po niebie i bijąc go kijami zmuszali do wypuszczenia wody.
Pośród cech upodabniających płanetniki do demonów wodnych nie brak ich powiązania z księżycem. Wylegują się oni do miesiączka na brzegu stawiska, a gdy nadchodzą ludzie, chowają się na dno.
W okolicach Babiej Góry zanotowano podanie, które rzuca zupełnie nowe światło na związek płanetników z księżycem, podając równocześnie zupełnie odmienną, trzecią już wersją ich pochodzenia. Przytoczmy tę ciekawą opowieść w całości, gdyż nawiązuje ona ponadto do mitu kosmogonicznego i nie można wykluczyć, że zawiera wierzenia bardzo archaiczne, według których płanetniki to nie demony powstałe z dusz ludzi, jak niemal powszechnie utrzymywano w XIX wieku, lecz istoty mityczne.
Jak Paniezus stworzył Jadama i Jewę, djeboł tez chciał se stworzyć ludzi, ale nie miał do tego pary (siły). Widział, ze się to robi z gliny, cłeka, no i pomyślał se, ze i on to potrefi. Myśli se: „Stworzyłeś ty dwoje, to ja ci na psią złość stworzę dwanaście i to samyk chłopów, zęby się bela komu nie dali”. Narobił ci gliny w dołku, no i nalepił ludzi. Postawił ik przed chałpą, zęby obeschli, bo będą silniejsi, jak uskną. Widział, ze Paniezus dmuchał na Jadama, no i on zacon dmuchać na tyk ludzi, zęby się ożywili. Ale nie chciał Paniezus, zęby djeboł odnosił tryjonfy i nie pozwolił na to. Djeboł goni i goni wedle nich, a tu ani rus, zęby się 'który uzywił. Uozgnie-wał się djeboł i kopnon jednego; a ze ten był z gliny i usknori juz na słońcu, więc mu noga odpadła. Akurat na ten cas wypadła wojna w niebie między djebłami a janiołami; djebły przegrały i św. Michał ich wegnał do piekła. Musiał ci nie-boracek i ten djeboł rusać do samego piekła, a ci ludzie co ich narobił, dostali (zostali) na słońcu. Paniejezus se potem myśli: „Skoda zęby mieli zmarnieć!” Bo trza wiedzieć, ze djeboł był dobry majster i śwarnie ich ulepił. Trzeba ich ożywić. Ożywił ich więc, ale temu bez nogi nic na tę nogę nie pomóg. Dostał się taki kulawy na wiecność. „Cóz tu z wami zrobić? — myśli se Paniezus — do piekła nie ma za co
115