28 POLICJA
Naczelnik Policji — Gdyby w policji służyli sami tacy jak wy — może nie dożylibyśmy tej zatrważającej prawomyślności. To jest, chciałem powiedzieć, że dzięki wam mamy tak idealny porządek. Należy się wam awans.
SIERŻANT (cały czas przebierając się w mundur za parawaĄ nem) — Drobiazg, panie naczelniku. Po prostu korciło mnie, żeby się trochę przejść i spróbować. Ja to nawet lubię, (pauza. Sierżant kończy przebieranie się. Wychodzi w pełnym mundurze, przy szabli, z orderami. Przeciąga się z rozkoszą) Ach, co za ulga. Nareszcie czuję się po domowemu. Przyjść z pracy, móc śię przebrać, nie ma pan pojęcia, jaka to przyjemność. To jest — przepraszam... (orientuje się, że zachował się zbyt swobodnie.9 Podrywa się na baczność) To te nawyki z pracy po cywilnemu. I Cywilne ubranie od razu demoralizuje. Niech pan wybaczy, panie : naczelniku, muszę się pilnować.
Naczelnik Policji — To głupstwo. Mam dziś ważniejsze i sprawy. Odprawcie żonę pod jakimś pozorem, żeby tu nie wcho-1 dziła. Chyba jest jeszcze na schodach. To dzielna kobieta, ale 1 chodzi mi o poufną rozmowę z wami.
SIERŻANT — Tak jest, panie naczelniku! (wychodzi. Cichnące W kroki po schodach. Naczelnik zdejmuje płaszcz i siada. Kroki. 1 Wraca Sierżant) Posłałem ją po klej wodoodporny.
Naczelnik Policji — Nie mogliście już wynaleźć lepszego i pretekstu?
Sierżant — To nie jest pretekst, panie naczelniku. W samej I rzeczy rozdarł mi się płaszcz nieprzemakalny, jak mnie bili 1 ostatnim razem.
Naczelnik Policji — No dobrze już. A daleko poszła? Sierżant — Nie będzie jej ze trzy kwadranse.
Naczelnik Policji — Jesteście chyba zdziwieni moją wi-1 zytą?
Sierżant — Jak pan naczelnik rozkaże.
Naczelnik Policji — A więc jesteście zdziwieni.
Sierżant — Tak jest! Sam pan naczelnik policji u mnie j w domu! Prędzej bym się spodziewał rewolucji!
NACZELNIK policji — Nie bądźmy marzycielami, mój sier-^ źancie. Zresztą czujny sierżant policji zawsze spodziewa sięl
rewolucji. Ale nie to chciałem powiedzieć. Jesteście nienaganni w służbie.
Sierżant — Jakże inaczej, panie naczelniku.
Naczelnik Policji — W waszym wzorowym postępowaniu jest jednak coś więcej niż zwykła sumienność i obowiązkowość.
Sierżant podrywa się na baczność.
Naczelnik Policji — Nie trzeba. Siadajcie lepiej.
Sierżant — Za pozwoleniem — wolałbym trochę poćwiczyć, jeżeli pan naczelnik już taki łaskaw.
Naczelnik Policji — Uprawiacie jakieś ćwiczenia?
Sierżant — Zawsze o tej porze, jak tylko jestem w domu, to ćwiczę trochę hantlą albo na sprężynach. Muszę być sprawny na każdy wypadek. To wyrabia siłę. (napina biceps) Chce pan naczelnik pomacać?
Naczelnik Policji — Nie. Stąd widzę. Jak chcecie ćwiczyć, to ćwiczcie. (Sierżant podwija rękaw, zdejmuje ze stolika hantlę, wraca na miejsce przed Naczelnikiem. Słuchając uważnie, wykonuje jednocześnie co jakiś czas kilka rytmicznych wypchnięć do góry. Od czasu do czasu dotyka sobie bicepsu, kontrolując, czy stwardniał. Może też przerzucić się na drugą rękę. Jednocześnie cały jest zaangażowany w rozmowę z Naczelnikiem) Ja odkryłem w was coś więcej.
SIERŻANT (bardzo służbiście) — Tak jest, panie naczelniku!
Naczelnik Policji — Odkryłem w was nosiciela idei.
Sierżant — Tak jest, pani naczelniku!
Naczelnik Policji — Czy nie wkładacie cywilnego ubrania, kiedy służba tego wymaga, mimo że nie znosicie cywilnej odzieży?
SIERŻANT — Tak jest, panie naczelniku! Ja dla służby wdzieję wszystko!
Naczelnik Policji — Właśnie. Czyli niejako składacie swoje osobiste upodobania na ołtarzu służby. Ale to mało. Przyglądając się wam, doszedłem już dawno do wniosku, że wasz zapał, wasza gotowość, wasze oddanie znacznie przerastają zakres zadań, które spełniacie tak wzorowo, mimo że te zadania wcale nie są łatwe.
Sierżant — Tak jest, panie naczelniku!