M Ptwińska «t —* Wię&ieft. Sztuka i tycie praktyczne
teriału. Ta luka, ten brak miał może konsekwencje, nad którymi ktoś się kiedyś powinien zastanowić. Literatura wspomnieniowa dostarcza za to w obfitości doświadczeń innych. Odmienność sytuacji naszych pa mię tnikarzy polegała na tym, ii oni „stendhalowskie j ’ ’ wolności nie zyskiwali. Me mogli zdjęć maski, zdeklarować się otwarcie, stać się sobą — bo o to właśnie chodziło śledzącym, którzy tylko czyhali na świadectwo „buntowniczości”. Władze zwykle nie dysponowały dowodami „czynów przestępczych”, bo do tych czynów jeszcze nie doszło. Żę dojść miało — trzeba było właśnie udowodnić w więzieniu. Temu służyły wszelkie prowokacje, groźniejsze czasem niż tortury. Siedzący często przedstawiał się jako człowiek liberalny i życzliwy, pełen współczucia, który nie tylko rozumie, ale może i podziela patriotyczne przekonania więźnia — byle tylko on mu je zechciał wyrazić. Więzień więc musiał się przedstawiać na odwrót, jako lojalny poddany cara bądź cesarza, jako „spokojny obywatel”, dla którego sama myśl o niepodległości „głupiej Polski” — to był stały dla Polski epitet — jest „romantycznym szaleństwem”. Uprzedzając niejako osąd przyszłych pokoleń, Kamieński pisze: „Osoby nie zdające sobie sprawy, w jaki sposób gnębiły nas władze carskie, mogłyby stawiać zarzut nam, więźniom politycznym, że nie manifestowaliśmy szczerze przed inkwizytorami naszych uczuć i nadziei. Zarzut taki byłby niesłuszny, gdyż całym zachowaniem naszym wyrażaliśmy jasno nasze przekonania, nie budzące żadnych wątpliwości wśród naszych przyjaciół czy też wrogów. Robić wyznanie wiary przy ankietach było równoznaczne z narażeniem się na pewny wyrok.” u
Zasadnicza różnica, jaką widzę między „wielkimi” utworami literackimi a literaturą pamiętnikarską, jest właśnie ta, że literatura pozwala na ekspresję wprost, podczas gdy pamiętnikarstwo przekazuje życiowe doświadeże-n;r- maski w obrębie tego samego stylu. I czy to nam sprawia przyjemność, czy nie, właśnie polska literatura do ro-
Wt^emnUnie więźnia, *. ik.
mantycznego odkrycia wolności dodaje, że „jedyna broń niewolników — podstępy”, choć Nabielak, Kamieński czy inni pamiętnika rze nie mają nie wspólnego z potocznie pojętym wallenrodyzmem.
Pytanie, które tu sobie postawiłam, brzmi: jak w tych warunkach wygląda, jak może się realizować i czy w ogóle może się realizować romantyczne przekonanie, że więzień jest nosicielem wolności? Jak wyglądało owo „całe zachowanie”, o którym pisze Kamieński? Jak się ma konieczność maski do romantycznego przesłania, zawartego w sonecie Byrona, poprzedzającym Więźnia. ChUlcmu:
O duchu wiekuisty duszy niespętane jl Wolności, ty najjaśniej lśnisz w więziennej celi...
(Sonet o Czyttonte, U urn. w. Uwlk)
— co powiedział także młody Schiller w Zbójcach, a za nimi setki innych poetów. Na czym polega owa „wartość butli i ładunku”, o jakiej mówi Frejend w Dziadach, i gdzie szukać tej siły, o której istnieniu mówi Duch zapewniając, iż człowiek „samotny, więziony” może „myślą i wiarą zwalać i podźwigać trony”?
Gdyby więźniowie polscy w XIX wieku siedzieli w lochach, samotni i przykuci do skały łańcuchami jak Bon-nivard u Byrona, właściwie ich sytuacja psychiczna przedstawiałaby się dużo lepiej. Nie musieliby nosić maski i „łudzić despoty”. Mogliby dawać wyraz wprost swym uczuciom jak przykuty do skał Prometeusz u Shelleya, Ale oni gjftdgfeli zwykle w pojedynczych celach z drzwiami opatrzonymi judaszem wychodzącym na korytarz, na który wychodziły dziesiątki lub setki podobnych judasszów | takich samych cel. Była to samotność w mrowisku. Więzień polityczny w XIX wieku był — całkiem inaczej niż bohater np. Byrona —f przede wszystkim „ jednym z wielu” Tak w oczach władzy; jak własnych. Na początku przecież to było dla niego najważniejsze: kto jeszcze został aresztowany? Ilu? Jak? Gdzie siedzą? Co powiedzieli? A jego prze-
Style zachowań rom«nłyc*nyęft