i „tuła się po świecie między ludźmi”. W hordzie czartów wyekspediowanych do Polski, a także „do Rusi, do Litwy, do Moskwy i wszędzie na północy” znalazły się między innymi diabły o słowiańskich i dobrze nam znanych nazwach: Latawiec, Pożar, Wicher, Szczebiot, Odmieniec, Wilkołak, Dyngus (!) oraz diablice: między innymi Dziewanna, Marzanna, Wenda i Jędza. Jak trudno jednak orzekać cokolwiek o pochodzeniu demonów niech świadczy ów Latawiec, którego wedle Postępku prawa czartowskiego... uznać Iby można za demona pochodzenia słowiańskiego, podczas gdy w wydanym w 1579 roku Wykładzie katechizmu Kościoła krze-ścijańskiego z Pism świętych ks. Paweł Gilowski wspominając Latawca powołuje się na autorytet św. Augustyna, który w De ciuitate Dei pisał o nim:
Pospolita jest powieść i doświadczona od wielu, jeszcze od tych, którzy tego sami doświadczyli albo byli mogili isami doświadczyć, o których powieści wątpić nie godzi się, iże są latawce, nagrawacze bialychgłów, którzy sprawy grube miewają z niewiastami, o których sprawach wiele ich twierdziło, tak iże temu miesca nie dawać jest wielkie głupstwo. Wszakże co o nich plotą ludzie, żeby latawcy mieli wychodzić z dziatek z grobów, które w żywocie z matkami umierają i pochowane bywają, toć babski wymysł a obmówka szatańska [...].
Tak więc ówcześni pisarze, teologowie i pospolite duchowieństwo gotowi byli uznać istnienie na przykład latawców za jedną z wielu form przybieranych przez diabły, kwestionowali jednak stanowczo ludowe o nich wierzenia. Sprzyjało to niewątpliwie zatracaniu przez demony cech szczególnych i zlewaniu się ich w jedną, mało zróżnicowaną rzeszę pobratymców Lucypera.
I choć, jak widzieliśmy, pochodzenie samego Latawca nie jest bynajmniej oczywiste, to tenże ksiądz Gilowski zalicza do diabłów istoty bez wątpienia słowiańskie. Należą do nich: „ziemscy skryatkowie, domowe ubożę-
103