CXIV TRYUMFALNY POWROT WITKACEGO
gendy «teatru Czystej Formy», legendy «polskiego teatru absurdu», legendy «tęatru wyzwolonego całkowicie z wszelkich konwencji» (...] A więc takiego, » którym panuje «groteska», wszystko wolno i o nic nie chodzi [...] To, co z tego wychodzi na scenie, jest przede wszystkim śmiertelnie nudne [...] rozsypała się dramaturgia utworu. Aktorzy nie wiedzą, kogo grają, co z czego wynika, jaka jest wewnętrzna logika postaci i wypadków — i widz oczywiście też nie wie [...] Witkacego robi się dziś właśnie «sposobem», czyli, jak mówiono dawniej, «numerem»”“.
Sąd surowy — może za bardzo, bo Witkacy rzadko bywa „śmiertelnie nudny” — ale znamienny.
Pomińmy zwykłe głupstwa, „szaleństwa” i byle-jactwa. Jakimi kluczami reżyserzy starali się otworzyć dramaty Witkacego? Myślano najpierw o Czystej Formie. Co oznacza ona na scenie? Może lekceważenie słowa, obojętność na związek i wynikanie zdarzeń, systematyczne odrealnianie postaci i sytuacji? W „mózgu wariata na scenie” pojawia się przecież mnóstwo „napięć kierunkowych”... Deformacja dla deformacji, metaforyczne mnożenie nieprzewidzianych przez pisarza efektów, wreszcie przewaga plastyki — cechują tę skłonność inscenizacyjną. Prowadziła ona jednak często do rozkładu spektaklu, który tracił spoistość i zmieniał się w ciąg niezwykłych scenek lub żywych obrazów. „Zasada zwielokrotnionej dziwności”1’ szła często
11 K. Puzyna, Na przełęczach bezsensu, «Pamlętnik Teatralny* 1969, nr 3, s. 252. Przedruk w: Burzliwa pogoda. Felietony teatralne, Warszawa 1971.
” J. Degler, Witkacy w teatrze (1956—1976) [w:] Spotkani* | Witkacym. Materiały sesji poświęconej twórczości St. I. Witkiewicza (Jelenia Córa 2—5 III 1978), Jelenia Góra 1979, s. 125.
w parze z gustem do parodii, persyflażu i aluzji politycznej. Witkiewiczowskie spektakle zbliżały się tak do — zabawnego, owszem, ale tylko — kabaretu.
W tym kabarecie współczesność zjawiała się punktowo, jakby przypadkiem. Tymczasem należało pokazać, jak ze współczesnością styka się myśl Witkacego.
To właśnie miał na myśli Puzyna, gdy radził reżyserom, aby odstawili na półkę Czystą Formę, zajęli się zaś tym, co Witkacy „myślał na temat filozofii, historii, teorii rozwoju społecznego i teorii kultury”13. Czy więc Witkacy miał się zmienić w kaznodzieję i profesora, który urozmaica swe wykłady zabawnymi dykteryjkami? Jednak postacie pisarza nie ilustrują bynajmniej jego teorii... Można raczej powiedzieć, że rozgrywają swój los w świecie, którego dobrze nie rozumieją. Nie dziwota: przecież to universum pisarz wy-| modelował sobie na własną miarę... Po roku 1970 za-I częto grywać Witkacego zwyczajnie, bez „udziwnień”,
’ w zgodzie z literą tekstu. Realistyczną scenografią i aktorstwem chciano — przez kontrast — wydobyć groteskę i zarazem przybliżyć publiczności problematykę pisarza. Lecz nie jest to przecie problematyka zdrowego rozsądku i codziennego prawdopodobieństwa. Umieszczając Witkacego w mieszczańskim światku, reżyser przytłumiał lub pomijał to, co stanowi o dramaturgicznej oryginalności pisarza. Postacie Witkacego grają swe losy niczym aktorzy: a więc teatr w teatrze. Słuchają własnych urojeń i, zwłaszcza, przeświadczeń autora: a więc teatr wnętrza, subiektywna fantasmagoria? Zostają obnażone i wyśmiane: a zatem groteska i szyderstwo? Tych składników Witkiewiczowskiej mikstury pominąć nie wolno. Melodramat, farsa, komedia