Rozdział 23:Razem! Dlaczego, L-sama?
Nasza drużyna zawitała do Seyruune, gotowa przerzucić każdą książkę w każdej bibliotece. Na początku chcieli złożyć wizytę księciu Philowi, ale zdecydowali się wyminąć tę niewątpliwą atrakcję („Jak mu wytłumaczymy brak Amelii?”). Najpierw jednak Filia zażądała krótkiej wycieczki do świątyni Cephied. Chcąc, nie chcąc, zgodzili się. Wielki gmach zwykle przyciągał masę turystów, jednak tylko nielicznych wpuszczano do środka. Mając specjalną przepustkę w postaci księżniczki Kariny, weszli. W środku było pusto, chłodno i cicho. Ich kroki toczyły się echem po korytarzu. W końcu stanęli przed posągiem Płomiennego Smoka. W Sali opierając się o kolumnę stał mężczyzna o długich, czarnych włosach i szkarłatnych oczach. Wydał się Xellosowi dziwnie znajomy. Przy samej rzeźbie zaś stała kobieta o równie długich białych włosach i pięknych błękitnych oczach. „Kapłanka?”, przemknęło Linie przez myśl. Nie zwracając na nią zbytniej uwagi, Filia stanęła pod posągiem, składając ręce i spuszczając głowę. Gdy ja podniosła, w jej oczach lśniły łzy.
-Filia…-szepnął Xell, nie zauważając wpatrzonych w siebie rubinowych oczu. O co smoczyca prosiła? O również miał prośbę, ale chyba nie mógł iść z nią do Cephied…Chociaż, czemu nie? W końcu, uznając, że zwariował stanął obok złotej i bezgłośnie wypowiedział życzenie
-Hej, on tak może?- zagadnął Gourry Linę.
-Czemu nie? Skoro może miotać Dragon Slave'ami…Mazoku tego nie robią nie bo nie mogą, tylko po prostu nie chcą. Każdy normalny demon wolałby umrzeć niż wejść tutaj.
-Aha-mruknął blondyn.
Filia uniosła głowę.
-Możemy iść?- zapytała kapłana.
Skinął głową. Dołączyli do reszty. Ruda zaproponowała mały wypad na obiad. Nie było sensu dyskutować, więc powolnym krokiem zebrali się do wyjścia. Lina parła przez tłumy przechodniów, tak że po chwili stali przed karczmą. Filia już miała wejść do środka za Gourrym, kiedy Xellos pociągnął ją za sobą.
-Chodź, muszę zamienić z tobą słówko.
Poszli z karczmę. Nikogo tam nie było i złota miała wielką ochotę uciec. Wydawało jej się jednak, że nogi wrosły jej w ziemię. Kapłan stanął tuż przed nią. Nie wiedział jak zacząć, po raz pierwszy w życiu brakowało mu słów. Po co w ogóle ją tu wyciągnął? Patrzył tylko w jej błękitne oczy, chciał by go całkowicie pochłonęły, ale przed własnymi oczami wciąż miał obraz mężczyzny opierającego się o kolumnę w świątyni. Nie, zdecydowanie ten gość tam nie pasował…Było w nim coś dziwnego. Jego aura…Na pozór była ludzka, ale czaiło się w niej coś mrocznego. I czemu tak się na niego gapił?
-Odezwiesz się w końcu?- zapytała Filia.
Spojrzał na nią. Co miał powiedzieć?
-Wiesz, że uratowałaś mi życie?- zaczął niepewnie.
-Co ty bredzisz?- nie przypominała sobie niczego takiego.
-Wtedy…To twój głos pozwolił mi zwalczyć tą truciznę.
Otworzyła szeroko oczy. Nie wiedziała. Czy to możliwe? Tylko po to ją tu przyciągnął? To i tak było bez znaczenia. Chciała go wyminąć, ale ją zatrzymał. Ich twarze znów znalazły się kilka centymetrów od siebie. Pochylił się. Złota poczuła nagły przypływ determinacji. Znowu żartuje, ale skoro tak lubi się z niej nabijać, zobaczymy jak zareaguje. Zamknęła oczy i ich usta już miały się zetknąć, gdy zza rogu budynku wyszedł Gourry. Odskoczyli od siebie jak oparzeni. Na szczęście nie zauważył niczego dziwnego.
-Co wy robicie? Chodźcie już-powiedział.
-Gourry, zostaw ich!- usłyszeli głos Liny.
