m W. Pi wińska — Więzień. Sztuka i życie praktyczne I
cimukiem też nie był Władca, bezpośrednio i nawet nie I od razu komisja śledcza. Na co dzień więzień stykał się I z przypadkowym* nic nie wiedzącym i za nic właściwie I me odpowiedzialnym dozorcą — także „jednym z wielu". I I właśnie przez tych dozorców więźniowie byli nieustannie I obserwowani, rewidowani, inwigilowani, śledzeni. Więzienie tworzy ład anonimowy, mechaniczny, programowo an-lyramantyczny — rzec można. Każdy nie przewidziany przez regulamin ruch stawał się więc „podstępem” — lecz jakże trudno w tych warunkach o przeżycia w wielkiej skali! Można przypuścić, że właśnie ów dokuczliwy, drobiazgowy i degradujący ład ma wyeliminować w ogóle możliwość „pozawięziennego” i „romantycznego” spojrzenia więźnia na samego siebie. Więzień ma jakby przede wszystkim zostać wyzuty z indywidualności. Lecz ma to nieprzewidziane konsekwencje. Więźniom podglądającym i podglądanym, przeniesionym w porządek bezzasadny i sztuczny, wszystko wydaje się raczej koszmarem niż tragedią. Można by się długo zastanawiać, skąd tak wiele humoru we wspomnieniach więziennych. Czy to tylko samoobrona? W dużej mierze pewnie tak. Myślę jednak, że jeśli własną sytuację przeżywano raczej jako groteskową niż jako poetyczną, w takim stylu przeżycia kryło się trafne rozpoznanie. Bo to, w czym dziewiętnastowieczni konspiratorzy i entuzjaści siedzieli* to nie były lochy zamku Chił-łon, lecz esikiem już nowoczesne więzienia.
Muszę teraz zrobić dygresję. Powiem rzeczy może zimne, -lęcz ich przypomnienie w tym miejscu jest konieczne, Otóż więzienia ludzkość wprawdzie znała od czasów nie-psmaętaaych, a lochy rzymskie czy lochy Inkwizycji przywoływać często literatura romantyczna, ale więzienie ■stosowane jako kara główna jest wynalazkiem stosunkowo nowym Przed wiekiem XVII było ono raczej „miejscem ■■■zateissynaania”* a za każde przestępstwo groziła odmienna, #akładale przepisana karą; łamanie kołem, wieszanie* stos* ftóęcie, ćwiartowanie, banicja, pręgierz, grzywna. Gdy praktyka więzienia zaczynała wypierać kary bardziej 9H styczne, niejaki opór prawników budziła myśl, że przestępstwa tak różne, jak zabójstwo, kradzież, oszustwo, mają być karane w ten sam sposób. Zresztą długo jeszcze uwiezieniu towarzyszyły kary fizyczne i psychiczne, np. upokarzający ceremoniał publicznego odebrania praw — przejmujący opis takiej egzekucji można znaleźć w książce Askenazego o Łukasińskim. Kajdany, przykucie łańcuchem do muru, chleb i wodę jako jedyny posiłek stosowano często jeszcze w XIX wieku. Kara chłosty w Królestwie Kongresowym została prawnie zniesiona w 1864 roku, ale w praktyce trwała dłużej. W Galicji zniesiono ją w 1867 roku. W Anglii obowiązywała jeszcze w wieku XX. Ale w ciągu wieku XVII i XVIII następuje przemiana, którą zwykło się nazywać „złagodzeniem obyczajów”. Ponad karę cielesną aparat penitencjarny zaczyna wysuwać działalność, wychowawczą. Pewien wpływ miał na to humanistyczny protest przeciw bestialstwu kar fizycznych, ale — sądzi Foucault — był to wpływ raczej mały. Przemiana systemu karnego wiązała się z przemianą systemu władzy, z formowaniem się nowoczesnego państwa, któremu nie był już potrzebny krwawy i uroczysty spektakl ukarania ciała przestępcy, lecz powszechna interioryzacja porządku utożsamionego z interesem rządu. O ile przedtem dążono do spektakularnego ujawnienia zarówno przestępstwa, jak kary i celebrowano egzekucje jako „niezwykłe” spektakle, by dokonać aktu sprawiedliwości w obliczu Boga, Króla i ludzkości, o tyle teraz państwo czyni z kary sprawę „racji” — konieczność zakładaną w milczeniu i odprawianą raczej dyskretnie. Jeszcze w czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej pewien utopista wymarzył penitencjarne miasteczko, gdzie przestępcy odpowiednio ukarani (więc każdy inaczej) byliby umieszczeni w klatkach niczym zwierzęta w zoo, a ich oglądanie stanowiłoby część edukacji obywatelskiej. Lecz rozwój więziennictwa poszedł w kierunku przeciwnym. To, co za Biurami, ma być mniej łub bardziej tajne. Społeczeństwo o więzieniu ma wiedzieć tyle, że jest to raczej miejsce duchowej rehabilitacji tych, którzy odeszli od norm, niż miejsce kary za zbrodnie. I nie należy sądzić, że to jest jakieś obłudne przedstawianie sprawy. W pewnym sensie wiązie-