44 U ROZDZIALI
2. Ekologia polityczna nie stara się i nigdy się nie starała chronić natury. Odwrotnie, bierze ona coraz większą odpowiedzialność, mieszając się w to coraz głębiej, za coraz bardziej różnorodne istoty i losy.
0 ile modernizm stwarzał wrażenie, że zdominował cały świat, o tyle ekologia we wszystko się angażuje.
3. Ekologia polityczna nigdy nie twierdziła, że służy naturze dla jej własnego dobra, ponieważ w żaden sposób nie byłaby zdolna określić, jakie jest wspólne dobro odhumanizowanej natury. Ma lepsze rzeczy do roboty, niż bronić natury (czy to dla niej samej, czy to dla dobra przyszłych pokoleń). Zawiesza za to naszą pewność co do suwerenności tego, co dobre dla ludzi, rzeczy, wyznaczanych celów i wykorzystywanych środków1.
4. Ekologia polityczna nie wie, co to jest System ekologiczno-polityczny
1 nie działa na podstawie wytycznych złożonej Nauki, której modele i środki umykały jak dotąd biednej myślącej i poszukującej ludzkości. Jest to jej wielka zaleta. Nie w i e, co charakteryzuje system. Nie ma pewności, co z czym jest powiązane. Jeśli chodzi o kontrowersje naukowe, o które się potyka, to właśnie one odróżniają ją od ruchów naukowo-politycznych z przeszłości. Tylko ona może czerpać korzyści z innej polityki naukowej.
5. Ani cybernetyka, ani hierarchia nie umożliwiają zrozumienia niestabilnych, chaotycznych, darwinowskich, tyleż lokalnych, co globalnych, szybkich lub powolnych czynników, które ekologia wyciąga na światło dzienne dzięki mnóstwu oryginalnych eksperymentów [dis-positifs experimentaux], które wzięte jako całość nie tworzą jednak na szczęście żadnej szczególnej Nauki.
6. Ekologia polityczna nie jest w stanie zintegrować całości swoich punktowych i szczegółowych działań w jeden totalny i hierarchiczny program, a także nigdy nie starała się tego zrobić. To właśnie ignorancja względem tej totalności ją ratuje - nigdy nie będzie potrafiła ustalić miejsca w hierarchii, jakie mają mali ludkowie z jednej, a wielkie dziury ozonowe z drugiej strony czy małe słonie w porównaniu ze
średnimi strusiami. To, co najmniejsze, może okazać się największe. „Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła*
(Mt 21,42).
7. Ekologia polityczna szczęśliwie nadal pozostaje na marginesie, ponieważ nie udało jej się jeszcze określić ani w swojej polityczności, ani w swej ekologii. Wierzy, że mówi coś o Naturze, Systemie, hierarchicznej Całości, świecie bez człowieka, prawomocnej Nauce - i właśnie te zbyt uporządkowane twierdzenia ją marginalizują, choć zapewne twierdzenia oderwane od jej praktyki mogłyby pomóc jej politycznie dojrzeć - o ile udałoby się jej uchwycić ich właściwy sens.
Nie można więc charakteryzować ekologii politycznej w kategoriach kryzysu natury, ale kryzysu obiektywności. Aż do teraz byliśmy przyzwyczajeni do przedmiotów nieryzykownych*, gładkich przedmiotów, których miejsce zajmują dziś ryzykowne powiązania*przedmiotów nieuczesanych2. Spróbujmy określić różnicę pomiędzy starymi i nowymi obiektami - teraz, gdy zdążyliśmy się odzwyczaić od pojęcia natury.
Przedmioty nieryzykowne mają cztery podstawowe cechy, które pozwalają je rozpoznać na pierwszy rzut oka. Przede wszystkim przedmiot taki ma gładkie brzegi, dobrze zdefiniowaną istotę i dobrze rozpoznane właściwości. Bezapelacyjnie przynależy do świata rzeczy, świata złożonego z bytów uporczywych, ściśle określonych prawami przyczynowo-<ci, skuteczności, opłacalności i prawdy. Ponadto badacze, inżynierowie, administratorzy, przedsiębiorcy i technicy, którzy wymyślają, produkują 1 umieszczają te przedmioty na rynku, znikaj ą, gdy tylko skończą nad nimi pracę. Działalność naukowa, techniczna i przemysłowa pozostaje poza polem. Po trzecie, ów „przedmiot nieryzykowny” oczywiście nie-
w Wszystko to nazywamy problemem „siódmego miasta”, jako aluzję do nurtu filozofii moralnej i politycznej zapoczątkowanego przezfBoltanski i Thevenot (1991). Jeśli obok sześciu opisanych przez autorów miast istnieje jeszcze siódme, oznacza to otwarcie kwestii granic ludzkiej wspólnoty (Barbier 1992, Godard 1990).
W ten sposób interpretuję spopularyzowane przez Ulricha Becka (2004) wyrażenie „społeczeństwo ryzyka". „Sztuczna produkcja pewności* - nagich przedmiotów -kończy się tym, że produkuje się tak zwane przez niego „sztuczne niepewności”. Beck nic chce powiedzieć, że dziś^ napotykamy większe ryzyko niż wczoraj, ale że pewnego rodzaju konsekwencje wiąże się z przedmiotami w sposób w nowoczesności zakazany. Ryzykowne powiązanie to „nagi" przedmiot, do którego wreszcie dołożone zostaje przypisane mu ryzyko, a także jego producenci, konsumenci, mnóstwo afer i sprawa sądowa, /uh. Beck 1995. Krótko mówiąc, interesujący nas (entangled) przedmiot leży bardzo blisko tego, co opisują antropologowie (Strathem 1992, Thomas 1991).