DSC00075 (6)

DSC00075 (6)



52 ERWIN PANOFSKY

u- 32 wież, Reims podobnie jak Laon — siedem i dopiero w Amiens przywrócono U. 33 układ z dwiema tylko wieżami w fasadzie.

Podobnie „ostateczne rozwiązanie” kompozycji nawy implikowało ii. ał—37 w rzucie poziomym następstwo jednolitych podłużnych czterodzielnych *■ sklepień i jednolitych rozczłonkowanych filarów, zaś w elewacji ściany trójkondygnacjowe następstwo arkad, triforiów i strefy okien. Raz jeszcze wydawałoby się, że rozwiązanie takie mogłoby być osiągnięte przez posuwanie się naprzód prostą drogą od takich pierwowzorów wczesnego ii. 34 XII w., jak St-fitienne w Beauvais czy Lessay w Normandii. A jednak wszystkie większe budowle przed Soissons i Chartres ukazują szcściodziel-łl. 35 ne sklepienie rozpięte nad monocylindrycznymi filarami, a nawet powracają do przestarzałego sytemu alternacyjnego. Elewacja ściany tych budowli ukazuje empory, które w budowlach powstałych po Noyon wystę-il. 35 pują obok triforiów (czy też — jak w Notre-Dame w Paryżu — ich odpowiedników) w ramach układu czterokondygnacjowego.48 Spoglądając wstecz łatwo jest dostrzec, że to, co wydawało się dowolnym odstępstwem od prostej drogi, w rzeczywistości było nieodzownym warunkiem „ostatecznego” rozwiązania. Gdyby w Laon nie wprowadzono grupy wielowie-żowej, nie można byłoby osiągnąć równowagi pomiędzy tendencjami centralnymi a podłużnymi, a tym bardziej ujednolicenia rozwiniętej części wschodniej z równie rozwiniętym trójdzielnym transeptem. Gdyby nie przyjęto sklepienia sześciodzielnego i czterokondygnacjowej elewacji, nie można byłoby pogodzić ideału jednolitego postępowania od zachodu ku wschodowi z ideałami przejrzystości i wertykalizmu. W obydwu przypadkach „ostateczne" rozwiązania zostały osiągnięte poprzez PRZYJĘCIE I OSTATECZNE POGODZENIE SPRZECZNYCH EWENTUALNOŚCI.4* Dochodzimy tu do drugiej podstawowej zasady scholastyki. I podobnie jak pierwsza z nich — mcnifestatio — pomogła nam zrozumieć oblicze klasycznego gotyku, tak też druga — concordantia — może dopomóc w zrozumieniu powstania tego stylu.

Wszystko, co ludzie wieków średnich wiedzieli o Objawieniu, i wiele z tego, co uznawali za prawdę w innych materiach, przekazywane im było przez autorytety (auctoritates): po pierwsze, księgi kanoniczne Biblii, które dostarczały argumentów „należących do istoty i nieodpartych” (pro-prie et ex necessitate), po wtóre, nauki Ojców Kościoła, które dostarczały argumentów „należącyh do istoty”, choć tylko „prawdopodobnych” oraz po trzecie, nauki filozofów, które dostarczały argumentów „nie należących do istoty” {extranea) i dlatego też jedynie tylko „prawdopodobnych”.48 Nie można pominąć milczeniem faktu, że autorytety te — w tym również i ustępy z Pisma św. — nierzadko pozostawały ze sobą w sprzeczności. Nie było jednak innego wyjścia, jak tylko przyjąć je takimi, jakimi są, a następnie interpretować tak długo, aż ostatecznie następowało uzgodnienie. Teologowie podejmowali to zadanie już od najwcześniejszych czasów. Ale problem ten nie został postawiony jako sprawa zasadnicza, dopóki spod pióra Abelarda nie wyszło słynne dzieło Sic et Non, w którym ukazał on, że autorytety — nie wyłączając Pisma św. — niezgodne są ze sobą

w 158 punktach: od wstępnego problemu czy wiara winna szukać wsparcia w rozumie ludzkim, czy nie, aż do zagadnień tak szczegółowych, jak dopuszczalność samobójstwa (punkt 155) czy konkubinatu (punkt 124).

