TRYUMFALNY POWR0T WITKACEGO CXII TRYUMFALNY POWROT WITKACEGO CXIII
sor Kotarbiński, i Witkacy, i jego dzieło nie czuły & „u siebie w atmosferze ostrej walki gromad o sock! lizm"1*. Zupełnie wyklęty w latach stalinowskich, f^j| kacy drążył jednak i zdobywał umysły niekonfortnj. styczne.
Po roku 1956 wychynął wreszcie na światło dzienne,
Mątwa w inscenizacji Kantora (w krakowskim teatrze plastyków „Cricot” 2) stała się wydarzeniem. Fo latach szarego realizmu zwyciężała energia i barwność awangardy, szyderczym śmiechem dobijającej „Syndykat Wyrobów Ręcznego Paskudztwa”. Zarazem Kśj$ ga pamiątkowa, poświęcona Witkacemu, przyniosła sporo wspomnień, rzeczowych omówień (w tym głę-boki szkic Miłosza) i wspaniałą bibliografię Grzegorczyka. Odsłaniały się tak urok i bogactwo epoki, której Witkacy był współtwórcą. Epoki do niedawna lekceważonej i potępianej... Pierwsze przedstawienia Witkacego zachłystywały się możliwościami plastycznymi i inscenizacyjnymi, które niosła ta nieeuklidesowa dramaturgia. Po Kantorze Szajna i Pankiewicz stawiali na osobliwość wyobraźni, swobodę skojrzeń, plastyczną dziwność. Na parę lat Witkacy stał się dramąturgiem artystów i młodzieży. Do roku 1963 tylko trzy premiery odbyły się w oficjalnym teatrze zawodowym.
Prawdziwy powrót Witkacego miał miejsce w latach 1964—1970. Poprzedziło go wydanie Dramatów, które zgromadził Konstanty Puzyna, szperając po czasopismach, archiwach teatralnych i zbiorach prywatnych. W swoim wstępie rozjaśnił też główne wątki tej twórczości i umieścił Witkacego w awangardowym nurcie europejskiego teatru. Tym samym wspomógł
*• T. Kotarbiński, Filozofia St. I. Witkiewicza [w:) Jtanislau; Ignacy Witkiewicz, Człowiek i twórca, s. 20.
reżyserów i aktorów, którzy w tym siedmioleciu dali aż pięćdziesiąt jeden premier: siedem sztuk zagrano po raz pierwszy. I znów Kantor poprowadził Witkacego ia granicę (Baden Baden, 1966), gdzie odtąd — powoli, ale nieprzerwanie — rosła znajomość i popularność pisarza. Dowodem choćby brukselski festiwal (1981), gdzie uczone sympozjum wspomogły trzy przedstawienia i dwie wystawy.
Witkacemu towarzyszyła długo opinia dziwactwa i nieprawomyślności. Trafiały się — i trafiają — spektakle bez żadnego artystycznego sensu. Ale także — wypadki odwoływania lub zawieszania przedstawień. Tak na przykład Szewcy znaleźli swobodny dostęp na scenę dopiero po 1970 roku. Stopniowo jednak obecność Witkacego w polskim teatrze uzwyczajniła się |i ustabilizowała. W sumie miał po wojnie przeszło sto { trzydzieści premier, obejrzało je na pewno milion wi-i dzów. Zagościł nawet w radiu, telewizji, popularnej j I piosence (musical Szalona lokomotywa, Kraków, 1976). Wpisano wreszcie W małym dworku do programów szkolnych... Czyżby zatem dandys zstąpił pod strzechy? Tak dobrze (czy tak źle, bo przecie Witkacy nie tęsknił za masowym widzem) na pewno nie jest. Do dramaturgii Witkacego nie ma łatwego dostępu. Starałem się pokazać, że niesie ona w sobie własną utajoną motywację. Oznacza to, że trudno pojąć działania postaci nie znając — choćby powierzchownie — Witkiewiczowskiej teorii człowieka i kultury. Tym samym sztuka prezentuje się od razu jako zagadka. Jakże niewielu reżyserów umiało ją dobrze rozwiązać!
i „Spektakle sypią się jak groch — pisał w roku 1969 Puzyna — ale przeważnie są przerażająco bezmyślne i puste. Jakby właśnie teatr wciąż jeszcze nie mógł || wyrwać z atmosfery kawiarnianych legend (...) le-