LXXVI POWIEŚCI WITKACEGO „SZEWCY” LXXVII
Witkacy zdumiewająco prawdziwie ukazuje falowa, i nie nastrojów, niepokojące przemiany zbiorowej świa. [ domości, osobliwe funkcjonowanie społeczeństwa raj dzonego dyktatorsko, gdzie struktura władzy jest & [ maskowana i niedostępna świadkom wydarzeń. Utnie i koniec świata — jakiegoś świata — wyczuć i pokazać I niejako od wewnątrz. Opisuje rozprzęganie się nonnf społecznych, przyzwyczajeń zawodowych i moralnych i narastające znużenie chaosem, które przygotowuje zgo-1 dę na cokolwiek. Zarazem jednak zaznacza głębokie f przyczyny zjawiska. Mówi o nieprzepartym dążeniu; równościowym, które daje w wyniku — zdaniem Wit- j kacego — rodzaj społecznej entropii. O rosnącej zawi- [ łości stosunków społecznych i gospodarczych, powodu- r jącej jakby blokadę informacyjną, którą rozetnie do- f piero radykalny przewrót. O powszechnej wreszcie po- J trzebie tandetnego szczęścia, szczęścia w pigułkach, ę obojętne, czy narkotykiem będzie osobliwy związek j chemiczny, czy też kultura masowa w jej najbardziej ' monotonnych i wyjaławiających przejawach.
Sarkazm i rozpacz narastają zwłaszcza w szyderczych zakończeniach powieści. W Pożegnaniu jesień j Bazakbal, ogołocony wewnętrznie do nitki, odkrywa (jak Leon w Matce, ale na parę godzin przed rozstrzelaniem) receptę na odwrócenie nieszczęścia i zbawienie ludzkości. Ale ta recepta jest naiwną bzdurą. W Nie- [ nasyceniu Kapen, zakosztowawszy wszystkiego, co dać :■ mu mogło wykolejone życie „byłych ludzi”, popada w obłęd. Kompletnie zobojętniały przygląda się, jak ge- ; nera! Kocmołuchowicz dla pięknego gestu kapituluje £ przed Chińczykami — bez walki i w ostatniej chwili. £ jak gracz, który nagle rzuca karty. W „nowym wspa- \ niałym świecie”, który budują Chińczycy (w Pożegna- f ntu jesieni — niweliści), metafizyczne jednostki znaczą I
mniej niż zeszłoroczny śnieg. Muszą zginąć, zaś dalsza przyszłość jest wedle Witkacego najdosłowniej — nie do opisania.
„Szewcy”. Można jednak opisać proces przekształcenia ludzkości w mrowisko. Jest on nawet szczególnie efektowny: namiętności spiętrzają się i wybuchają, wydarzenia tworzą barwny fajerwerk, którego uczestnicy „żyją naprawdę”. Witkacy był na pewno zafascynowany wojną i zwłaszcza rewolucją — jako momentami niesłychanej intensywności życia. I dlatego końcowy przewrót, po którym nie widział już dla siebie nic — opisywał z przerażeniem i zarazem lubością.
Szewcy są dramatycznym odpowiednikiem powieści Witkacego. Różnią się też dość wyraźnie od sztuk wcześniejszych. Historia zajmuje środek sceny, zaś bohaterowie (inaczej niż Atanazy czy Genezyp) nie mogą liczyć nawet na cień współczucia. Kim są Szewcy? Już w postawieniu postaci znać mistrzowską rękę Witkacego. Albowiem repręjęentują oni syntetycznie — uciemiężony i zwycięski lud w ca łoś ci. Przygotowują rewolucję i rzeczywiście obejmują władzę.. Alę przewodzi im Sajetan Tempe, „socjar samouk, działacz w stylu XIX wieku. Czeladnicy zaś dojrzewają dopiero dó myślenia i walki. I przypominają raczej pracowników rzemiosła albo robotniczą arystokrację, przeciwstawioną proletariatowi fabrycznemu. Działają też niepewnie, jakby porażeni reformizmem i — mimo srogich słów w gębie — w niejednym należą do mijającego społeczeństwa. Witkacy przypomina tak, że kjfl inny przeprowadza przewrót, kto inny — zeń korzysta. Że ludzie rewolucji różnią się istotnie od ludzi przyszłości...
Zamknięci w warsztacie jak w więzieniu, Szewcy cierpią — wręcz fizycznie! — znieprawienie i bezna-