Filologia polska: stereotyp swetra i grubych szkieł
Chyba o żadnym z kierunków studiów nie powstało tak wiele legend i stereotypów, które - jak to zwykle bywa - niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Dziewczyna w zmechaconym przydługim swetrze, drucianych grubych oprawkach, najlepiej poetka. Chłopak - długowłosy miłośnik rocka i powieści Charlesa Bukowskiego, kontestator z bandamką i paczką papierosów w kieszeni. O kim mowa? O studentach filologii polskiej - trochę oderwanych od rzeczywistości lekkoduchach, którzy kształcą się „w szkole poetów”. Polonista to obiekt wielu dowcipów. Często krzywdzących, jak ten o matce, która miała trzech synów - dwóch utalentowanych studentów medycyny i prawa, a trzeciego, tego zawsze mniej bystrego - absolwenta polonistyki, ale też i tych, które uzmysławiają nam, jak wiele tracimy nie studiując filologii polskiej. - To raj dla kawalerów, naprawdę jest w czym wybierać. Średnio na osiemdziesiąt studentek pierwszego roku przypada około pięciu mężczyzn. Te pierwsze są oczywiście mniej zadowolone, bo muszą o nas rywalizować, ale my czujemy się jedyni w swoim rodzaju. Koledzy z politechniki naprawdę mają nam czego zazdrościć - śmieje się Krystian, student trzeciego roku polonistyki na Uniwersytecie Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie. Ale nadmiar potencjalnych partnerek to przecież niejedyny powód, dla którego decydujemy się na ten a nie inny kierunek studiów.
Inspirująca odmienność
Zalet studiowania na polonistyce jest naprawdę sporo - mówi mi Bartosz, który zaczyna właśnie drugi rok na tym wydziale. - Kiedy kończyłem liceum, chciałem zdawać na MISH [Międzywydziałowe Indywidualne Studia Humanistyczne - przyp. Onet.pl], ale nie udało mi się przejść przez bardzo trudny egzamin wstępny Postawiłem na polonistykę, bo jej program pokrywał się z moimi zainteresowaniami. Sporo czytam - głównie klasyki - pisałem niezłe wypracowania w liceum, więc pomyślałem sobie - czemu miałbym nie spróbować? Dziś wiem, że to był strzał w dziesiątkę. Od razu połknąłem bakcyla. Co prawda zajęcia z nauki o języku chyba każdemu przysporzyły wiele trudu, ale - jeśli to uda się pokonać - nie straszna już nawet gramatyka opisowa, która sieje spustoszenie wśród studentów na drugim roku. Prawdziwym utrapieniem dla młodego adepta polonistycznej wiedzy jest Historia Literatury Polskiej - przez studentów nazywana potocznie, nie bez powodu zresztą, HELPEM. Mnie zafascynowała też poetyka, która moje myślenie o literaturze wywróciła do góry nogami. Bo kto poza polonistami wie, że oprócz autora, narratora i bohaterów jest ktoś taki jak podmiot czynności twórczej? Albo na którym wydziale czyta się najbardziej zakurzone biblioteczne woluminy? Jesteśmy traktowani jak odmieńcy, outsiderzy. To jest nakręcające.
Podobno studenci polonistyki na pierwszym roku chcą być naukowcami, na drugim dziennikarzami, na trzecim krytykami literackimi, a na czwartym okazuje się, że posada nauczyciela-polonisty wcale nie jest taka zła, jak się wcześniej wydawało. Natomiast Hania, studentka czwartego roku polonistyki na Uniwersytecie Gdańskim, od razu zdecydowała się na specjalizację nauczycielską, która na każdej uczelni w Polsce traktowana jest jako wiodąca na tym kierunku. Oprócz niej mamy do wyboru naprawdę mnóstwo różnych ścieżek edukacji, np. specjalizacja kulturoznawcza na Uniwersytecie Jagiellońskim czy tłumaczeniowa na Uniwersytecie Lubelskim. - Od zawsze chciałam uczyć i mój wybór nie jest podyktowany niską średnią [na spec. nauczycielską dostają się wszyscy ci, którzy złożyli na nią papiery, ale też i ci, którzy się po prostu nie dostali na żadną inną - przyp. Onet.pl], ale w pełni przemyślana decyzja. Oprócz polonistyki chciałabym też skończyć jakiś inny kierunek pedagogiczny, żeby moje szanse na znalezienie pracy wzrosły. Co prawda, w Polsce pokutuje mit biednego belfra, ale jeśli zebrać wszystkie przywileje, pieniądze z korków... to wychodzi naprawdę pokaźna sumka, która wystarczałaby mi na zaspokajanie potrzeb - opowiada Hania.
