98 Włodzimierz Bolecki
Co zatem w powieści Witkacego poprzedzało niwelizm? Marksizm, komunizm oraz faszyzm. Wszystkie te ideologie są już bowiem dobrze znane bohaterom powieści i nawet już kiedyś były przez nich doświadczane. Żadna jednak nie spełniła... pokładanych w niej nadziei. Okazuje się, że w marksizmie było za mało... materializmu, a w faszyzmie za dużo... nacjonalizmu, czyli uczuć narodowych, i dlatego Hela oznajmia: „Nasz faszyzm to byłoby coś dopiero wspaniałego. Żydzi są jedynym narodem, który ma jeszcze w sobie zdrowy nacjonalizm”. A niemal równocześnie Hela rozważa możliwość zostania komunistyczną agitatorką (s. 207) „jako prostą konsekwencję chrześcijaństwa, nic katolicyzmu”. O tym samym myśli jej ojciec, który — jak oznajmia — jednak „zatrzymał się i został już socjalistą-chłopomanem”. Z kolei Atanazy jest przekonany, że „narody się przeżyły. Już faszystą być bym nie mógł, bo w to nie wierzę”. Zdaniem Łohoyskiego „nikt na całym świecie nie bierze na serio komunizmu”, na co replikuje mu Tempe: „Ale też komunizm nie traktuje nikogo na serio prócz siebie. Zresztą to tylko wstęp. Komunizm jest fazą przejściową”.
Niwelizm ma być zatem kolejnym, doskonalszym stadium totalitarnych eksperymentów. Programowym niwelistą jest oczywiście Tempe głoszący, że szczęście polega jedynie „na pełnym brzuchu” i że wszystkie problemy intelektualne są po prostu „sztuczne”. „Tylko w zupełnym zbydlęceniu, i to programowym, leży prawdziwy pozytywny kresiudzkości: nic o niczym nie wiedzieć, nie uświadamiać sobie nic, przyjemnie wegetować. Cała kultura okazała się humbugiem; droga była piękna, ale się skończyła: nie ma do czego już dążyć, nie ma drogi, prócz naszej: prawdy nie ma, nauka nic nie daje i włazi cała w technikę. Sztuka — to poważna zabawka dla bezpłodnych estetycznych eunuchów — naprawdę: kto raz ujrzy to, co ja, nigdy nie zawróci do tego pseudo-ludzkiego świata. Było dobrze, ale się skończyło — zużytkować dla naszych celów pozytywne tego zdobycze. Dancing i sport to jedne z elementów ogłupienia — zbyd-lęcenie na tym tle będzie igraszką do wykonania. Zamykanie dancingów przez faszystów, tych największych błaznów na świecie, przemawia za moją tezą. Ale to tylko wstęp — rewolucja programowych bydląt!” (s. 229).
Atanazy „nie wierzył, aby zwycięstwo niwelistów mogło przynieść komukolwiek szczęście”, ale jednak uznał, że musi być niwelistą — skoro faszystą być nie może, bo nie wierzy w naród. Niwelizm przynajmniej ... likwiduje wszystko. „Wielkość” tej koncepcji zdaniem Atanazego polega na tym, że idea niwelizmu jest „dnem” wszystkiego. Witkacy zapewne celowo nic posługuje się terminem komunizm i zastępuje go „niwelizmem”. Komunizm odsyła bowiem do pojęcia „komuny”, czyli wspólnoty, natomiast Witkacy akcentuje w programie rewolucjonistów-niwelistów zrównywanie wszystkiego do jednego zerowego poziomu, zatem niwelację, czyli unicestwienie i nihilizm. To, że program ten budził entuzjazm samych niwelistów w rodzaju Tempego, nie może dziwić. Szokująca jest jednak w Pożegnaniu jesieni „popularność niwelizmu wśród inteligencji”, która pokłada w nim nadzieje, bo zostanie społecznie „zużytkowana”...
REWOLUCJA
W Pożegnaniu jesieni rewolucja nadciąga nieuchronnie jak zmiana pogody: „Małe wypadeczki szły jak awangarda przed czymś, co nadciągało z wolna, systematycznie od wszystkich krańców widnokręgu, jak te słynne podolskie koliste burze [...], które skupiają się potem [...] w jednym punkcie, wywalając w nim cały ładunek piorunów” (s. 387). Rewolucja jest nieunikniona — przez jednych przeczuwana, przez innych przepowiadana, a jeszcze przez innych — przygotowywana. „Skończył się okres normalnych zdarzeń — informuje narrator — i wszystko, zataczając z początku szerokie koła, zmierzać zaczęło ku temu centrum dziwności, tej przepaści w odkrytym polu, którą o pół pokolenia wstecz straszono przy kominku w długie zimowe wieczory zbyt liberalnych mężów stanu dawnego porządku. Miała ona według niektórych pochłonąć całą indywidualis-lyezną kulturę [...]. Dla każdego przepaść ta przedstawiała się inaczej, głównie w zależności od tego, czy dany osobnik przeżył rewolucję rosyjską, czy nie, i oczywiście w związku z klasą, do której należał” (s. 267). Rewolucja w Pożegnaniu jesieni nie jest ani wydarzeniem irdnostkowym, ani epizodem na drodze dziejów. W perspektywie
/•