Siani rńJto (Onufrego Kopczyńskiego Ełfoetf. ntologumów
*vrajr>, które robią z początku wrażenie twardych, łagodnieją potem riei samo ich używanie (De nat. deor. I 95). Ale tutaj nam w łacinie nie w0/no pozwalać sobie na onomatopeję. Któż bowiem zniósłby wyrazy, któ-— byśmy się ważyli utworzyć na wzór owych tak słusznie podziwianych wy-ra/eń greckich, jak linxe biós, tj. świsnął łuk [...}. Z pewnością też nie używalibyśmy tak śmiało wyrazów balare, beczeć, albo hinnire, rżeć, gdyby one oje zadomowiły się w naszym języku już w epoce archaicznej”.29
Kopczyński, powołując się na Horacjusza i Kwinty liana, nie wskazuje jednak wyraźnie na żadne z wymienionych wyżej kryteriów, chodzi mu w tym wypadku głównie o aprobatę dła neologizmów, o wskazanie na możliwość ich tworzenia. „Po przykładzie wszystkich narodów i wieków, po zdaniu Horacyusza i Kwintyliana, żaden z uczonych ludzi nie wątpi, że [...] można nowe utwarzać słowa" (Kop P I 18-19).
Zbierając wnioski, należy, niestety, stwierdzić, że w teorii neologizmu Kopczyńskiego nie było elementów oryginalnych, poglądy jego nie różnią się od powszechnie przyjętych w polskim Oświeceniu, a te z kolei były całkowicie zbieżne z poglądami francuskich teoretyków, liberalnie wobec neologizmów nastawionych.
2. PSeudoklasycyzm
Przychylne, aczkolwiek nie pozbawione zastrzeżeń, stanowisko teoretyków języka wobec nowych słów poczyna się czasem zmieniać i zmianę tę można zaobserwować przede wszystkim na przykładzie poglądów Kopczyńskiego, wypowiadanych w okresie pseudoklasycyzmu. W gramatyce wydanej w roku 1817 rozważania nad nowymi wyrazami rozpoczyna twierdzeniem aprobującym („Ze nowe słowa w żyiącym ięzyku tworzyć można, nigdy nie wątpiono”), twierdzeniem znanym z poprzednich wypowiedzi. Ale zaraz potem następuje surowe ograniczenie swobody twórczej i gwałtowna krytyka: „nie lada komu porywać się trzeba, na śliskie to dzieło; bo nayczęściey się trafia, że takie dzieci na bęsiów żarty wychodzą albo kalaią tylko i zatrudniaią ięzyk. [...] Nie bawię tu czytelnika spisem niedobrych nowych wyrazów. W pisemku o poprawie błędów w ustney i pisaney mowie polskiey, naliczyłem ich dosyć, nie tylko gotowych, czyli poiedynczych, ale co gorsza, w zmówki, czyli frazesy wcielonych. Lekarstwo to, uczyniło iuż nieiaki skutek, lubo nie bezporuszenia we mnie żółci: iescze iednak stąd iowąddaie się czuć ta zaraza” (Kop 138-140).
wKwintylian, Kształcenie mówcy, księgi I, 11 i X, przełożył i opracował M. Brożek, BN II62. Wrocław 1951, s. 75-76.