LXXIV PRÓBA INTERPRUTACJI
paczając za „popielicami i gronostajami”, kochankowie nie tyle żałują utraconego dobrobytu materialnego i przywilejów, ile zdają sobie sprawę z rozdźwięku między tym, kim być powinni, a tym kim się stali — zbiegami, którzy zaniedbują obowiązki swego stanu i tym samym powinności względem siebie nawzajem. Zmienia się więc jakość uczucia — ale nie jego siła. Podczas powtórnego spotkania z Ogrynem, Izolda stawia sprawę jeszcze jaśniej: „Nie mówię — zrozumiejcie mię dobrze — bym miała się kiedy kajać z powodu Tristana i że nie miłuję go szczerą miłością, jako mego przyjaciela, bez nijakiej hańby. Lecz oboje staliśmy się wolni od żądzy ciała” (dosłownie: „on od mojego ciała, ja zaś od jego ciała, jesteśmy całkowicie uwolnieni”, s. 59). Podobnie czyni Tristan: „Nie pragnąłbym rozłąki z tobą, moja piękna, gdybyśmy mogli pozostać razem tak, byś nie cierpiała niedostatku, jaki od dawna już znosisz za moją sprawą na tym odludziu” (s. 58). Beroul nie zdradza fundamentalnej treści legendy, jaką jest miłość trwająca wiecznie: on tylko zwraca kochankom wolność i wolę, pozwala im wyjść z impasu, w którym znaleźli się za sprawą namiętności, odbierającej im zdolność stanowienia o sobie. Kiedy czar pryska, okazuje się, że pod warstwą potężnego afrodyzjaku nawarstwiła się w ciągu tych trudnych lat tkanka prawdziwej, ludzkiej miłości: szwy zostały zdjęte, ale skóra się zrosła... W miejsce egoistycznego szaleństwa zmysłów powstała miłość zdolna do poświęcenia, miłość na ludzką miaręl0. Jak pokaże przyszłość, owa „wolność od żądzy ciała** była postulatem nieco na wyrost: już wkrótce kochankowie ponownie będą spotykać się na miłosnych schadzkach. Ale to pozwala spojrzeć na problem odpowiedzialności w zupełnie innym świetle: dopiero z chwilą, gdy miłość przestaje być naznaczona magicznym fatalizmem, może stać się terenem właściwego sporu moralnego. Niestety, zbyt mało zachowało się z owych dalszych partii tekstu, by móc wnioskować o tym, jak
10 Patrz R.L. Curtis, The Abatement of the Magie in Beroul s,, Tristan " [w tegoż:] Tristan Studies, Miinchen 1969, s. 28 35.
Beroul radził sobie dalej z tym konfliktem. Mało prawdopodobne, by zajął w tej materii jakieś jednoznaczne stanowisko: to nie byłoby w stylu autora, którego ulubionym zajęciem wydaje się być stawianie pytań, uwypuklanie sprzeczności i intelektualna prowokacja.
Miłość i trąd. Daleki od jednoznaczności jest już sam obraz owej zrodzonej wbrew woli kochanków miłości. Z jednej strony jawi się ona, jak powiedzieliśmy wcześniej, jako poniżające zniewolenie, nieakceptowana żądza: ,ja go nie miłuję, ani on mnie**... (s. 39). A jednocześnie pisze Beroul: „tak zacną miłością miłują się wzajem” (s. 37), „nie było na świecie dwojga ludzi, którzy by tak się wzajem miłowali i tak drogo za to zapłacili!” (s. 47). W le-sie moreńskim widzimy wynędzniałych, nieszczęśliwych zbiegów, ale jednocześnie dwie istoty splecione czułym uściskiem: „ciasno go objęła i on też opasał ją ramionami — nie kryli swej czułości” (s. 48). Po wielekroć powraca motyw wspólnego snu, a więc tego elementu kojącej bliskości, którego przedtem nie dane im było zaznać: „Królowa była głęboko znużona od strachu, który przeżyła. Senność ją ogarnęła, zapragnęła snu, pragnęła zasnąć w ramionach swego miłego” (s. 36), „I tak śpią kochankowie, nie spodziewają się nieszczęścia” (s. 48). Życie w lesie jest pasmem udręk, moc zrodzonej z miłosnego napoju namiętności jest niewolą, a jednocześnie jedno z nich dzięki drugiemu nie czuje udręki, a znają też przecie i radości” (s. 47). Kiedy zaś działanie napoju ustaje i oboje mogą wreszcie wyrwać się z zaklętego kręgu nędzy i zagrożenia — nie wydają się cieszyć z tego powodu. „Tristanie, jakaż radość cię spotyka!”— woła euforycznie pustelnik Ogryn, obwieszczając bohaterowi decyzję króla o pojednaniu. Tristan na to wzdycha głęboko: „wielce nieszczęsny ten, kto swą miłą traci!" (s. 66). Reintegracja w świat porządku i cywilizacji, choć towarzyszy jej dworny przepych i splendor bogatych materii, będący zaprzeczeniem łachmanów nędzarzy w lesie, niesie z sobą ból. Bohaterowie podejmują tę decyzję świadomie, ale z żalem i poczuciem bolesnej rezygnacji: „trzeba wszelako nam to uczynić: tyłeś przecie dla mnie zniosła