Podobno studenci polonistyki na pierwszym roku chcą być naukowcami, na drugim dziennikarzami, na trzecim krytykami literackimi, a na czwartym okazuje się, że posada nauczyciela-polonisty wcale nie jest taka zła, jak się wcześniej wydawało. Natomiast Hania, studentka czwartego roku polonistyki na Uniwersytecie Gdańskim, od razu zdecydowała się na specjalizację nauczycielską, która na każdej uczelni w Polsce traktowana jest jako wiodąca na tym kierunku. Oprócz niej mamy do wyboru naprawdę mnóstwo różnych ścieżek edukacji, np. specjalizacja kulturoznawcza na Uniwersytecie Jagiellońskim czy tłumaczeniowa na Uniwersytecie Lubelskim. - Od zawsze chciałam uczyć i mój wybór nie jest podyktowany niską średnią [na spec. nauczycielską dostają się wszyscy ci, którzy złożyli na nią papiery, ale też i ci, którzy się po prostu nie dostali na żadną inną - przyp. Onet.pl], ale w pełni przemyślana decyzja. Oprócz polonistyki chciałabym też skończyć jakiś inny kierunek pedagogiczny, żeby moje szanse na znalezienie pracy wzrosły. Co prawda, w Polsce pokutuje mit biednego belfra, ale jeśli zebrać wszystkie przywileje, pieniądze z korków... to wychodzi naprawdę pokaźna sumka, która wystarczałaby mi na zaspokajanie potrzeb - opowiada Hania.
Brak oczekiwań gwarantem zadowolenia
Studenci polonistyki zdają sobie sprawę z pokutującego wizerunku polonisty. - Obiegowe opinie zawsze są grubo ciosane i przez to średnio trafne. Oczywiście na „polonie” łatwiej znaleźć miłośnika literatury niż w siłowni „Gimnasion”, ale na wydziale mamy mnóstwo ludzi, którzy książki widzą tylko przez dwa tygodnie stycznia i dwa lipca, i potem cały wrzesień. (śmiech) Z drugiej jednak strony jest sporo przebojowych i kreatywnych osób - opowiada Jan, student trzeciego roku polonistyki. - Pewnie jestem w mniejszości, ale nie zamieniłbym tych studiów na żadne inne. Przez rok studiowałem politologię, ale zrezygnowałem i przyszedłem na polonistykę. Czuję, że robię to, co lubię i to, co daje mi sporo satysfakcji. Moje zadowolenie bierze się stąd, że nie miałem dużych oczekiwań, kiedy szedłem na te studia. Może plan nie jest zbyt dobry, ale trudno zadowolić wszystkich. Prawdziwą wartością - dla mnie - jest spotkanie z ludźmi, którzy wiedzą dwadzieścia razy więcej ode mnie. A takich osób poznałem ponad dziesięcioro w mojej grupie. To świetny wynik, uważam. Wiele osób decyzję o studiowaniu na tym wydziela podjęło spontanicznie. - Bardzo wielu deklaruje otwarcie że studia na polonistyce to był przypadek, i nie ma powodu im nie wierzyć. W tej kwestii na każdego trzeba patrzeć oddzielnie. Zresztą gdyby przejść się po wszystkich jednostkach Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie studiuję, wynik byłby jak sądzę porównywalny - komentuje Jan. - Polecam te studia osobom, które są ciekawe świata, lubią rozwijać swoją zdolność rozumienia rzeczywistości. Dla kogoś takiego humanistyka - a przez to i polonistyka - jest jak frytki dla Happy Meala: genialne dopełnienie ogólnej koncepcji - podsumowuje z uśmiechem Jan.
