Czarna postać przemyka między drzewami. Na pierwszy rzut oka chłopak o włosach do ramion na oko około 20-letni. Ale przecież pozory mylą.
W końcu dotarł na miejsce, lecz to co zobaczył sprawiło, że cofnął się nie wierząc własnym oczom.
Krew. Wszędzie leżały ciała potworów aż po horyzont. Chłopak był jedynym żywym w tym miejscu. Ale czy napewno? Usłyszał szelest i odwrócił się. Z pomiędzy drzew wyszły dziwne stwory i długich, białych pazurach. Wilkołaki. W łapie jednego blysnął szeroki miecz. Wyciągnął go przed siebie tnąc na oślep. Chłopak zamknął oczy. Czuł ciepły płyn spływający po ręce. Świeża rana zaczynała go potwornie piec. Odwócił się i zerwał do ucieczki, lecz nieco za późno. Poczuł pazury jednego ze stworów rozcinające mu plecy. Odskoczył i nie zważając na ból uformował w rękach błękitną kulę. Rzucił ją w najbliższego wilkołaka. Kula przeleciała przez niego jakby był powietrzem i trafiła w drzewo. Chłopak zdecydował sie na drugą próbę. Najsilniejszy atak, Blast Bomb odbił się od stwora porosto w nadawcę. Ten czuł, że to koniec podzieli los tych potworów. Kula trafiła w niego zwalając go z nóg. Ledwo wstał. Odwrócił się i zaczął biec. Strach dodawał mu siły. Słyszał, że wilkołaki biegną za nim. Zatrzymał się i ostatkiem sił teleportował się. Nie wiedział gdzie, byle daleko od tego miejsca. Opadł na mech tracąc przytomność.
***
-Pani, tu ktoś jest.
-Jest ciężko ranny...Zaraz, to przecież...
-Mazoku!
Kobieta i młoda(ok.17 lat) dziewczyna ppochylały się nad leżącym. Wciąż nie odzyskał przytomności. W świetle dnia widać było, że jego włosy są koloru fioletowego(to taki szczegół XD)
-Chodźmy, wasza wysokość!
-Nie zostawię go tu!
-Ale to potwór!
-I co z tego?