Można by więc powiedzieć, że nasza fizyka tym różni się przecie wszystkim od fizyki starożytnych, że nieograniczenie rozkłada czas. Dla starożytnych czas zawiera tyleż okresów niepodzielnych, ile nasze przyrodzone postrzeganie i nasza mowa wykrawają z niego faktów kolejnych, posiadających rodzaj indywidualności. Dlatego też każdy z tych faktów dopuszcza w ich oczach jedno tylko określenie lub jeden opis ogólny. Jeżeli przy jego opisywaniu zostanie się doprowadzonym do rozróżnienia w nim różnych faz, będzie się miało kilka faktów zamiast jednego, kilka okresów niepodzielnych zamiast jednego jedynego okresu; ale zawsze czas zostanie podzielony na okresy oznaczone i zawsze ten sposób podziału zostanie narzucony duchowi przez pozorne przełomy rzeczywistości, dające się porównać z dojrzeniem płciowym, przez pozorne nagłe pojawianie się nowej formy. Przeciwnie zaś, dla Keplera lub Galileusza czas nie jest podzielony obiektywnie w taki lub w inny sposób przez zapełniającą go treść. Kie posiada naturalnych rozczłonkowali. Możemy, powinniśmy go dzielić, jak nam się podoba. Wszystkie chwile są równic ważne. Żadna nie ma prawa przypisywać sobie znaczenia chwili przedstawiającej inne lub panującej nad innymi. A więc znamy zmianę tylko wtedy, gdy umiemy oznaczyć, co się z nią dzieje w jakim bądź dowolnym jej momencie.
Różnica jest głęboka. Jest nawet skrajna z pewnej strony. Ale z tego punktu widzenia, z którego ją rozpatrujemy, jest to różnica stopnia raczej niż istoty. Duch ludzki przeszedł od pierwszego rodzaju poznania do drugiego przez stopniowe doskonalenie, poszukując po prostu wyższej ścisłości. Między tymi dwiema naukami zachodzi ten sam stosunek, co między zauważaniem faz pewnego ruchu przez oko a daleko zupełniejszym zapisywaniem tych faz przez fotografię migawkową. Ten sam mechanizm kinematograficzny działa w obu wypadkach, ale osiąga w drugim ścisłość, której nie może posiadać w pierwszym. W galopie konia nasze oko postrzega przede wszystkim pewną postawę swoistą, istotną, a raczej schematyczną, pewną formę, która zdaje się promieniować na cały okres i zapełniać tym sposobem jakiś czas galopu: tę to postawę rzeźba utrwaliła na fryzach Partenonu. Ale fotografia migawkowa wyosabnia jaki bądź dowolny moment; stawia je wszystkie w równym rzędzie, i tym sposobem galop konia rozpada się dla niej na dowolnie wielką ' liczbę postaw kolejnych, zamiast się zebrać w jednej jedynej postawie, jaśniejącej w pewnej uprzywilejowanej chwili i oświetlającej cały okres.
Z tej różnicy pierwotnej wypływają wszystkie inne. Nauka, rozpatrująca kolejno niepodzielne okresy trwania, widzi tylko fazy następujące po fazach, formy zastępowane przez formy: zadowala się opisem jakościowym przedmiotów, które upodabnia do istot organicznych. Ale gdy się bada, co zachodzi wewnątrz jednego z tych okresów w jakimkolwiek momencie cza-
su, ma się zupełnie co innego na widoku: zmiany wytwarzające się z chwili na chwilę w myśl założenia nie są już zmianami jakości; są to już, wobec tego, przemiany ilościowe - bądź zjawiska samego, bądź jego części elementarnych. Słusznie więc powiedziano, że nauka nowożytna odbija od nauki starożytnej z tego względu, iż odnosi się do wielkości i stawia sobie za cel przede wszystkim ich mierzenie. Starożytni już dokonywali eksperymentów, a z drugiej strony Kepler nie posługiwał się eksperymentem, we właściwym znaczeniu tego słowa, dla odkrycia prawa, które jest typem wiedzy naukowej, jak my ją pojmujemy. Naszą naukę odróżnia nie to, że dokonywa eksperymentów, ale że dokonywa eksperymentów i w ogóle pracuje tylko w celu mierzenia.
Dlatego też słusznie znowu powiedziano, że nauka starożytna odnosiła się do pojęć, gdy tymczasem nauka nowożytna poszukuje p r a w, stosunków stałych pomiędzy wielkościami zmiennymi. Pojęcie okrężności wystarczało Arystotelesowi dla określenia ruchu ciał niebieskich. Ale Kepler nie uważałby, że zdał sprawę z ruchu planet, nawet za pomocą dokładniejszego pojęcia formy eliptycznej. Potrzebował on prawa, to znaczy stosunku stałego między zmianami ilościowymi dwóch lub. kilku elementów ruchu planetarnego.
W każdym razie jednak są to tylko wyniki, to znaczy różnice wypływające z różnicy podstawowej. Mogło się zdarzyć przypadkowo starożytnym, że posługiwali się eksperymentem w celu mierzenia, jak również, że wykryli jakieś prawo, orzekające istnienie stosunku stałego między wielkościami. Zasada Archimedesa jest prawdziwym prawem eksperymentalnym. Wprowadza do rachunku trzy wielkości zmienne: objętość* ciała, gęstość płynu, w którym zostaje ono pogrążone, ciśnienie z dołu do góry, któremu podlega. I ostatecznie orzeka naprawdę, że jeden z tych trzech członów jest funkcją dwu pozostałych.
Różnicy zasadniczej, pierwotnej, należy więc szukać gdzie indziej. Jest to ta sama, którąśmy najprzód wskazali. Nauka starożytnych jest statyczna. Albo rozpatruje badaną zmianę jako jedną całość, albo też, jeśli ją dzieli na okresy, czyni z każdego z tych okresów z kolei całość osobną: to znaczy, że nie uwzględnia czasu. Ale nauka nowożytna utworzyła się dokoła odkryć Galileusza i Keplera, które jej od razu dostarczyły wzoru. A cóż mówią prawa Keplera? Ustanawiają one pewien stosunek między lukami zakreślonymi przez heliocentryczny promień-wektor planety a czasem, użytym na ich zakreślenie, między wielką osią orbity a czasem użytym na jej przebieżenie. Jakie było główne odkrycie Galileusza? Prawo, które kojarzyło przestrzeń przebieżoną przez ciało spadające z czasem zajętym przez spadanie. Idźmy dalej. Na czym polegało pierwsze z wielkich przekształceń geometrii w czasach nowożytnych? Na wprowadzeniu, pod osłonką wprawdzie, czasu i ru-
263