gom modyfikacyjnym. Musiał on zostać przystosowany do ogólnego schematu wierzeń ludowych. Tak św. Michał został niejako „zmuszony" do odegrania ważnej roli w stworzeniu świata. Utracił przy tym swój sens ideologiczny i z symbolu zwyciężającego chrześcijaństwa stał się tylko istotą piorunowładną, utożsamianą często ze św. Eliaszem. Rezultat działalności duchowieństwa — jeśli taka miała istotnie miejsce — był więc co najmniej połowiczny.
Dodajmy, że przenoszenie wiary w Żmija w odległe czasy nie jest oparte li tylko na przyjętym poprzednio założeniu. Już znajomość nazwy „Żmij” wśród wszystkich ludów słowiańskich mówi sama za siebie. Wiadomo poza tym z całą pewnością, że przynajmniej na terenach naszych wschodnich sąsiadów istotę tę znano doskonale. W tamtejszych księgach, pochodzących z późnego średniowiecza, przetrwały liczne wzmianki o ognistym Żmiju. Najwidoczniej wówczas także kojarzono go z błyskawicami, skoro przy okazji wyjaśniano, że ich przyczyną nie jest żaden „przeklęty Żmij", lecz trzepot skrzydeł anielskich.
Zapewne i w innych źródłach historycznych znaleźć by można niemało podobnych wzmianek. Jeszcze w wydanym w Krakowie Kalendarzu na rok 1746 wspomniano o widzianym na niebie „smoku” ognistym, „miecze i dziwne straszydła z siebie wypuszczającym, który potem niby na ziemię spadł".
Istnieją więc podstawy, by przypuszczać, że Słowianie posiadali ongiś mit kosmogoniczny zbliżony do tego, który zachowała tradycja ludowa do początku XX wieku, chociaż ów mit pierwotny był zapewne nieporównanie bogatszy pod względem fabularnym. Nie sposób przytaczać wszystkich śladów na to wskazujących. Dość znamiennym jednak przykładem służy wspomniana już poprzednio legenda o św. Jerzym.
46