słychać krzyki i płacz. Świadkiem zajścia był młody cliłopak, posłaniec Nebabym który opowiedział o całym zajście swojemu panu.
Nebaba gdzieś pędzi, brzegiem rzeki, w jej odbiciu dostrzega majaczący cień, który go śledzi. Rozłoszczony chłopak zatrzymuje konia, i odgraża się śledzącemu go diabłu. To duch Kseni go gonił, już się dziewczyna cieszyła, że jest tak blisko ukochanego, chciała złożyć na jego ustach pocałunek, gdy chłopak wymierza w jej twarz cios i rusza w dalsza drogę, do zamku Kaniowskiego. Płynie przez rzekę, i poprzysięga zemstę, wolałby by jego luba zginęła, niż związała się z Lechem, wkrótce jego uczucia jednak stygną, i przechodzą.
Część druga
Młoda para powoli układała się już do snu w komnacie sypialnianej, jednak przerywa im posłaniec ogłaszając złą nowinę - przez Dniepr przepłynął obóz Szwaczki (powstańca), zapowiada się na wojnę, już ludzie się szykują do wali, należy wezwać wojska starosty (Potockiego, dziedzica zamku).
Opis gotowego do wali obozu wroga, szykującego się do snu Przy ognisku zasiada dwóch mężczyzn: rozgniewany i gotów do walki Nebaba oraz posiwiały ze starości drugi kozak : Szwaczka. Dowódca powstniców zamiast rozpoczynać szturm na zamek, do czego namawia go chłopak, upija się i pociesza zatroskanego kozaka. Mówi, by Nebaba wybił sobie z głowy Orlikę. Teraz wszyscy mają ważniejsze zmartwienia - Szwaczka i jego banda. Trzeba szykować się do walki. Opity rządca zasypia. Nebaba nie może uwierzyć, że ktoś taki jest przywódcą. Zasiada na konia i odjeżdża.
Nebaba dociera do kozackiego obozu i przemawia do młodzieży. Wszyscy patrzą na niego z podziwem, przecież to dumny i mężny wojownik! Nebaba chce się tylko pożegnać - oto odjeżdża i zostawia kompanów samych. Nie chce wyjawiać powodów swego wyjazdu. To dziwne. Nagle zmienia tok wypowiedzi i nawołuje do walki z Szwaczką (może chodziło o prowokację i pozyskanie obrońców dla zagrożonego zamku?). Może ktoś chce się ogrzać przy pożarze zamku? Może ktoś chce zanurzyć pikę w polskiej krwi? Wszyscy ocłioczo przystępują do oddziału Nebaby, który ma im wskazać drogę. Wojownicy dosiedli koni i ruszyli z wojenną pieśnią na ustach.
W zamku zbrojni zgromadzili się na modły. Rozpoczyna się „ostatni" wieczór. Pojawia się postać cierpiącej dziewicy, która trwa w rozpaczy i zgiełku. To najprawdopodobniej Orlika, która jest nieszczęśliwa z powodu małżeństwa, do którego została zmuszona. Nie może liczyć na odwrót niefortunnego losu.
Tymczasem do Kaniowa docierają wieści, że buntownicy zdobyli miasto Humań. Popełniono tam mnóstwo zbrodni, przelano niewinną krew. Wraz z ludzkim okrucieństwem pojawiły się demony piekła i śmierci. Ludność ogarnął paniczny strach. Skrwawione widziadła, duchy, żywe trupy wylęgły niczym robactwo na ulice. Lud skruszony wznosił modły do Wszechmogącego. Przy każdym ołtarzu paliły się świece. Dzwonom wtórowały jęki i płacz. Były to szczere zawodzenia, bo strach był realny! [Po tym opisie pojawia się dygresja samego poety! Dotyczy refleksji nad przeszłością, która krwawo naznaczyła karty historii.]
Orlika stoi w oknie. Da się dostrzec dziką radość w jej oczach.
Do Kaniowa przybywa rządca. Posłańcy oznajmiają radosne nowiny. Otóż wojewoda Stemp(k)owski rozprawił się z częścią buntowników - z oddziałami Gonty. Ustawiono wiele szubienic. Nie trudno wywnioskować, że kary dla buntowników nie ustępowały w srogości zbrodniom przestępców. Teraz trzeba tyłko poskromić Szwaczkę. Tej nocy zamek i miasto zasypiali w spokoju.
Małżeńskie łoże. Rządca śpi, Orlika czuwa. Uderzenie dzwonów. Mężczyzna się budzi i zasypia ponownie, a raczej zapada w niezdrowy sen. Słyszy głosy, jest niespokojny, przeczuwa coś złego. Orlika trzyma nóż w ręce. Czeka na odpowiedni moment, by zabić męża.
2