jak głosił Rousseau, wiecznymi zgłoskami w jego własnym sercu.
Istniały też inne różnice zdań, w które nie ma potrzeby w tym miejscu wnikać. Jednakże tym, co jest wspólne wszystkim tym myślicielom, było przeświadczenie, że cnota w ostatecznym rozrachunku polega na wiedzy, że gdy wiemy, kim jesteśmy, gdy wiemy, czego nam potrzeba i skąd to coś uzyskać i gdy uzyskujemy to najlepszym z dostępnych nam sposobów, nasze życie może być życiem sprawiedliwym, wolnym i pełnym zadowolenia; elementem wspólnym było też przekonanie, że wszystkie cnoty są zgodne ze sobą nawzajem oraz że niemożliwe jest, by odpowiedź na pytanie: „Czy człowiek powinien pragnąć sprawiedliwości?” brzmiała: „Tak”, a także, by odpowiedź na pytanie: „Czy człowiek powinien pragnąć miłosierdzia?” brzmiała: „Tak” i by równocześnie te dwie odpowiedzi okazały się w jakiś sposób ze sobą niezgodne. Równość, wolność, braterstwo muszą być ze sobą zgodne. Miłosierdzie i sprawiedliwość także. Gdyby ktoś twierdził, że prawda może kogoś unieszczęśliwić, należałoby udowodnić, że to jego twierdzenie jest fałszywe. Gdyby ktoś zdołał wykazać, że całkowita wolność nie pozostaje w zgodzie z całkowitą równością, oznaczałoby to, że w jego rozumowaniu tkwi jakieś nieporozumienie — i tak dalej. Było to przekonanie, które żywili wszyscy ci ludzie. Nade wszystko uważali oni, że do tych ogólnych twierdzeń da się dojść niezawodną metodą zastosowaną przez przedstawicieli nauk przyrodniczych w trakcie tworzenia tych nauk będących wielkim tryumfem osiemnastego wieku.
Zanim przejdę do omawiania konkretnej formy, jaką przybrał atak na oświecenie, proszę mi pozwolić wyjaśnić, że w epoce oświecenia pogląd powyższy obowiązywał oczywiście w tym samym stopniu w sferze sztuk co w sferze nauk i etyki. Na przykład teorią estetyczną dominującą w początkach wieku osiemnastego była teoria, w myśl której człowiek powinien stawiać zwierciadło przed naturą. Scharakteryzowana w ten sposób teoria ta wydaje się raczej prymitywna i myląca, a właściwie fałszywa. Bo postawić zwierciadło przed naturą, oznacza po prostu kopiować to, co istnieje. Teoretycy, o których mowa, nie to jednak mieli na myśli, posługując się tym wyrażeniem. Mówiąc „natura”, mieli na myśli życie, a przez życie rozumieli nie to, co człowiek widzi, lecz to, ku czemu, ich zdaniem, życie zmierza; mieli na myśli pewne formy idealne, ku którym dąży wszelkie życie. Bez wątpienia ateński malarz Zeuksis był człowiekiem utalentowanym, skoro namalował winogrona w sposób tak realistyczny, że ptaki przylatywały, by je dziobać. Doskonałym malarzem był także Rafael, skoro namalował złote monety tak wiernie, że oberżysta wziął je za prawdziwe i pozwolił mu oddalić się bez płacenia rachunku. Jednak nie były to najwyższe wzloty ludzkiego geniuszu artystycznego. Najwyższy geniusz artystyczny polegał na stworzeniu — w jakiś sposób — wyobrażenia tego wewnętrznego obiektywnego ideału, do którego dążyła natura i do którego dążył człowiek i na zawarciu — w jakiś sposób — tego ideału w szlachetnym malowidle. Oznaczało to, że istnieje jakiś uniwersalny wzorzec, który artysta potrafi zawrzeć w swoich obrazach, tak jak uczony czy filozof potrafi zawrzeć go w swoich twierdzeniach.
Proszę pozwolić, że zacytuję typowe stwierdzenie Fonte-nelle’a, będącego najbardziej typowym przedstawicielem oświecenia, który prowadził życie bardzo ostrożne i bardzo racjonalne, dzięki czemu dożył setki. Fontenelle mówił: „Dzieło z zakresu polityki, moralności, krytyki, być może nawet dzieło literackie, będzie w sumie doskonalsze, jeżeli wykonają je ręce geometry”. Jest właśnie tak, ponieważ geometra to człowiek, który rozumie racjonalne związki zachodzące pomiędzy rzeczami. Każdy, kto rozumie wzorzec, za którym podąża natura — bo natura jest z całą pewnością bytem racjonalnym, gdyż w przeciwnym razie człowiek nie byłby w stanie w ogóle przedstawić jej sobie czy jej zrozumieć (argumentowano) — a więc każdy, kto rozumie ten wzorzec, potrafi z pewnością z pozornego chaosu i pomieszania natury wydobyć te wieczne zasady, te konieczne
55