Reymonta poczuciu „powinowactwa duszy, Boga i natury”1 2 3, a w ji^y znów miejscu dostrzega w Chłopach swoisty „panleizm ziemi-rodziciell^i Dębicki zaś formułuje swój pogląd jeszcze dobitniej: „Bóg i Natura to w koncepcji Reymonta jedno”*'.
Są to wszakże sformułowania bardzo ogólnikowe i ujmujące zjawiska nader skomplikowane w sposób raczej metaforyczny. Dlatego też musimy zagadnienie to potraktować nieco szerzej, zaczynając od kwestii stosunku środowiska w iejskiego do katoIicyzmu.^Życie gromady lipeckiej ujęte jest w surowe normy wyznaniowo-religijne, a obrzędowy rok kościelny tworzy ramy porządkujące egzystencję chłopską w sposób niemal równie ścisły jak roczny cykl prac rolniczo-gospodarskich. Te dwa porządki — duchowny] świecki — nakładają się na siebie, przenikają wzajemnie. Wielkie święta kościelne, jak Boże Narodzenie, Wielkanoc, Zielone Świątki, Boże Ciało, Zaduszki obchodzone są bardzo uroczyście i przeżywane głęboko. Niemniej jednak słusznie stwierdza Rzeuska, że „chłop w głównej powieści Reymonta żyje nie religią. lecz katolickim, pełnym barwy i nastroju obrzędem”4.
Ani dogmatyka katolicka, ani etyka nie kształtują chłopskiej umysłowoś* ci i moralności praktycznej. Nie tylko baby, ale nawet ten i ów spośród chłopów popłacze sobie słuchając nauk „dobrodzieja”, lecz jest to wzruszenie raczej estetyczne, pokrewne temu, jakie człowiek z miasta przeżywa czasem nad książką, w kinie czy w teatrze. Na zmianę trybu życia łzy te nie mają wpływu.
Co innego z obrzędem. Tu odbywa się wzajemna wymiana między obrzędowością religijną a tradycyjną obrzędowością chłopa-rolnika z prastarymi gusłami i zabobonami włącznie.
Zwróćmy z kolei uwagę na fakt, że w opisach przyrody autor bardzo często posługuje się porównaniami z dziedziny kultu religijnego: V
Aż z te] omdlałej szarości, z tych sennych jeszcze, omroczałych pól, jakoby w kościele rozmodlonym i oniemiałym, kiedy dobrodziej ma wznieść na Podniesienie Hostię Przenajświętszą — wystrzelił z nagła głos skowronkowy...5
Cóż to naród miał z tego, że dni przychodziły wybrane i cudne, że wynosiły się rankami jakby we srebrze skąpane złote monstrancje...6
•• -obejmując Jezusowe nóżki, zaskomlili wpatrzony wiernie" (Szynek pod kr.j Ilustracja Apoloniusza Kędzierskiego
:em).
Z. Falkowski: Władysław Reymont, s. SO
1 Tamże, s. 49.
Z. Dębicki: Władysław Stanisław Reymont — laureat Nobla, s. 12.
M. Rzeuska: „Chłopi" Reymonta, s. 49.
Chłopi, T. II, s. 8.
• Tamże. T. II, s. 141.