XXVI SPORY o GfcNKZlj „PMlNI O ROLANDZIE
uważa, postać czysto fikcyjna, dla której nie udało się znaleźć wyraźnego prototypu w historii; podobnie kroi Marsy! i emir Baliuant; podobnie zdrajca Ganelon, nawet jeśli wybór jego Imienia podyktowany został analogią z zupełnie innym Wanilonctn, uznanym za zdrajcę w IX wieku.
Zresztą nie tylko imiona bohaterów różnią wersję poetycką od kronikarskiej. Trwająca zaledwie parę miesięcy i zlokalizowana w północno-wschodniej Hiszpanii niezbyt udana ekspedycja, to nie to samo, co owa siedmioletnia wojna, o której opowiada wstępna laisa Pieśni — triumfalny podbój całej Hiszpanii „aż po samo morze”, z wyjątkiem jedynego grodu, Saragossy. Przeciwnicy atakujący tylną straż armii Franków w Roncevaux (źródła historyczne nie wymieniają tej nazwy) przybierają również inne proporcje: w Pieśni są nimi ci, przeciw którym toczy się krucjata, potężna armia wrogów chrześcijaństwa, Sarace-nów, a nie (jak u kronikarzy) chrześcijańska przecież i zapewne nieliczna ludność miejscowa — baskijscy górale lub. według innej hipotezy, mieszkańcy Gaskonii wchodzącej w skład państwa Karola: byłaby to wersja wydarzeń jeszcze bardziej dla niego upokarzająca (pomijamy tu przypuszczenie, że w bitwie mogli brać udział również Arabowie). Klęska, o której historia mówi wyraźnie jako o „nie pomszczonej” (Karol musiał zresztą zaraz potem zająć się tłumieniem buntu Sasów na drugim końcu imperium), znajduje w Pieśni przeciwwagę w następującym po niej wielkim zwycięstwie nie tylko nad władcą Hiszpanii Marsylem, ale nad przybyłym mu w sukurs panem całego „pogaństwa”, emirem Baligantem. Przede wszystkim jednak — na obszarze poezji a nie historii mieści się to, co stanowi istotę dramatu rozgrywającego się w Ron-cevaux: zdrada, mająca niejako wytłumaczyć, usprawiedliwić zdumiewającą klęskę — ale i to wytłumaczenie nie
byłoby wystarczające, gdyby nie osobisty wybór Rolanda odrzucającego szansę ratunku w konfrontacji z odmiennym stanowiskiem wiernego przyjaciela, Oliwiera. Wszak właśnie to, ta przejmująca opowieść jest Pieśnią o Rolandzie o wiele bardziej, niż skąpe ramy historyczne, które opowieść tę otaczają.
Stoimy zatem wobec dwóch faktów: jeden — to wydarzenie z r. 778, takie, jakim je znamy z wiarygodnego w zasadzie przekazu współczesnych źródeł; drugi — to tekst Pieśni z przełomu XI i XII wieku. Między nimi — trzy stulecia: dystans czasowy równy temu, jaki dzieli nas od wiktorii wiedeńskiej Sobieskiego! Cały problem genezy Pieśni o Rolandzie sprowadza się do pytania: czym wypełnić te trzy wieki, jak połączyć dwa odległe ogniwa, tak podobne i tak różne zarazem? Skąd i dlaczego, po trzystu latach, pieśń sławiąca dawno minionych bohaterów i ich czyny?
‘ Teorie romantyczne i Gaston Paris. W czasach, gdy pytanie to zaczęło stawać przed czytelnikami Pieśni o Rolandzie, w dobie odnalezienia w bibliotece oksfordzkiej jej najlepszego rękopisu i opublikowania go przez Francis-que Michela w r. 1837, dysponowano gotowym modelem wyjaśniania podobnych kwestii. Były to czasy bojów
0 Homera, któremu XVIII- i XIX-wieczna filologia odmawiała rangi autora Iliady i Odysei, widząc w nich anonimowy wytwór powstały z połączenia pieśni wielu ludowych aojdów. Teorie niemieckie Herdera, Wolfa,1 braci Grimm, Lachmanna na temat powstania epopei, zwłaszcza homeryckich i starogermańskich, przeniesiono (głównie Faurieł) na teren epopei starofrancuskiej, traktując ją jako jedną z odmian romantycznie pojmowanej poezji ludowej czy epopei pierwotnej, podlegającej zawsze
1 wszędzie tym samym prawom. Ludy pierwotne, obdarzone samorodnym geniuszem, tworzyły poezję, według