Zwarzony podkład i zaniedbane włosy
Skąd tak dużo negatywnych obiegowych opinii na temat polonistów? Nasza kultura pielęgnuje wzorzec filologa-nieudacznika. Chyba każdy zna mało optymistyczny monolog Adasia Miauczyńskiego z filmu „Dzień świra”. Również we współczesnej polskiej literaturze jest sporo takich portretów. Na jednym z for internetowych użytkownik Igor żartuje, że uczniowie na maturze w 2030 roku będą pisać wypracowania na temat: „Portrety nauczycielek języka polskiego i studentek polonistyki w literaturze polskiej. Omów na wybranych przykładach”. A tych jest już teraz naprawdę sporo. Jak wyglądają studentki polonistyki? Agnieszka Drotkiewicz w „Paris London Dachau” pisze o nich w ten sposób: "Na konferencji referentki z polonistyki mają zwarzony podkład, zaniedbane włosy, które najlepiej by było obciąć na łyso i dać im odrosnąć, zamiast tego są pogofrowane gofrownicą z telezakupów, do tego te nieforemne żakiety (krój jej żakietu sugeruje ekscytujący seks) plus odblaskowe zielone bluzki z bazaru”. Marną prognozę dla przyszłych nauczycieli zawarła w swojej powieści „Zęby” Joanna Wilengowska: „(...) i ja starsza już o parę lat, już nie studentka, ale bezrobotna z kilkuletnim stażem, dorabiająca na pół etatu w Zespole Szkół Elektronicznych i Telekomunikacyjnych jako błazen od polskiego, czyli pani nauczycielka. Oczywiście te opinie nie biorą się znikąd, pisarze inspirują się własnymi obserwacjami, ale nie każdy wydział polonistyki w kraju to wylęgarnia nudziarzy i nudziarek. Generalizowanie szkodzi.
Szanse i możliwości
Gdzie pracują poloniści? Wykształcenie humanistyczne - wbrew pozorom - daje sporo możliwości zarobkowania. Przede wszystkim większość polonistów uczy w szkołach różnego typu: podstawowych, gimnazjach, liceach, technikach, etc. W ramach specjalności glottodydaktycznej (m.in. Uniwersytet Warszawski) absolwenci mają uprawnienia do pracy z dziećmi niepolskojęzycznymi. Poza tym polonista chętnie podejmuje się różnych zleceń polegających na redakcji, korekcie czy edycji tekstu lub jako dziennikarz sam uczestniczy w powstawaniu takiego tekstu.
Wiele znanych osób ukończyło studia polonistyczne, między innymi Dorota Wellman, dziennikarka telewizyjna, czy Joanna Laprus-Mikulska, była naczelna miesięcznika „Bluszcz”. To popularny kierunek również wśród pisarzy. Do grona jego absolwentów należą na przykład Jerzy Sosnowski, Grażyna Plebanek, Krzysztof Varga. A jeśli ktoś myśli, że polonista-naukowiec nie może zostać celebrytą i błyszczeć w świetle telewizyjnych reflektorów, niech przypomni sobie profesorów Jerzego Bralczyka, Jana Miodka czy Andrzeja Markowskiego. Dużym uznaniem cieszą się też przecież Maria Janion i Kazimiera Szczuka.
Jeśli interesujecie się literaturą (niekoniecznie współczesną), w wypowiedziach znajomych szukacie nie tylko sensu, ale też błędów językowych, rozróżniacie okolicznik sposobu i przyczyny, sporo piszecie i szybko czytacie, filologia polska jest dla was idealnym wyborem.