kłada rymem
mu, dowcipną satyrą nicuje, ani wreszcie kiedy układnością ^ S i talentem przedpokojowego wierszopisa kadzi wonnymi pochleb' * uzurpatorowi i swoim poplecznikom. Z przykładu Horacego «,• to mamy, że najszkodliwsza atmosfera dla genialnego talentu jest S kojach i względach władzy. — Wirgiliusz chciał spalić Eneidę, $Zl ^
%
: nac%it.
nie trojańskiego podania ku pierwiastkom Rzymu nie czyni go jCs^ oryginalnym poetą. Wszędzie tuli się pod skrzydła Homera. Krok wkr<f !wP0*rednic wicklaż ku czasom p‘ za nim idzie, jak dziecię za matką. Nie tylko istotę, ale i zewnętrzne f? ii"'1'1 upadck Troi.lymie samym
zewnętrzne f0r
my przejął od swego mistrza. Zostaje mu przecież chwała z okrasy |£ ra i gładkiego wydania. — Dlaczegóż pierwsza część jego poematu wpo równanie z ostatnią iść nie może? Bo w tamtej miał przed sobą p|ęU powiastkę, o którą się otarł dowcip grecki; w tej zaś, więcej rodowi^ italskiej, musiał się wzbijać własnymi siłami. Dlatego też i nie pod^j ciężarowi! — Lecz sami Rzymianie wiedzieli, czego Eneidzie nie d'o$ta% wało. Trudno i w tej mierze przystać na zdanie starszego Szlegla (Fry. deryka), jakoby Eneida, mimo wszelkie niedostatki i ułomności swojc była przecież prawdziwym narodowym poematem rzymskimIS*. ^ krobiusz * powiada, że żaki nawet w Rzymie tego zaszczytu Wirgi|ju. szowi nie przyznawali. „Sed et haec et talia — pisze Makrobiusz157 pueris decantata praetereo."
* Jest to nic podrobione, ale przeważne, bo pisarza rzymskiego świadectwo, mit szczące naszego Marona w poczet nic tylko naśladowców, ale po prostu plagiatorów literackich, którzy cudze za swojc udawają. Oto są słowa Makrobiusza (Saturn, lib. V cap. 2);
„Quae Virgilius traxit a Graccis. dicturumnc me putatis. quac vulgonota s u n t? — Quod Tcocritum sibi leccrit pastoralis operis autorem, ruralis Hcsiodum? quod in ipsiś Georgicls tempestaiis sercnitatisquc signa de Arati Phaenomenis t ra serii Vel quod cvcrsionem Troiac cum Sinione suo et cquo ligneo ccterisque omnibus. quaclib-
150
f^^odum relatus csi. Quac fiddilcr Maro inierprclando fabricalus cst sibi Ilia-
1 M
— Aratos z Soloi. poeta grecki z I poł. III w. p.n.e. Sławę zawdzięcza astrono-
[Arat
Wtedy najpiękniejszym unosi się zapałem! W tych tylko nr7 natchnieniach, w tych wylotnych błyskach swego ducha jest ' łNi rzymskim poetą. Nie wtedy, kiedy oschłe prawidła sztuki głafl^N nem, ani kiedy przywary, które się skądinąd wśliznęły ^ ff cipną satyrą nicuje, ani wreszcie kiedy układnw^;« fl B
czy tylko na okaz autorskiej skromności? Cóżkolwiek bądź
Koniec pierwszego tomu.
