mowy” i in. i Dają one całkowicie fałszywe" wyobrażenie o złożonym, wielostronnym, aktywnym procesie językowego obcowania.*"W wykładach^* z zakresu lingwistyki ogólnej (nawet tak doniosłych, jak de Saussure’a4) często przedstawia się na rysunkowych schematach dwu partnerów kontaktu językowego — mówiącego i słuchającego (odbiorcę mowy), prezentuje się model aktywnych procesów językowych zachodzących po stronie wypowiadającego i odpowiednich biernych procesów przyjmowania i rozumienia ze strony słuchacza. Nie można powiedzieć, że schematy te są kłamliwe, że nie odpowiadają określonym aspektom rzeczywistości. Kiedy jednak uchodzą za realną całość językowego porozumiewania się, wówczas stają się naukową fikcją. W rzeczy samej, słuchacz, odbierając i rozumiejąc znaczenie (językowe) mowy, jednocześnie zajmuje wobec niej aktywną pozycję współodpowiadającą: zgadza się z tą mową lub nie zgadza się (całkowicie lub po części), uzupełnia ją i przekształca, sposobi się do jej wypełnienia itp., a jego postawa współodpowiadająca kształtuje się podczas całego procesu słuchania i rozumienia, od