Takie systematyczne zbieranie i konfrontowanie sprzecznych opinii było od dawna praktykowane przez kanonistów, jednak prawo, choć nadane przez Boga, było mimo wszystko dziełem człowieka. Abelard niewątpliwie świadom był swej odwagi, gdy wykazując różnice, a nawet sprzeczności (ab mvicem dwersa, verum etiam invicem adoersa) w samych źródłach Objawienia — pisze, że „im bardziej poważany jest autorytet Pisma św., tym żywiej winien zachęcić czytelnika do dociekania prawdy”.** Po wytyczeniu we wspaniałym wstępie podstawowych zasad krytyki tekstu (uwzględniając tu możliwość błędu pisarskiego nawet w Ewangelii, jak np. przypisanie proroctwa Zachariasza Jeremiaszowi u Mateusza, XXVII, 9), Abelard przewrotnie wstrzymał się od jakiejkolwiek próby rozwiązania problemu. Ale rozwiązania takie musiały być opracowane i zabieg ten stawał się coraz ważniejszą, być może najważniejszą częścią składową metody scholastycznej. Obserwując przenikliwie jej różnorodne źródła Roger Bacon sprowadził ją do trzech składników: „podział na części jak u dia-lektyków, rytmiczna harmonia jak u gramatyków oraz uzgadnianie na siłę (concordiae tńolentes) jak u prawników”.**

Właśnie ta technika godzenia pozornie nie dających się pogodzić sprzeczności, podniesiona do poziomu sztuki dzięki wchłonięciu Arystotelesowej logiki, określiła sposób nauczania akademickiego, rytuał wspominanych już przez nas publicznych disputationes de ęuolibet, a nade wszystko proces dowodzenia w samych pismach scholastyków. Każdy temat (np. treść każdego artykułu w Summie Tomasza) miał być formułowany jako quaestio, której omówienie zaczynało się od przeciwstawienia jednego zespołu autorytetów (nidełur guod) — drugiemu (sed contra), postępowało ku rozwiązaniu (respondeo dicendum), a po nim następowała krytyka poszczególnych odrzuconych argumentów (ad primum, ad secundunt), odrzuconych jednak tylko ze względu na interpretację, a nie na powagę autorytetu.

Nie trzeba mówić, że metoda ta musiała wytworzyć skłonność myślową równie istotną i wszechogarniającą jak owa skłonność do bezwzględnego wyjaśniania. Choć ścierający się ustawicznie w różnych kwestiach, scholastycy XII i XIII w. jednomyślnie akceptowali autorytety i większą dumą napawała ich umiejętność rozumienia i wykorzystania tych autorytetów niż oryginalność własnych poglądów. Czujemy powiew nowych czasów, gdy Wilhelm Ockham, którego nominalizm przeciął więź pomiędzy wiarą a rozumem, i który mógł zdobyć się na słowa: „Nie dbam, co myśli o tym Arystoteles” M, czyni dygresję, by zaprzeczyć wpływowi najwybitniejszego ze swych poprzedników — Piotra Aureolusa.**

Należy przyjąć, że postawa, podobna do owej postawy filozofów dojrzałej scholastyki, cechowała budowniczych dojrzałego gotyku. Albowiem architekci wielkich budowli przeszłości cieszyli się u nich autorytetem nie mniejszym niż Ojcowie Kościoła u scholastyków. Z dwu najwidoczniej


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
DSC00066 (6) 34 ERWIN PANOFSKY dopiero znacznie później. Po stuletnim niemal okresie fermentacji w o
DSC00068 (8) 38 ERWIN* PANOFSKY podwaliny nowożytnego „naturalizmu” i nadając koncepcji nieskończono
DSC00070 (9) 42 ERWIN PANOFSKY wszystkie zasady etyczne, psychiczne i metafizyczne (włączając tu sam
DSC00073 (9) 48 ERWIN PANOFSKY przynależne do jednej klasy, tak że wielka niegdyś różnorodność kszta
DSC00076 (4) 54 ERWIN PANOfSKY sprzecznych motywów, z których obydwa uświęcone były przez autorytet,
DSC00078 (4) na ERWIN PANOFSKY „kolumienką nawy głównej” (tj. kolumienką filaru, która licuje go od
DSC03822 III. PARAFRENIA Stanisław Cwyttar 32. ETIOLOGIA I PATOGENEZA Podobnie jak w schizofrenii et
Edukacja87 i — podobnie jak na poprzednich etapach kształcenia — proponujemy problemowy układ
p0032 32 ERWIN PANOFSKY “ F. Lippmann, Zeichnungen von Albrecht Diirer, Berlin 1883—1929, nr 456, ta
32 Piotr Szalek staw przedstawienie, jest aktem. Nie jest natomiast do końca jasne, czy ma ona, podo
P4200029 ISO ERWIN PANOFSKY ISO ERWIN PANOFSKY stamentu o prostym, a nie krzyżowym nimbie wokół głow
18742 P4200037 146 ERWIN PANOFSKY ** Warto zwrócić uwagę, że umywalnia i ręcznik w związku ze sceną
DSC00014 (16) Technologie mikro,yłtemQW    . p-dukcl, systemów podobnych do £ £££ wym
DSC00038 (52) i i i pB M M ......- L 1 2 £==- j 5 A- 1 — i2=f r f ł "1 1 i
DSC00061 (16) Ulicznego, że promieniuję podobnie jak ciało doskonale czarne. Dlatego układ rur Zaopa

więcej podobnych podstron