. t a Pisan(łro penc ad verbum transcripscrit? qui inicr graecos poctas ^od*a'nuptiis Jovis cl Junonis incipicns univcrsas historias, quae mcdiis q“ usquc a(j acuucm ipsius Pisandri contigcrunt, cl unum cx dtoasis biali* vllCCl"-orpus cflcccril? In quo opcrc inicr hislorias caclcras inlcrilus quoquc Tro-|" pn. Sed cl hacc ci talia- ul pueris decaniata praclcrco."
po polsku: ..Mnicmacicli. żc szerzyć się będę w rzeczy tak pospolicie znanej. t0*®. c0 Wirgiliusz wziął od Greków? Że Teokryla w sielance miał mistrzem, yjj jicmiaństwic? t jako w samych Georgikach znaki pogody i słoty powyciągał 0 fenomenach? Albo też, że wywrócenie Troi z Sinionem swoim, drewniałam i innymi, które drugą księgę (Eneidy) składają, z Pizandra prawic słowo w slo-który (Pizander) celuje między greckimi poetami dziełem, w jednej zamyka-’ (rijci wszystkie, począwszy od małżeńskich ślubów Jowisza i Junony, ciągnące się
Pizandra, wzdarzenia? W tym dziele Pizander między opowiedział sposobem. Co wszystko Maro wiernie ^używszy (z greckiego na łaciński) uprządł był sobie llionu ruinę. Lecz i to, i temu po-LaC. o czym nawet żaki wiedzą, pomijam.**
-- Zważmy. że wyraz t ra xi i znaczy właściwie ciągnąć, przyciągnąć, |Ciagnąć. Trudno trał niej dzieła Wirgilcgo ocenić. Naciągane to rzeczy z grcczy-Nic rzymskiego, nic oryginalnego, pomyślanego w starożytnym duchu italskim. Po-lijdA Makrobiusz, że całą drugą księgę Eneidy „pene ad vcrbum transcripscrit** z poematu iiiandra, który, jako się pokazuje z przywiedzionych słów krytyka rzymskiego, był zbie-jjtm narodowych greckich podań. 1 o tym nawet żaki w Rzymie wiedzieli! Wyszło mi pmięci, com czytał przed kilką laty w przypiskach łacińskich jakiegoś niezmiernie uczo-nfD głosatora Eneidy, który utrzymuje, zdanie swoje podpierając świadectwami starożytna. jakoby i szósta księga Eneidy, równie jak druga, miała być tylko kompilacją z gre-jich pisarzy. — W tej zaś części Eneidy, którą by właściwie italską nazwać można, jyi nie znać wysilenia i niemocy? A pod sam koniec, jakby zdrożony długą wędrówką, jyinie kuleje Pegaz Marona i co krok nie potyka się i staje? W całym systemie rymotwór-jtj literatury rzymskiej chybiony jest stosunek właściwy między kunsztownym mister-»tm i inspiracją. Tamto przemaga. chociaż na proporcji między jednym i drugim tajem-ica poezji zależy. — Zapewne daleko lepiej wypracowane dzieło od Eneidy jest Ziemian-f*'° Wirgiliusza. Ale kiedy sobie wspomniemy, że i w tym utworze obcym porósł pierzem, acrpając nielekki zasiłek z dzieła Arata o fenomenach, trudno nie dziwić się. skąd Wir-jiliusz przyszedł do lak głośnej sławy w poprzek całego nieledwie świata? Ileż by podobnych plagiatów, ile przełacinionej gładkim piórem greczyzny wytknąć nic można w pieśniach nawet lirycznych tak wsławionego Flakka? Blumauer i Ferdynand Chotomski przenicowali Eneidę, Anchi/.esowicza to w kusym pokazując kubraku, to w peruce z arca-pcm. Czemuż dotąd nikomu jeszcze w myśl nic wpadło parodiować tym kształtem Iliady albo Odysei? Albo leż Wyzwolonej Jerozolimy, Luzjady i Utraconego raju? W rosyjskim nawet języku zdarzyło mi się czytać dowcipnie trawestowaną Eneidę. — Zawsze mi się dziwnym Zdawał ten tak opaczny los wspomnionego poematu. Musi to być jakiś nicodgad-liony fatalizm, srodze dotykający łacińską poezją podawaniem w coraz nową śmieszność, i jakby strojeniem żartów, coraz nowymi szyderstwa pośmiechami najcelniejszego jej utworu.
noematowi dydaktycznemu pt. Fenomena, który cieszył się dużą popularności.,
micznemu p
isi