-Ale herbata stygnie-zaprotestował szermierz.
-W porządku, już idziemy- Xellos uśmiechnął się do Filii. Skinęła głową i po chwili siedzieli przy stole, patrząc jak Lina i Gourry pustoszą karczmę oraz pijąc herbatkę. Na początku kapłan miał ochotę udusić blondyna, ale się powstrzymał.
-Specjalnie zmówiliśmy dla was herbatę-uśmiechnęła się Karina.
-Tak, wiemy. Świetnie-Filia dosypała cukru do swojej filiżanki.
-Ale oczywiście wy płacicie-dodała Lina.
-Nie świetnie!- jęknęli razem Xell i Fi.
Szatański plan rudzielca się powiódł i wkrótce szli przez miasto niemalże bez grosza przy duszy. Też jej się na uczty zebrało. Skierowali się w stronę najbliższej biblioteki. Był to duży, biały gmach o pięknie rzeźbionych parapetach i bramie. Bibliotekarka przed wpuszczeniem ich ględziła coś o „bezużytecznej młodzieży”, ale nie bardzo się tym przejęli. Skierowali się do działu Legendy i Tajemnice. Przeraził ich swoją wielkością. Między regałami można było się schować i spokojnie siedzieć niezauważonym przez kilka dni. Lina sięgnęła po pierwszą z brzegu książkę. Był to gruby tom z soczysto zieloną okładką. Na grzbiecie srebrnymi literami wybity był tytuł: „Artefakty białej magii”. Ruda zaczęła powoli kartkować dzieło, ale nie znalazła nic, co mogłoby ją zainteresować. Włożyła więc je na miejsce i zaczęła się zastanawiać co zrobić, by nie spędzić tu reszty swojego życia. Spojrzała na resztę swojej drużyny, która również nic nie znalazła. Z westchnieniem sięgnęła po następną książkę. Ta dla odmiany była jadowicie różowa i nosiła tytuł „Mroczne sekrety Mazoku”. Zgorszona dziewczyna odłożyła ją na półkę, myśląc, że autor miał niezbyt równo pod sufitem. Następny tom był błękitny i opowiadał o różnych rodzajach pieczęci. Kolejny, o oprawie krwistoczerwonej przykuł jej uwagę na dłużej. Okładkę pokrywał aksamit, tytułu jak nie było tak nie było. Przerzuciła dwie strony i była pewna, że znowu spudłowała, bo były tu tylko informacje o szczególnych i rzadkich odmianach kamieni szlachetnych, kiedy natrafiał na coś ciekawego. Był to opis ametystu, ale nieco innego od tych, które znała. Normalnie miał zwykły kolor, ale odpowiednio ustawiony zmieniał go na błękitny. Jednak to nie to przyciągnęło jej spojrzenie. Na dole strony napisane było, że ów kamień może przenosić ludzi między wymiarami. Im większy był, tym więcej osób mógł przenieść. Lina z radością zademonstrowała książkę pozostałym. Tak, zgodzili się, to było to. Pytanie tylko, skąd wziąć to cacko? Oczywiście nie napisane było, gdzie go szukać. Usiedli między regałami. Zawsze gdy zdawało im się, że są blisko celu, okazywało się, że coś pominęli. I jak tu działać?
-Hej, Shuki, opowiedz coś-poprosiła Filia.
-A co?- znudzony Nieśmiertelny kartkował jakąś książkę.
-O filarze Chaotic Blue. Byłeś tam?- zaproponowała.
-Tak, byłem. Na tym filarze Demoni Lord zaprzestał walki z Boską Władczynią już wieki temu. Jest tam dużo wody, ogólnie trzy czwarte wymiaru są pod wodą. Jest tam wiele stworzeń nieznanych naszym świecie i mówię tu zarówno o roślinach jak i o zwierzętach. Na przykład syreny. U nas niezwykle rzadko można je spotkać, a tam jest ich bardzo dużo. Budują podwodne miasta, dlatego życie pod woda jest tam o wiele bardziej rozwinięte niż życie na lądzie. Pani Koszmarów nie przywiązuje do tego filaru zbytniej uwagi, bo jest tam bardzo spokojnie. Fuzja światła i ciemności sprawia, że jest idealnym miejscem na ukrycie ważnych rzeczy. Nie ukrywam, że dzieją się tam także ciekawe rzeczy, na przykład raz na cztery lata odbywają się tam zawody. Ostatnio główną atrakcją były wyścigi łodzi zaprzężonych w mini-krakeny. Wiecie, czym jest Kraken?
