ELEGIA IV
Kiedy przywrócisz mi zdrowie, wysłuchasz Próśb, Tymbrejczyku? Krążąc ponade mną,
Już niemal roku dobiegłeś na niebie.
Odkąd się pośród utrapień szamoczę.
Nie masz litości dla mnie, chociaż nawet Wróg by zapłakał, poznawszy mą dolę.
Wszak wiesz: ojczyznę i wszystko, co miłe, Pozostawiłem, aby czcić w tym mieście Gebie i siostry twe: bo w moim kraju Apollo musiał ustąpić przed Marsem.
Próżne nadzieje! Ten czas przeznaczony Na studia — marnie utraciłem. Płaczę Nad gryzionymi przez mole książkami I niemal słyszę, jak się skarżą cicho.
Gerpcie spokojnie, książki, jak ja cierpię.
Po smutnych może przyjdą dni radosne. Patrzcie! Już słońce, wszedłszy w znak Barana Złotorunego, przepędziło chmury I przywróciło blask i kształty światu Spustoszonemu przeraźliwą zimą.
Drzewo się liśćmi okrywa, a płowa Bogini stroi głowę kłośnym wieńcem.
Dokoła dźwięczy śpiew skrzydlatych chórów.
W zaroślach słowik nad Itysem płacze,
Pasterz zaś, wiodąc kozy, wypatruje,
Gdzie ten płochliwy ptak umościł gniazdo. Chloryda plecie wianki z wonnych kwiatów, Leżąc nad brzegiem cichego strumienia.
Zefir, wróciwszy znad wód hesperyjskich, Łagodnym tchnieniem pierś swej miłej muska. Cóż więcej powiem? Oto z łaski Feba Ożyło wszystko, co niegdyś mróz zniszczył.
Ufam, że także moja sroga zima Ustąpi kiedyś, przepłoszona wiosną.
Choćby śmierć z groźnym sierpem się rozsiadła PTzed mymi drzwiami, nie tracę nadziei,
Gdy ty, Montanie, czuwasz nad mym zdrowiem. Ty ranie wyleczysz, tylko ty, prócz ciebie Żaden mi lekarz nie pomoże, choćby Syn Apollina powrócił zza Styksu.
Jak można sztuka twa jest, oceniły Świetne umysły, a pośród nich Klemens, Pasterz owczarni rzymskiej, i Hipolit,
Jego bratanek, który, umierając,
Tak wołał: „Śmierci, byłabyś bezsilna,
Gdyby tu przy mnie był choć cień Montana. Szturmujesz zamek odarty z obrony?
Z dawna czyhałaś na taką godzinę."
Gdy próżno wołał, bogini go dławi,
A tyś przebywał w murach twej Werony,
Co dzięki tobie — nawet bez Pliniusza I bez Katulla — jaśniałaby sławą.
Przez ciebie będę życie jej zawdzięczał I senatorom znad fal Adriatyku,
Którzy prosili, byś przybył do Padwy I tam nauki Asklepiusza głosił.
JanicjtMz — Poezje wybrane 33