innych narodów grających główne role na światowej scenie*. Na tym tle w Niemczech zakorzenił się głęboko ruch piety-styczny, będący w rzeczywistości pierwotnym rdzeniem romantyzmu. Pietyzm był odłamem luteranizmu i polegał na
* W październiku roku 1967 Berlin otrzymał list od I. Berza, którego autor kwestionował te uwagi na temat Bacha. Odpowiadając na ten list, 30 października 1967 roku, Berlin napisał: „Oczywiście, to, co powiedziałem, było ujęciem zbyt szerokim, jak to się zdarza w tego rodzaju wykładach, i w druku nie wypowiedziałbym się w ten sposób [...]. Bach, jak pan słusznie zauważa, komponował muzykę dworską w Weimarze, Kóthen i tak dalej, i był zachwycony, gdy król zaprosił go do Berlina, z wielkim szacunkiem odniósł się do królewskiego tematu, na który następnie napisał owe słynne wariacje [...]. Nie należy też Wariacji Goldbergowskich uważać za muzykę penetrującą głębie ludzkiej duszy. Wszystko to jest prawda.
Ja pragnąłem jednak powiedzieć, że większość kompozycji Bacha powstała w atmosferze pobożności; że istniała wówczas tradycja religijnego wpatrzenia w siebie, za pośrednictwem której Niemcy w znacznym stopniu izolowali się od powierzchowności zewnętrznego świata, od jego blichtru, od dążenia do światowej sławy i całego splendoru tak charakterystycznego dla Francji, a nawet dla Włoch; że sam Bach nigdy nie zachowywał się tak, jakby sądził, iż jest postacią wielką i dominującą w świecie ówczesnej muzyki, jakby sądził, że jest prawdopodobne, iż jego utwory będą w przyszłości grane na dworach włoskich czy francuskich — w tym sensie, w jakim Rameau sądził tak o sobie; chciałem też powiedzieć, że Bach — w przeciwieństwie do Rameau — nie był w swoich własnych oczach pionierem, innowatorem i prawodawcą dla innych; że był bardzo zadowolony, gdy jego utwory grano w jego własnym mieście albo na dworach niemieckich książąt; że, innymi słowy, jego świat był społecznie (ale oczywiście nie emocjonalnie czy artystycznie) ograniczony — w sposób, w jaki nie był ograniczony świat paryżan. Jest to wielka ironia losu, ponieważ, jak pan słusznie mówi, ten wybitny geniusz, geniusz porównywalny z Szekspirem lub Dan-tem, naprawdę przekraczał swoją własną epokę. Jest on wielkim luminarzem ludzkiej cywilizacji — w sensie, w jakim wszyscy Francuzi nimi nie byli. Krótko mówiąc, chciałem jedynie powiedzieć, że Bach, tak jak inni Niemcy tamtej epoki, był skromny, jeżeli chodzi o ambicje i że to właśnie było zarówno skutkiem, jak i przyczyną owego zwrócenia się ku wnętrzu, które zaowocowało tak fantastycznymi rezultatami duchowej natury wyrosłymi nie z czego innego jak z przygnębienia wynikającego z niemieckiego prowin-cjonalizmu i braku poczucia, że jest się ważnym w światowej skali, które były obecne w tym kraju w wieku osiemnastym”.
skrupulatnym studiowaniu Biblii i głębokim szacunku dla osobistego związku człowieka z Bogiem. Stąd nacisk na życie duchowe, pogarda dla uczoności, pogarda dla rytuału i formy, pogarda dla pompy i ceremonii, a także ogromny nacisk na indywidualny związek pojedynczej cierpiącej duszy ludzkiej z jej Stwórcą. Spener, Francke, Zinzendorf, Arnold — wszyscy ci inicjatorzy ruchu pietystycznego zdołali zapewnić pocieszenie i ocalenie ogromnej liczbie uciemiężonych w sensie społecznym i pognębionych w sensie politycznym istot ludzkich. To, co wówczas nastąpiło, było rodzajem wycofania się w głąb. Niekiedy w historii ludzkości zdarza się — choć paralele bywają niebezpieczne — otóż niekiedy zdarza się, że gdy zostanie zablokowana naturalna droga prowadząca do ludzkiego spełnienia, ludzie wycofują się w siebie, zaczynają się zajmować sobą i próbują stworzyć sobie w sensie wewnętrznym ten świat, którego jakiś zły los odmówił im w sensie zewnętrznym. Właśnie to miało z całą pewnością miejsce w starożytnej Grecji, gdy Aleksander Wielki zaczął niszczyć miasta-państwa. Wtedy to stoicy i epikurejczycy zaczęli głosić nową moralność osobistego zbawienia, która przybrała formę twierdzenia, że polityka jest nieważna, że życie obywatelskie jest nieważne, że wszystkie wielkie ideały wyznawane przez Peryklesa i Demostenesa, przez Platona i Arystotelesa są bez znaczenia, że są niczym w porównaniu z palącą potrzebą osobistego indywidualnego zbawienia.
Były to kwaśne winogrona w nader wspaniałej formie. Jeżeli nie możesz dostać od świata tego, czego naprawdę chcesz, to musisz się nauczyć tego nie pragnąć. Jeżeli nie możesz otrzymać tego, czego pragniesz, musisz się nauczyć pragnąć tego, co możesz otrzymać. Jest to nader często spotykana forma duchowego wycofania się w głąb, do swego rodzaju wewnętrznej cytadeli, w której człowiek próbuje zamknąć się przed całym przerażającym złem świata. Władca mojej prowincji — książę — konfiskuje moją ziemię, więc nie chcę mieć ziemi na własność. Książę nie chce dać mi wysokiego stanowiska — uznaję zatem, że stanowiska są dla
69