XLIV JĘZYK DRAMATU A KONSTRUKCJA SZTUKI
nieprzewidywalne coups de theatre i ich dramaturgiczna rola w rozwiązaniu akcji znajdują - zgodnie ze scharakteryzowanym sposobem wykorzystywania języka - swój podtekstowy komentarz odautorski. „Niewstrzymalne są trafu następstwa” — mówi Komisarz Policji (a. III, w. 497); „wszyscy są zajęci trafem. | Pozwól, abym Człowiekiem się zajął” - zwraca się Szeliga do Mak-Yksa (a. III, w. 575-576). Mak-Yks przyrównuje swoje ewentualne małżeństwo z Marią do przypadku na polowaniu. kiedy strzelec przypisuje sobie zasługę trafienia sokoła zabitego w momencie strzału od pioruna (a. III, w. 620—624). A Hrabina „dosyć posiada. filozofii”, by nie łączyć .-więzią przyczynowo-skutkową zdarzeń przypadkowych, związanych zresztą również ze zgubą pierścionka, która już raz kiedyś jej się zdarzyła. (Ta jej „filozoficzna wiedza” zostanie później zakwestionowana, gdy ponowne zgubienie pierścienia doprowadzi - w sposób pośredni i przypadkowy - do jej zaręczyn.) Wspomnieniu Marii o poprzednim zagubieniu klejnotu towarzyszy dyskursywna refleksja, jaką dramaturg każe - jakby bezwiednie - wypowiedzieć bohaterce, o niezrozumiałym dla niej związku pierścienia z akacją zniszczoną przez burzę. To mimochodem rzucone przez nią pytanie o zależność między tymi dwoma zdarzeniami (a. II, w. 24- 27) odnieść można - także zgodnie z techniką stosowaną przez Norwida w całym dramacie — dp, faktu przyjęcia przez Mak-Yksa pierścionka zaręczynowego Hrabiny: przypadkowość związku pierścienia z akacją uzyskuje swoją paralelę w przypadkowości związku Marii i Mak-Yksa. Ta daleka — jakby się wydawało — analogia znajduje jednak swoje poparcie w dywagacjach Mak-Yksa w rozmowie z Durejkową, kiedy to bohater przyrównuje swoją sytuację do przydrożnego drzewa, niszczejącego pod „ostrym kurzem wapiennym” wzniecanym przez koła przejeżdżających wozów (a. III, w. 270— 280).
I wreszcie - wskazuje Norwid na przypadkowość leżącą u pod:
staw mającego nastąpić rozwiązania, wkładając w usta swojego " bohatera giiomę:
Szczytność dlatego właśnie jest szczytna,
Iż przypadkiem się nie otrzymuje
(a. III, w. 627- 628)
Wypowiedź ta, wraz z towarzyszącym jej kontekstem, będąca pełną goryczy refleksją Mak-Yksa na temat ofiary, jaką ze swej ręki czyni Hrabina, staje się jednocześnie odautorskim komentarzem ironizującym wymowę późniejszego finału sztuki. a ^Przypadkowość zaręczyn kończących dramat! lub raczej ich zaleznośćj^l prjypąd^węgu^iraftrrima zresztą dla Norwida _ szczegolne^nąćźeSlfilNiejednokrotnie Dowiem-zwracał. on uwagę naTolę~zdarzefi przypadkowych w historii i w życiu pojedynczego człowieka. Starał sie doszukiwać w nich symbolicznego^lubpara-bol icznego sensu, a ich niezależność od świadomych wyborów ■ i działań człowieka kazała mu w nich widzieć przejaw obieb tywnie istniejących sił wybory i działania te ironizujących.] W tym sensie mówił o „ironii-czasów”, „ironii-rzeczy” czy „iro-nii-zdarzeń” (IX 244; III 598). Ten przypadkowy, ale często wielce ważący na losach człowieka charakter zdarzeń życiowych, wiązał z istnieniem i objawianiem się w rzeczywistości ironii, którą nazywał „bezwłasnowolną” (VIII 288). Przypadek i ironia nie są dla Norwida (jak chciałby Stefan Kołaczkowski, dopatrując się tutaj pomyłki pisarza26) wykluczającymi się sprzecznościami. Przeciwnie, Norwid uważał, że w samą istotę zdarzenia przypadkowego wpisana jest jego ironiczna wymowa w stosunku do działań człowieka.
26 S. Kołaczkowski. Ironia Norwida [w:] Dwa studia. Fredro. Norwid, Warszawa 1934. s. 47.