I
ANIMACJA JAKO DOKUMENT... ♦♦♦♦♦♦♦♦♦ rodzaj filmu. Przeciwnie, reguły te - w sposób pomysłowy i twórczy - adaptuje i wykorzystuje dla własnych celów.
To nie dokument w (uchodzącym dotąd w oczach wielu za ekscentryczne) połączeniu z animacją jest tu problemem. Prawdziwy problem mają dziś ci, którzy go niegdyś mylnie zdefiniowali, ortodoksyjnie zawężając rzekome granice tej konwencji rodzajowej wyłącznie do rejestracji wyglądów rzeczywistości przed kamerą.
Kino współczesne odesłało do lamusa wiele utrzymujących się przez dziesiątki lat przesądów dotyczących poetyki dokumentu. Okazało się, że rodzaj dokumentalny i rodzaj fikcjonalny „mają się ku sobie", potrzebują się i poszukują siebie nawzajem w przestrzeni komunikacyjnej. Animacja dokumentalna stała się kolejnym terytorium ich zbliżenia. Nie zrozumiemy tego procesu tak długo, jak długo film faktów i film fikcji będą pojmowane z osobna i „szufladowo" jako zjawiska całkowicie odrębne i niczym ze sobą niepowiązane1. Przygoda dokumentu z animacją, jaką dziś obserwujemy, stanowi kolejny przejaw ciągłego dialogu i korespondencji pomiędzy poetyką współczesnego filmu dokumentalnego a poetyką przekazów fikcjonalnych.
W stronę antropologii ruchomych obrazów
Erozja dokumentu jest dzisiaj zjawiskiem powszechnym w socjosferze współczesnej kultury audiowizualnej. Ze skutków tego procesu zdają sobie sprawę nie tylko filmowcy dokumentaliści. Tabloidyzacja przekazu pociąga za sobą rosnącą nieuważność i zobojętnienie widza. Nie takie rzeczy przecież się widziało. Degradacja znaczenia dokumentalnych materiałów zdjęciowych, do realizacji których posłużyła sfilmowana rzeczywistość, stawia przed dokumentem jako rodzajem filmowym niełatwe zadanie ponownego odzyskania wiarygodności w oczach widzów. Pośród dróg prowadzących do tego celu jedna wydaje się szczególnie ryzykowna, lecz pociągająca. Jest nią postawienie na dokument w wersji animowanej.
Ryzykiem do kwadratu natomiast jest animowany dokument pełnometrażowy, na dodatek przeznaczony do dystrybucji w kinach. A jednak na taki właśnie wybór zdecydowali się Anca Damian i polski współproducent filmu Arkadiusz Wojnarowski. To posunięcie przyniosło niebywale nośny rezultat kulturowy i komunikacyjny. Akcentujemy antropokulturowy kontekst filmu Anki Damian, bo właśnie on pozwala lepiej zrozumieć właściwe intencje autorki. Współczesne stadium rozwoju kultury audiowizualnej doprowadziło do skrajnej fragmentaryzacji i tabloidyzacji codziennego doświadczenia milionów ludzi z nowymi mediami. Można by wręcz mówić o nowej antropologii ruchomych obrazów, z jaką mamy dzisiaj do czynienia nie tylko w telewizji, ale przede wszystkim na portalach internetowych i w telefonii komórkowej. Miliony kamer nieustannie omiatają i rejestrują niemal wszystko, co nas otacza. W kontakcie z obrazami dokumentalnymi wartością numer jeden stała się chwilowa atrakcja spod znaku hasła „operator przy tym był".
Audiowizualne powiadomienie staje się ważne na krótką chwilę. Każde kolejne nieustannie unieważnia poprzednie. Ów brak skupienia zmienił psychologię
KW_NR3.indt>
179
Na lemat modelu związków łączących film faktów i film fikcji zob. M. Hendrykowski, Dokument - fikcja - realizm. Teoria wobec praktyki, „Kwartalnik Filmowy' 1012 nr 75-76.