związki, które wiążą ze sobą te wieczne i obiektywne elementy, z których składa się świat. Rene Rapin stwierdził w siedemnastym wieku, że poetyka Arystotelesa to jedynie „natura sprowadzona do metody, zdrowy rozsądek sprowadzony do zasady”, a Pope powtórzył to samo, komponując swój słynny dwuwiersz:
Przepisy niezmyślone lecz wcześnie odkryte,
Są naturą ujętą w szranki przyzwoite1.
Taka, mówiąc z grubsza, jest oficjalna osiemnastowieczna doktryna, doktryna, wedle której metodę odkrywa się w samej naturze. Reynolds, być może najbardziej reprezentatywny osiemnastowieczny teoretyk estetyki, a w każdym razie najbardziej typowy angielski teoretyk estetyki, twierdził, że malarz poprawia naturę poprzez nią samą, poprawia jej stan niedoskonały poprzez stan doskonalszy; postrzega abstrakcyjną ideę znajdującą się u podłoża form jako doskonalszą niż jakikolwiek rzeczywisty oryginał. Jest to słynne idealne piękno, dzięki któremu, jak mówi Reynolds, Fidiasz zyskał swą nieśmiertelną sławę. Tak więc, musimy rozumieć, czym jest to, co składa się na ten ideał,
Oświeceniowa koncepcja wygląda następująco. Istnieją pewne osoby, które są wybitniejsze niż pozostałe. Aleksander Wielki jest postacią wspanialszą niż kulawy i ślepy żebrak i dlatego zasługuje ze strony artysty na więcej niż żebrak, który jest tylko przypadkowym tworem natury. Natura dąży do doskonałości. A my wiemy, czym jest doskonałość — dzięki pewnemu posiadanemu przez nas wewnętrznemu zmysłowi, który podpowiada nam, co jest normą, a co jest nienormalne, co jest ideałem, a co jest odstępstwem od tego ideału. Dlatego, powiada bardzo stanowczo Reynolds, gdyby Aleksander Wielki był przypadkowo człowiekiem niskiego wzrostu, nie powinniśmy go takim przedstawiać. Bernini nie powinien był w żadnym wypadku pozwolić Dawidowi na przygryzanie dolnej wargi, bo jest to wyraz twarzy właściwy dla kogoś niskiego pochodzenia, a niewłaściwy dla postaci o statusie królewskim. Jeżeli święty Paweł — jak głoszą przekazy — był człowiekiem wyglądającym niepozornie, to Rafael miał rację, nie przedstawiając go takim. Perrault, piszący pod koniec siedemnastego wieku, twierdzi, że to wielka szkoda, iż Homer pozwala swym bohaterom zbytnio się spoufalać ze świniarzami. Sądzę, że nie chce on przez to powiedzieć, iż bohaterowie Homera, czy też ich pierwowzory, nie spoufalali się ze świniarzami, tak jak to przedstawia Homer. Oni to prawdopodobnie czynili; rzecz polega jednak na tym, że nie powinni byli tego czynić. Zadaniem malarza nie jest po prostu realistyczne odwzorowanie tego, co istnieje — a to właśnie zbyt często czynią Holendrzy, czego skutkiem jest fakt, że świat przepełnia pewna liczba kopii bytów, co do których nie istnieje wcale potrzeba, by w ogóle istniały.
Celem malarstwa jest informowanie poszukującego intelektu lub poszukującej duszy, do czego dąży natura. Natura dąży do piękna i doskonałości. Wszyscy ci ludzie w to wierzyli. Natura mogła nie osiągnąć tych ideałów, widoczne jest zwłaszcza, że nie osiągnął ich człowiek. Ale badając naturę, dostrzegamy ogólny kierunek, w którym ona zdąża. Widzimy, czym jest to, co stara się ona wytworzyć. Dostrzegamy różnice pomiędzy skarłowaciałym dębem a dębem w pełni wyrośniętym; wiemy, kiedy należy go nazwać skarłowaciałym, wiemy, że dąb skarłowaciały to taki, który nie stał się tym, czym miał się stać — sam z siebie, czy też z natury.
I podobnie: istnieją obiektywne ideały piękna, wielkości duchowej, elegancji, mądrości, a zadaniem pisarzy, filozofów, kaznodziejów, malarzy, rzeźbiarzy — także kompozytorów — jest w jakiś sposób nam je przekazać. Tak wygląda powszechnie uznawana oświeceniowa koncepcja.
Johann Joachim Winckelmann, najoryginalniejszy ze wszystkich osiemnastowiecznych teoretyków estetyki, który zapoczątkował ową namiętną nostalgiczną skłonność do sztu-
57
Alexander Pope, Wiersz o hytyce, część I, w: Wybór poezyi Aleksandra Popa wierszem z angielskiego przełożonych przez Ludwika Kamińskie-go, Warszawa 1822, s. 123 (przyp. tłum.).