przeciwnego. Inni krytycy natomiast zarzucą nam być może, że przypisujemy zbyt wielkie znaczenie kwestii takiego czy innego używania słów; jest przecież rzeczą obojętną — powiedzą — czy jakieś zdarzenie nazwiemy wysoce nieprawdopodobnym, czy też wyrazimy się inaczej mówiąc, że zdarzenie to na pewno nie wystąpi. Mnie się natomiast wydaje, że należy wyrażać się w sposób maksymalnie jasny, a wyrażenie takie, jak „wysoce nieprawdopodobny”, czy jakiekolwiek inne podobne sformułowanie, może wywołać zamęt pojęciowy i sprzyjać rozpowszechnianiu się mylnych wyobrażeń.
Mówiąc o obiektywnym charakterze pewności, chcemy wyrazić fakt następujący: gdyby ktoś,
kto zasługuje na zaufanie, oznajmił nam, że zaobserwował pewne zjawisko, które myśmy uznali z całkowitą pewnością za niemożliwe, #to -bylibyśmy przekonani, że zjawisko to doszło do skutku za sprawą jakiegoś tricku. Czy wykrycie takiego tricku leży w granicach naszych możliwości — to zależy oczywiście od środków, jakimi rozporządzalibyśmy przystępując do szczegółowej analizy warunków, w których doszło do skutku owo nieoczekiwane dla nas zjawisko.
(56) zagadnienia życia
Kończąc warto, jak sądzę, poświęcić kilka słów zagadnieniu, które właściwie wykracza poza ramy tej książki, którego pominięcie jednak niejeden Czytelnik uznałby może za niedopatrzenie. Mam na myśli problem pojawienia się życia na naszej planecie (i ewentualnie na innych planetach); chodzi mianowicie o to, na ile prawdopodobna jest hipoteza, że pojawienie się życia było dziełem przypadku. Jeżeli wydaje mi się, że problem ten wykracza poza właściwą tematykę naszych rozważań, a to dlatego, że prawdopodobieństwo,
0 którym mowa, jest nazbyt złożone, abyśmy mogli z grubsza chociażby obliczyć jego wartość liczbową. Właśnie tę ostatnią sprawę chciałbym tu krótko wyjaśnić.
Obliczaliśmy poprzednio prawdopodobieństwo odtworzenia drogą czystego przypadku jakiegoś jednotomowego czy wielotomowego dzieła literackiego; pozwolimy sobie stwierdzić tutaj ów banalny fakt, że skoro dzieło to zostało kiedyś wydrukowane, to oczywiście musiało ono powstać pewnego dnia w mózgu człowieka; mózg ludzki musi zatem być jeszcze bardziej złożony aniżeli ów poszczególny wytwór jego działalności. Czy nie można wyciągnąć stąd wniosku, że prawdopodobieństwo powstania mózgu jako wytworu ślepych sił_ przypadku jest jeszcze bardziej znikome niż prawdopodobieństwo cudu daktylogra-ficznego?
Niewątpliwie, tak właśnie rzecz by się miała, gdyby chodziło o to, czy można w rzeczywistości stworzyć mózg ludzki łącząc z sobą w sposób losowy pewną liczbę ciał prostych. Ale problem powstania życia- przedstawia się nieco inaczej. Powszechnie przyjmuje się, że istoty żywe są rezultatem długiej ewolucji prowadzącej od organizmów najprostszych do coraz bardziej złożonych
1 że przebieg tej ewolucji wyznaczają pewne określone właściwości materii ożywionej, co wyklucza przypuszczenie, jakoby ewolucją świata organicznego rządziły prawa przypadku. Niektóre spośród tych właściwości materii żywej odnajdujemy również w pewnych postaciach materii nieożywionej, takich jak kryształy. Nie wydaje się, iżby można było zastosować prawa rachunku prawdopodobieństwa do zjawiska tworzenia się kryształów z mniej lub bardziej przesyconego roztworu. A jeśli już próbować ująć to zagadnienie w terminach prawdopodobieństwa, to w każdym razie nie można nie uwzględniać pewnych niewątpliwych właściwości materii, które ułatwiają proces krystalizacji.
123