36 policją
Sierżant — Theee...
Sierżant — Nie bardzo.
Naczelnik Policji — Śni się wam co?
Sierżant — E, takie tam.
Naczelnik Policji — Co wam się śni?
SIERŻANT — Że idę przez takie wielkie pole.
Naczelnik Policji — Ptaszki śpiewają, co?
Sierżant — Skąd pan naczelnik wie?
Naczelnik Policji — Idziecie w mundurze czy po cywilnemu?
Sierżant — Po cywilnemu. W palcie i pumpach.
Naczelnik Policji — No i co dalej?
Naczelnik Policji — Ja siedzę i jem ser?
Naczelnik Policji — Wy go podnosicie?
Sierżant — Nie. Ja nie lubię ementalera.
Naczelnik Policji (niezadowolony) — Głupi sen.
Naczelnik Policji — Napijecie się czego?
Nie czekając na odpowiedź — żeby zażegnać nieprzyjemną sytuację, sięga do biurka, wyjmuje butelkę piwa i szklanki, nalewa.
Naczelnik Policji — Dlaczego nie?
Sierżant — Bo ja jestem tylko prostym... Panie naczelniku, co ja właściwie teraz jestem?
Naczelnik Policji — Co za pytanie! Jesteście sobą! I
SIERŻANT — Co to znaczy być sobą, panie naczelniku? Bo ja już nie wiem, czym ja teraz jestem: policjantem czy aresątan-tem. A dalej — jak jestem policjantem, to czy jestem sobą,; czy
POLICJA
37
jak jestem aresztantem, to jestem sobą, czy też, jak mam być sobą, to jestem policjantem czy aresztantem?
NACZELNIK POLICJI — Przecież już wam wszystko wyjaśniłem przy waszym aresztowaniu, a teraz zaczynacie od nowa!
Sierżant — Wtedy to było jasne, panie naczelniku, bo to był dopiero początek i wtedy jeszcze wiedziałem, kim jestem — porządnym sierżantem policji w służbie tajnej. Chociaż to właśnie zaczęło się psuć wcześniej, jeszcze wtedy, kiedy zostałem prowokatorem. Niech się pan nie gniewa, panie naczelniku, ale dziś widzę, że od tego się zaczęło, i gdybym wtedy wiedział, tobym prosił, żeby do prowokowania wziąć kogo innego. Nie na darmo ten cywilny garnitur tak mnie wtedy męczył. Policjant nie powinien nigdy zdejmować munduru — na wszelki wypadek.
NACZELNIK Policji — Ale mimo to nie przyszło wam nawet do głowy, żeby narzekać. Pracowaliście z własnej woli wtedy, kiedy mieliście wolny dzień.
SIERŻANT — No, bo mówię, wtedy to jeszcze nie było nic takiego. Nawet przeczucia nie miałem. Nawet potem, jak sam pan naczelnik przyszedł do mnie do domu i otworzył mi nowe perspektywy i mówił, że przypominam panu naczelnikowi Herkulesa, to nawet wtedy owszem, ciężko było — ale jasno i wiedziałem, że jestem pierwszorzędnym policjantem. Sam pan naczelnik mówił, że jeszcze nawet lepszym od innych. Zło zaczęło się dopiero, jak mnie już pan aresztował i zacząłem siedzieć. To jest nie tyle siedzieć, ile być tym, co siedzi. To działa na człowieka. Z tego wszystko zaczęło się mącić coraz bardziej.
Naczelnik Policji — Tłumaczcie się jaśniej.
SIERŻANT — Na początku jeszcze pamiętałem, o co chodzi, co mi pan naczelnik tłumaczył. Potem zacząłem mieć zapady, zaćmienia, zląkłem się i naumyślnie powtarzałem sobie: jestem sierżantem w służbie tajnej, jestem sierżantem w służbie tajnej, a nawet w służbie supertajnej. Ale potem...
Naczelnik Policji — Co takiego „potem”?
Sierżant — Potem przestałem powtarzać, bo nie rozumiałem już sensu. Ale od czego to poszło, panie naczelniku... aha! Mianowicie chciałem powiedzieć, że ja jestem tylko prostym...