-Tak…To taka wielka ośmiornica-powiedział Zelgadiss.
-A jadalna?- wtrącił Gourry.
-Nie!- wrzasnęła Lina waląc go w głowę.-Kontynuuj, Shuki.
-Dobrze. Więc tak to wygląda. Życie tam jest zdecydowanie bardziej bezpieczne niż tu.
Filia skinęła głową. Myślała, że będzie gorzej. Ale że Chaotic Blue i Boski Władca zdołali osiągnąć porozumienie…Cóż, to godne podziwu. Gdyby na tym filarze tak się dało…Ech, marzenia.
Czarnowłosy mężczyzna i jego towarzyszka opuścili Seyruune. Nie byli zmęczeni, więc tylko przysiedli na trochę na polance niedaleko drogi. Niedługo zajdzie słońce. Mężczyzna uśmiechnął się na myśl o nocy. Kochał te porę, była jak on. Mroczna i tajemnicza. Spojrzał na kobietę o białych włosach i zdziwił się. Zasnęła? Czemu tak nagle? Może była zmęczona…Cóż, będzie musiał poczekać z dalszą drogą. Rany, była tak piękna, ale często przysparzała mu kłopotów. Tam w świątyni Xellos mało go nie rozpoznał. Nie mogło tak się stać. Jeszcze nie. Swoją drogą ciekawe o co prosił. Wyobraził sobie jego minę, kiedy dowiedziałby się, że istota, do której udał się z prośbą stała wtedy tuż obok niego. To by było dobre. Nie miał mu za złe, że odchyla się tak bardzo w stronę światła. Byli podobni i to bardzo. Chociaż Zellas pewnie by go zatłukła. Usłyszał za sobą cichy jęk.
-Ceph?- odwrócił się do swojej towarzyszki i zamarł. Spała, ale po jej twarzy płynęły strumienie łez. Rzucała się, jakby chciała wyrwać się koszmarom.
-Dlaczego, L-sama? Nie, błagam…Nie!- szeptała.
-Hej, to nie jest śmieszne…-klęknął przy niej nieźle wystraszony.-No, obudź się!
-Dlaczego? Och, wybacz mi, błagam…Shabby…-ścisnęła jego rękę, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jego oczy zmieniły się w szparki. Przed oczami widział tamte wydarzenia, jakby to było dziś. LoN skazała ich na wieczną walkę. Dlaczego, zapytał. Bo tak jest zabawnie, odpowiedziała. Wiedział stojącą przed sobą Cephied, z kamienna twarzą mówiącą, że musi go zabić. Rozpoczęła się walka. W końcu ostatnią rzeczą jaką zobaczył, była jej zakrwawiona twarz. Posoka mieszała się ze łzami rozpaczy. Ona też umierała.
-Wybacz mi, Shabranigdo…-to były jej ostatnie słowa. Chciał jej dotknąć, ale skała na której leżała, obsunęła się. Wpadła do Morza Chaosu znajdującego się pod nimi. A teraz spotkali się jak gdyby nigdy nic. Czemu się nami bawisz, L-sama? Czy nie wystarczająco już nas zraniłaś? Miłość na początku skazana na niepowodzenie, ale dzięki temu silniejsza niż cokolwiek. Potrząsnął nią jeszcze raz. Błękitne oczy otworzyły się.
-Shabby?- zapytała słabym głosem. Skinął głową. Był pewien, że teraz otrze łzy i powie, że nic jej nie jest. Może odwróci się od niego i pójdzie pobyć trochę sama. Spodziewał się wszystkiego, poza tym co zrobiła. Mianowicie rzuciła się mu na szyję.
-Dlaczego ona to robi?! Dlaczego nie może nam pozwolić być tym kim chcemy, Shabranigdo? Dlaczego musimy walczyć i się nienawidzić?- płakała, wtulając się w jego ramię.
-Cephied, co ty? Przestań…-patrzył na nią co najmniej zaskoczony. W końcu objął ją delikatnie. Nie mógł znieść widoku jej łez, chociaż jakaś jego część chciała ją odepchnąć, uderzyć. Jednak dopóki panuje nad tą częścią, wszystko jest w porządku.
-Nie wiem, Cephied- zanurzył twarz w jej włosach.-Nie wiem.
C.D.N!